Spis treści
OnePlus 6 to najnowsze dziecko twórcy „zabójcy flagowców”. Gdy tylko pojawiła się możliwość sprawdzenia go, zdecydowałem się bez wahania – moim „daily” jest model 5T, więc byłem ciekaw, czy wyczuwalna będzie jakaś różnica między tymi modelami.
Zestaw i wykonanie OnePlus 6
Telefon przychodzi do nas w białym, prostym pudełku, którego stylistyka nie uległa zmianie od kilku modeli. Na górze mamy wytłoczony numer naszego modelu, po bokach napisy od producenta, a na dole informacje o urządzeniu, które posiadamy. Wewnątrz, poza samym telefonem, znajduje się sylikonowy, biały case, kabel USB-C i ładowarka Dash Charge, papierologia oraz kluczyk do tacki SIM. Standard.
Sam telefon natomiast wygląda naprawdę nieźle, nie wspominając już, że w czerwieni przyciąga oko każdego w pobliżu. Na froncie mamy 6,28-calowy wyświetlacz Optic AMOLED z notchem, o rozdzielczości FullHD+. Jego jasność jest dobra – w pełnym słońcu widać wszystko praktycznie idealnie, a w nocy jest bardzo wygodnie i nie razi. Niestety ciężko mi powiedzieć, jak sytuacja będzie wyglądać za rok – czy ekran się nie wypali – lecz patrząc na OnePlus 3T mojego taty, jestem spokojny o to, że będzie dobrze. Cały frontowy panel został natomiast pokryty szkłem Gorilla Glass 5, co ma go chronić przed zarysowaniami i jakąś częścią upadków.
W odróżnieniu od poprzedników, OnePlus 6 ma szklane plecki. Producent nie zdecydował się jednak na ten krok ze względu na dodanie możliwości ładowania bezprzewodowego. Chodziło wyłącznie o estetykę i powiew świeżości. Muszę jednak przyznać, że czerwony, błyszczący OnePlus 6 znacznie bardziej mi się podoba, niż czerwony, matowy OnePlus 5T.
Na pleckach znalazł się podwójny aparat (wystający z obudowy), pod którym producent umieścił dwutonową diodę LED oraz skaner linii papilarnych. Poniżej znalazło się logo OnePlus, a w dolnej części obudowy napis „Designed by OnePlus”. W wariancie czerwonym, co widzicie na zdjęciach, mamy złoty akcent, co jeszcze bardziej dodaje mu uroku.
Istotną, acz bardzo niepozorną zmianą jest przeniesienie suwaka powiadomień z lewej krawędzi na prawą. O ile w przypadku poprzednich modeli rzadko z niego korzystałem (jestem praworęczny, więc musiałem go szukać palcem wskazującym), o tyle w przypadku OnePlus 6 robiłem to non stop, gdyż miałem go pod kciukiem. Bardzo dobra decyzja!
Poza tym do naszej dyspozycji jest tacka na 2 karty nanoSIM, złącze USB-C oraz gniazdo jack 3.5 mm. Ciekawi mnie, kiedy i tutaj Chińczycy zdecydują się go pozbyć…
Specyfikacja OnePlus 6
- Wymiary i waga: 155,7 x 75,4 x 7,8 mm, 177 g
- Wyświetlacz: Optic AMOLED, 6,28 cala, rozdzielczość FullHD+ (2280 x 1080, 19:9), Gorilla Glass 5
- Procesor: Snapdragon 845 o taktowaniu 2,8 GHz, z grafiką Adreno 630
- RAM: 6 / 8 GB LPDDR4X-1866 Dual Channel
- Pamięć wewnętrzna: 64 / 128 / 256 GB UFS 2.1 (bez możliwości rozszerzenia)
- Aparat główny: 16 Mpix (f/1.7, Sony IMX519) + 20 Mpix (f/1.7, Sony IMX376K), optyczna i elektroniczna stabilizacja obrazu (OIS, EIS), 4K w 60 kl/s, super slow motion (480 kl/s w rozdzielczości HD)
- Aparat przedni: 16 Mpix ze światłem f/2.0, Sony IMX 371, elektroniczna stabilizacja obrazu (EIS)
- Bateria: 3300 mAh z szybkim ładowaniem Dash Charge (5V / 4A)
- Oprogramowanie: Android 8.1 Oreo z nakładką Oxygen OS 5.1
- Łączność: LTE (w tym B20), Dual Band WiFi a/b/g/n/ac, Bluetooth 5.0, NFC, USB-C, GPS, GLONASS, Beidou, Galileo
- Dodatkowe: skaner linii papilarnych, wodoszczelność, złącze audio jack 3.5 mm
Codzienność z OnePlus 6
Jak wspomniałem na początku, moim telefonem „daily” jest OnePlus 5T. Oczywiście korzystam z niego tylko wtedy, kiedy nie mam akurat innego urządzenia na testy (czyli od prawie 2 miesięcy leży sobie nieużywany). Bardzo byłem więc ciekaw, czy różnica w codziennym użytkowaniu obu modeli będzie na tyle znacząca, że w głowie zapali mi się lampka sugerująca zakup nowszego.
Na szczęście (bądź nieszczęście dla producenta) tak się nie stało. OnePlus 6, jak na telefon będący potomkiem „zabójcy flagowców” działa naprawdę szybko, czego w zasadzie po nim oczekiwałem. Telefon nie łapie żadnych lagów (niezależnie od tego co robimy, bądź ile aplikacji mamy w tle), ani nie grzeje się zbytnio, nawet podczas grania.
Nakładka OxygenOS będąca delikatnie zmodyfikowanym, czystym Androidem 8.1 Oreo (już niedługo Pie) działa pracuje responsywnie i jest bardzo wygodna w obsłudze. Dzięki tym niewielkim modyfikacjom producenta mamy możliwość w pewnym stopniu spersonalizować telefon pod własne potrzeby (motywy, zmiana kolejności przycisków, itp…). Wszystko to jednak było już we wcześniejszych modelach i tutaj także nie uległo zmianie.
Warto jednak zaznaczyć, że w odróżnieniu od niektórych konkurentów, OnePlus potrafił odpowiednio zagospodarować przestrzeń po bokach wcięcia w ekranie, dzięki czemu wyświetlają się tam niezbędne informacje i ikony powiadomień (a przynajmniej kilka). Oczywiście mamy możliwość „ukrycia go”, choć ja sam nie widziałem takiej potrzeby – nie przeszkadza mi on w żaden sposób.
Bez większych trudności OnePlus 6 łączy się z sieciami 4G (zarówno w mieście, jak i poza nim, o ile tylko jakaś jest w zasięgu). Nie ma także problemów z GPS i nawigowaniem w trasie (także po mniej popularnych trasach w naszym kraju). Przy normalnym użytkowaniu baterii zwykle wystarczało mi na cały dzień, choć jeśli chciałbym jeszcze wybrać się wieczorem na imprezę, to lepiej byłoby go podładować. Tutaj na szczęście ratuje nas technologia Dash Charge, która błyskawicznie może zwiększyć nam czas pracy smartfona o kilka godzin, jeśli podłączymy telefon na kilkanaście minut. Średni czas włączonego ekranu przy mieszanym użytkowaniu (wifi, LTE, socialki, połączenia i gierki) to około 4 godzin.
Na sam koniec, standardowo, coś dla fanów cyferek i wyników w benchmarkach. Poniżej macie zrzuty ekranu z trzech najpopularniejszych testów – AnTuTu, Geekbench oraz AndroBench.
Aparat OnePlus 6
Inną większą (dobrą) zmianą w stosunku do poprzednika jest aparat. Wrócił on do środka obudowy i robi zdecydowanie lepsze zdjęcia, niż miało to miejsce w przypadku OnePlus 5T (który i tak do najgorszych nie należy). Do naszej dyspozycji mamy podwójny aparat 16 Mpix + 20 Mpix ze światłem f/1.7 i optyczną stabilizacją obrazu z tyłu oraz 16 Mpix ze światłem f/2.0 z elektroniczną stabilizacją obrazu z przodu.
Sama aplikacja jest prosta i nie uległa zmianie od poprzednich modeli. Do naszej dyspozycji są standardowe tryby wykonywania zdjęć, filmów, a także nowość – Super Slow Motion, które pozwala nagrywać w 480 kl/s w rozdzielczości HD. Trochę szkoda, że producent nie zechciał dogonić w tym przypadku konkurencji (P20 Pro, S9), które nagrywają w 960 kl/s. Ale cóż… przynajmniej jest tańszy od nich.
Zdjęcia wykonywane w dzień wchodzą świetnie. Nie mam się do czego raczej przyczepić. Te w nocy, jak to zwykle bywa, nie są idealne, ale widać postępy w tej kwestii (jest lepiej, niż w OP5T). W przypadku mniejszego oświetlenia widoczne są lekkie szumy, lecz o ile nie robicie zdjęcia, które zamierzacie wydrukować jako fototapetę na ścianie, to jakość jest akceptowalna. W zasadzie, nie wiem czy znajdziecie nowy telefon z lepszym aparatem w tej cenie.