Wielu użytkowników Netflixa zapytanych o to, co uważa za największy minus całej usługi, bez zastanowienia odpowiada, że jest to system rekomendacji. Serwis streamingowy postanowił w końcu trochę nad tym popracować, aby zadowolić swoich klientów.
Podwójne polubienie
Zapewne każdy, kto korzystał lub nadal korzysta z Netflixa, jest doskonale zaznajomiony z trudami, jakie spotyka na swojej drodze w kwestii wybieranych przez siebie filmów. Nie chodzi już nawet o poszukiwanie czegoś interesującego przez kilkadziesiąt minut, co irytujący algorytm, który dobiera propozycje na podstawie tego, co obejrzeliśmy. Problem leży w tym, że za każdym razem gdy klikniemy dany tytuł, Netflix uznaje to za obejrzenie całości, nawet jeśli zrezygnujemy po zaledwie kilku minutach z dalszego seansu. Dlatego też nie warto wierzyć statystykom oglądalności podawanymi przez serwis. Sposobem na poprawę działania rekomendacji miało być dodawanie konkretnych tytułów do ulubionych, ale niewiele to pomogło. Co zatem wymyślił Netflix? Możliwość podwójnego „ulubienia” produkcji.
Podwójne cele
System tego typu opracowywany jest w siedzibie Netflixa od dłuższego czasu i jego poprzednia wersja, czyli pięciostopniowe ocenianie, było niewystarczające, dlatego powstał system polubień. W samym założeniu nowa funkcja podwójnego polubienia ma pomóc Netflixowi w zrozumieniu zachowań użytkowników i określeniu tego, co naprawdę warte jest ich uwagi. Przełoży się to oczywiście na wyraźną zmianę w naszych rekomendacjach, ale może służyć także podwójnemu celowi. Netflix cierpi ostatnio na lawinę słabych produkcji, które kasowane są po zaledwie jednym sezonie, dlatego nie zdziwiłoby nas to, że szuka przy okazji poprawy rekomendacji, nowej drogi do określenia, co się sprzeda, a co nie. Nowa funkcja powinna od dzisiaj działać już na wszystkich urządzeniach, jak telewizory, przeglądarki i smartfony.
Źródło: theverge.com
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!