Spis treści
Ścigając konkurencję
Rok 2014 obfitował w wiele ciekawych premier smartfonów. HTC zaprezentowało następcę niezwykle ciekawego modelu M7, LG pokazywało model G3 a Nokia chwaliła się światu ogromną (jak na ówczesne czasy) Lumią 1520. Zmiany nie ominęły także Apple’a, który postanowił zerwać z jakże udaną i cieszącą oko stylistyką iPhone’a 5s. W zamian otrzymaliśmy całkowicie nowe konstrukcje, które – oprócz innego wyglądu – różniły się rozmiarem wyświetlacza, którego powiększenie bardziej wpisywało się w potrzeby klientów. Był to kolejny raz w historii, gdy Apple zaprezentował na jednej konferencji nie jeden, lecz dwa smartfony – oprócz iPhone’a 6 otrzymaliśmy również większego iPhone’a 6 Plus – i to właśnie on jest bohaterem dzisiejszego felietonu z serii o największych wpadkach w przemyśle elektronicznym.
Po premierze smartfonów takich jak Galaxy S5, LG G3 czy (a może przede wszystkim) Galaxy Note 4, Apple zdało sobie sprawę, jak wielu traci klientów poprzez oferowanie swoich smartfonów jedynie z wyświetlaczem o archaicznej już przekątnej 4 cali. Skończyły się czasy, kiedy możliwość dosięgnięcia kciukiem górnej krawędzi ekranu była wyznacznikiem wygody korzystania ze smartfona. Końca dobiegł również okres, gdy Apple mogło bazować na rozwiązaniach zaaprobowanych przez wielkiego wizjonera i byłego właściciela firmy, Steve’a Jobsa. Tim Cook wraz z zarządem stanął przed trudnym wyborem – kontynuować politykę poprzednika, czy dostosować się do obowiązujących trendów? Kalifornijska firma postanowiła ostatecznie zwiększyć wyświetlacze smartfonów – iPhone 6 otrzymał 4,7-calowy ekran, którego rozmiar w kolejnych modelach stosowany był jeszcze przez kolejne cztery lata.
W siedzibie firmy wiedziano jednak, że nawet większy iPhone 6 nie będzie w stanie konkurować z potężnymi smartfonami konkurencji, takimi jak Galaxy Note 4, Nexusem 6 czy nawet wcześniej wspomnianą Lumią 1520. Klienci coraz częściej oglądali na smartfonie treści multimedialne oraz korzystali na nich z usług serwisów streamingowych. Potrzebne było więc jeszcze większe urządzenie, które sprostałoby tym zadaniom. Rozwiązaniem tych problemów okazał się iPhone 6 Plus, który od mniejszego modelu różnił się nie tylko rozmiarem wyświetlacza, jego rozdzielczością i większą baterią, ale także zastosowaniem w aparacie optycznej stabilizacji obrazu, która była coraz częściej spotykana we flagowych urządzeniach konkurencji.
Nowe iPhone’y wzbudziły spore poruszenie
9 września 2014 roku odbyła się konferencja, na której Apple wprowadziło do swojego portfolio wiele przełomowych zmian. Pierwszą z nich były oczywiście dwa nowe iPhone’y – iPhone 6 oraz iPhone 6 Plus. Jednak nie były to jedyne nowości – pokazano również Apple Pay, najnowszego iOS 8 oraz inteligentny zegarek – Apple Watch. Event zwieńczył występ zespołu U2. Pierwsze wrażenia po konferencji? Stylistyka nowych smartfonów Apple’a nie przypadła mi do gustu. Moje odczucie co do tego tematu pozostało niezmienne do dziś. Niestety, ale na tle pięknego poprzednika, jakim był iPhone 5S, nowy model nie wzbudził we mnie specjalnej ekscytacji. To samo tyczy się także i następcy, który pod względem wizualnym nie uległ zmianie.
Przy okazji premiery nowych iPhone’ów dość sporo mówiło się, że Apple częściowo skopiowało design flagowych modeli HTC – mowa tu przede wszystkim o tych słynnych “fugach”, które były plastikowymi wstawkami skrywającymi anteny. Szybko okazało się jednak, że takie działanie kalifornijskiej firmy było uprawnione – w 2012 roku oba przedsiębiorstwa doszły do porozumienia, na mocy którego mogły one wówczas wymieniać między sobą opatentowane rozwiązania. Punktem kulminacyjnym tego okresu było powstanie modelu HTC A9, który został wręcz nazwany nieudolną kopią iPhone’a. W następnych latach Tajwańczycy zgubili wcześniej obraną ścieżkę sukcesu i zaczęli powoli znikać z rynku – ale to historia na osobny materiał.
Błąd, który sporo kosztował… klientów
19 września urządzenia trafiły do sprzedaży. Ceny, jak to przystało na Apple, do najniższych nie należały. Za podstawową wersję iPhone’a 6 polscy klienci musieli zapłacić 2949 zł, natomiast wariant większy kosztował 3399 zł. Za taką cenę oczekiwać można było produktu najwyższej jakości, pozbawiony jakichkolwiek wad. Jednak już kilka dni po rozpoczęciu sprzedaży, ze świata zaczęły dobiegać niepokojące informacje – nowe telefony się wyginają. Czy to fatum? iPhone 4 miał problem z zasięgiem, iPhone 5 łatwo się rysował, a najnowszego iPhone’a 6 Plus można było przypadkowo wygiąć poprzez noszenie go w kieszeni. Pierwsze przypadki takich zdarzeń zaczęły się pojawiać już 22 września, zatem w trzy dni po wejściu do sprzedaży. Opisywane sytuacje odzwierciedlały jasno, że do uszkodzenia większego iPhone’a nie potrzeba wiele – wystarczyło choćby wsiąść do samochodu ze smartfonem w przedniej kieszeni spodni. Urządzenie zginało się wówczas w słabym punkcie, jakim okazały się być przyciski do regulacji głośności. Dzień później z nowych iPhone’ów drwił cały świat. Swój moment wykorzystały agencje marketingowe wielu firm, dając upust swojej kreatywności. Poniżej znajdziecie najsłynniejsze reklamy z tego okresu.
Ale w siedzibie firmy z Cupertino nie było do śmiechu. Kamień milowy w dalszym rozwoju sprawy miał film znanego amerykańskiego YouTubera, Lewa z kanału Unbox Therapy. Na filmie udowodnił, że iPhone 6 Plus rzeczywiście może się wygiąć i nie potrzeba do tego przesadnie dużej siły – wystarczy siła ludzkich dłoni. Wspomniane wideo było szeroko udostępniane w mediach – stąd już po pięciu dniach liczba wyświetleń wyniosła oszałamiające 45 milionów odsłon.
25 września Apple postanowiło zareagować na szerzące się doniesienia o wadliwej konstrukcji smartfona. Producent udostępnił film, na którym zarówno iPhone 6, jak i iPhone 6 Plus bez problemu przeszły standardową próbę wytrzymałościową. Stanowisko amerykańskiej firmy poparła redakcja MacRumors, która zarzuciła kanałowi Unbox Therapy sfałszowanie filmu z wyginaniem telefonu. Dowodem na to miały być cięcia w montażu. Dzień później YouTuber udostępnił kolejny film, na którym już bez żadnych cięć w montażu ponownie bez problemu wygiął najnowsze dziecko Apple’a. Pokusił się on nawet o nagrywanie procesu wyginania kolejnych modeli przy napotkanych w Toronto przechodniach. Negatywne opinie wpłynęły na ceny akcji firmy – w ciągu 24 godzin spadły one o niemal 3%.
Wobec lawiny krytyki pod adresem kalifornijskiej firmy, dzień później zarząd podjął decyzję o wymianie wygiętych modeli na nowe egzemplarze. Warunkiem była pozytywna kwalifikacja uszkodzeń przez pracownika Apple, który miał za zadanie ocenić, czy smartfon został uszkodzony na skutek błędu w konstrukcji urządzenia, czy też omyłkowego zniszczenia go przez klienta. Produkowane w kolejnych partiach egzemplarze iPhone’a 6 Plus były już wyposażone w specjalnie wzmocnioną w newralgicznych punktach ramę urządzenia, która nie była już tak podatna na wyginanie jak poprzednia wersja. Co ciekawe, ten sam model cierpiał w późniejszym czasie na problemy z dotykiem, które były spowodowane odklejaniem się od płyty głównej kontrolera odpowiadającego za sprawne działanie warstwy dotykowej wyświetlacza. Firma nigdy oficjalnie nie przyznała się do popełnienia błędu, lecz zaoferowała klientom naprawę uszkodzonych w ten sposób smartfonów za… 149 dolarów.
O problemie wiedziano już przed premierą urządzenia
Dopiero cztery lata od zaprezentowania iPhone’ów 6 i 6 Plus dowiedzieliśmy się, że Apple doskonale zdawało sobie sprawę z ryzyka wygięcia smartfonów jeszcze przed wejściem pierwszych sztuk do produkcji. Celem firmy było stworzenie lekkiego, cienkiego smartfona w aluminiowej obudowie. Na procesie konstruowania metalowego szkieletu urządzenia projektanci zdecydowali skorzystać z aluminium z serii 6000. W tym miejscu warto zaznaczyć, iż aluminium oferowane jest w ośmiu różnych seriach, które różnią się między sobą m.in. zawartością domieszek innych metali, wytrzymałością, odpornością na korozję itp. Seria 6000 to stopy aluminium, które zawierają połączenie magnezu i krzemu. Cechuje go wysoka odporność na korozję. Wykorzystywane jest m.in. w elektronice czy w elementach mostów i barier. To wydawało się początkowo słuszną decyzją, gdyż jest to stop lekki i stosunkowo wytrzymały.
Na podstawie dostępu do pozwu sądowego, który amerykańskiej firmie wytoczyli klienci poszkodowani przez wadliwą konstrukcję smartfona, dowiedzieliśmy się jednak kilku bardzo istotnych rzeczy. Otóż jeszcze na etapie projektowania produktu inżynierowie Apple’a stwierdzili następujące fakty: iPhone 6 będzie 3,3 raza bardziej podatny na wygięcie niż iPhone 5s. Dla większego iPhone’a 6 Plus wartość ta wynosiła aż 7,2. Te odkształcenia spowodowały także problemy z warstwą dotykową wyświetlacza, o których wspominałem już wcześniej.
W kolejnej odsłonie produktu – w iPhonie 6S – Apple zdecydowało się już na zastosowanie bardziej wytrzymałego aluminium z serii 7000. Sprawiło ono, że smartfon był delikatnie grubszy od poprzednika, jednak nie miał on już problemów z odkształcaniem się ramki. W całej sprawie należy podkreślić medialność produktów Apple’a – każda, choć najmniejsza wada urządzeń tego producenta sprawia, że natychmiast są one szeroko krytykowane. Oczywiście, tłumaczyć to może wysoka cena i oczekiwania za nią stojące, jednak wiele urządzeń konkurencji również borykało się z podobnymi problemami, a nie były one aż tak eksponowane w mediach. Początkowe problemy nie powstrzymały jednak iPhone’a 6 oraz iPhone’a 6 Plus przed pobiciem rekordów wyników sprzedażowych, a klienci na całym świecie pokochali nowe smartfony. Zapoczątkowany w 2014 roku nowy design iPhone’ów przetrwał z drobnymi zmianami aż do 2018 roku, kiedy to zaprezentowano szklanego iPhone’a 8 oraz całkowitą nowość – iPhone’a X.
Co sądzicie o wpadce Apple’a? Może sami byliście poszkodowani w tej sprawie? Dajcie znać w komentarzach!
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!