Spis treści
Marka Nothing w krótkim czasie zyskała rozpoznawalność dzięki nietypowemu podejściu do designu elektroniki. Jej transparentne słuchawki stały się czymś w rodzaju wizytówki, a każda kolejna premiera wzbudza spore zainteresowanie. Tym razem przyszła pora na Nothing Ear (3), czyli najnowszy flagowy model TWS, który nie tylko zachowuje charakterystyczny styl, ale i wprowadza rozwiązania, jakich dotąd na rynku nie widzieliśmy.
Powrót do numeracji i kilka zmian w wyglądzie
Historia nazewnictwa słuchawek Nothing bywała nieco zagmatwana, ponieważ po Ear (1) i Ear (2) pojawił się model Ear bez numeracji, co wprowadziło lekki chaos. Teraz producent wraca do bardziej przewidywalnego schematu i wprowadza Nothing Ear (3), czyli w praktyce czwartą generację swoich flagowych pchełek. Pod względem wizualnym nowy model pozostaje wierny dotychczasowej stylistyce. Etui wciąż jest przezroczyste i zachowuje kwadratową bryłę, ale tym razem jego dolna część została wykonana w całości z aluminium pochodzącego z recyklingu. Dzięki temu całość sprawia bardziej solidne wrażenie. Samo wnętrze etui również skrywa istotną nowość, a dokładnie system Super Mic.

Etui z mikrofonami i funkcją Talk
Największą innowacją w Nothing Ear (3) jest obecność dwóch dodatkowych mikrofonów wbudowanych w etui. Producent zdecydował się umieścić tam system Super Mic, aktywowany specjalnym przyciskiem Talk. Rozwiązanie to ma poprawić jakość rozmów nawet w bardzo głośnym otoczeniu, ponieważ deklarowana skuteczność obejmuje hałas o natężeniu do 95 dB. Etui nie tylko wspiera prowadzenie rozmów, ale także pozwala na szybkie nagrywanie notatek głosowych. Funkcja ta współpracuje z urządzeniami Nothing, zapisując nagrania w tzw. Essential Space i automatycznie transkrybując je na tekst. To rozwiązanie ciekawe, choć ograniczenie go do ekosystemu Nothing może być dla wielu osób pewnym minusem.
Co jeszcze oferują nowe słuchawki?
W samych słuchawkach zaszły również zmiany techniczne. Nothing Ear (3) korzystają z nowych, 12-milimetrowych przetworników dynamicznych, które mają zapewniać mocniejszy bas i wyraźniejsze wysokie tony niż w poprzednich modelach. Obsługa kodeka LDAC pozwala na odtwarzanie dźwięku w jakości do 24-bit/96 kHz, co docenią wymagający słuchacze.
Nie zabrakło adaptacyjnego systemu aktywnej redukcji szumów. ANC analizuje otoczenie co kilkaset milisekund i dopasowuje poziom tłumienia. Dodatkowo słuchawki potrafią monitorować szczelność w uchu, aby skuteczniej eliminować zakłócenia. Producent deklaruje redukcję hałasu nawet do 45 dB. Każda słuchawka ma trzy mikrofony wspierane przez technologię przewodnictwa kostnego, która lepiej wychwytuje głos użytkownika. Według Nothing pozwala to skuteczniej oddzielać mowę od hałasu, nawet przy silnym wietrze.

Nothing Ear (3) wypadają solidnie także pod względem baterii. Na jednym ładowaniu mogą grać do 10 godzin (lub do 5,5 godziny z aktywnym ANC), a w połączeniu z etui czas ten wzrasta do 38 godzin. Szybkie, 10-minutowe ładowanie wystarczy na dodatkowe 10 godzin słuchania. Etui obsługuje zarówno ładowanie przewodowe przez USB-C, jak i bezprzewodowe. Łączność opiera się na Bluetooth 5.4 z obsługą multipoint, co oznacza możliwość połączenia z dwoma urządzeniami jednocześnie. Dzięki aplikacji Nothing X można też dostosować brzmienie i skorzystać z rozbudowanego korektora.
Cena i dostępność
Nothing Ear (3) trafiły już do przedsprzedaży w czarnej i białej wersji kolorystycznej. Ich cena została ustalona na 799 złotych, czyli o 120 złotych więcej niż w przypadku poprzedniego modelu. Regularna sprzedaż rozpocznie się 8 października 2025 roku zarówno na oficjalnej stronie Nothing, jak i u wybranych partnerów handlowych.
Czy dodatkowe mikrofony w etui i poprawione przetworniki wystarczą, aby przekonać klientów do zakupu? To okaże się w praktyce, ale z pewnością Nothing Ear (3) wyróżniają się na tle konkurencji nietypowym podejściem do funkcjonalności.
Źródło: Informacja prasowa Nothing
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!