W najnowszym wywiadzie współdyrektor Netflixa Ted Sarandos, stwierdził, że subskrypcja z reklamami nie będzie miała wszystkich tytułów dostępnych na innych poziomach.
Ograniczony kontent
Kilka miesięcy temu Netflix ogłosił, że planuje wprowadzić reklamy do swojego serwisu. Nie byłoby to nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Netflix jest platformą płatną, co z założenia powinno eliminować możliwość pojawiania się jakichkolwiek reklam. Oburzenie wśród obecnych fanów wynikało w dużej mierze z braku szczegółowych informacji dotyczących tego planu i drogi, którą zamierza obrać Netflix. Szybko okazało się, że reklamy pojawia się wyłącznie dla kont z najniższym abonamentem, nie wpływając na pozostałe. Dla wielu osób są to warunki do zaakceptowania, szczególnie biorąc pod uwagę bogatą ofertę serwisu. Problem jednak w tym, że i to nie do końca jest prawdą.
Prawa do dystrybucji?
Ted Sarandos stwierdził, że funkcja wprowadzająca reklamy do serwisu jest już gotowa i jeśli miałaby się pojawić już teraz, to prawdopodobnie pozbawiłaby klientów dostępu do części tytułów. Dlaczego? Według Sarandosa jest to kwestia porozumienia ze studiami, które wyprodukowały konkretne tytuły. Chodzi głównie o prawa do dystrybucji, co budzi sporo pytań dotyczących umów, jakie zawiera Netflix. Wygląda to tak, jakby uruchomienie nowego rodzaju subskrypcji wymagało ponownego zawarcia umów, ale o tym Sarandos niestety milczy i pozostają nam jedynie domysły. Sprawa jest ciągle omawiana ze studiami, ale Sarandos nie pozostawia złudzeń, że część z nich nie pojawi się w subskrypcji z reklamami.
Źródło: theverge.com
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!