Spis treści
Huawei znów znalazł się w centrum unijnej debaty. Komisja Europejska rozważa bowiem wprowadzenie prawnego zakazu używania sprzętu chińskich gigantów, takich jak Huawei i ZTE w sieciach telekomunikacyjnych wszystkich państw członkowskich. Choć temat wraca jak bumerang od kilku lat, to tym razem nie chodzi już o miękkie zalecenia, lecz o realny, wiążący przepis. Dla Chin to kolejny sygnał, że Europa chce uniezależnić się technologicznie, a dla operatorów z kolei widmo ogromnych kosztów wymiany sprzętu.
Od zaleceń do obowiązku. Komisja Europejska zmienia ton
Początek historii sięga 2020 roku, gdy Bruksela przyjęła tzw. 5G Cybersecurity Toolbox, a dokładnie zestaw dobrych praktyk i zaleceń mających poprawić bezpieczeństwo sieci nowej generacji. Dokument wskazywał na konieczność ograniczenia udziału „dostawców wysokiego ryzyka”, czyli firm mogących podlegać wpływom rządów spoza Unii. Wszyscy wiedzieli, że chodzi głównie o Huawei i ZTE. Problem w tym, że rozwiązanie to nie miało mocy prawnej. Według danych Komisji tylko 11 z 27 państw UE faktycznie wdrożyło ograniczenia, a reszta w tym Polska poprzestała na deklaracjach.
Teraz wiceprzewodnicząca Komisji ds. suwerenności technologicznej Henna Virkkunen chce zakończyć ten okres dowolności. Jej plan zakłada przekształcenie rekomendacji w prawnie wiążące regulacje. Kraje, które nie zastosują się do nowych zasad mogą spodziewać się postępowań o naruszenie prawa unijnego i kar finansowych.
Co istotne, projekt ma objąć nie tylko sieci 5G, ale również infrastrukturę światłowodową, czyli kluczowy element rozwoju szerokopasmowego internetu w Europie. Bruksela argumentuje, że bezpieczeństwo cyfrowe nie może zależeć od dostawców sprzętu, którzy potencjalnie podlegają decyzjom autorytarnych rządów.
Nie tylko Europa. Bruksela chce naciskać również poza UE
Nowe regulacje mają też wymiar globalny. Komisja rozważa bowiem ograniczenie finansowania projektów w ramach programu Global Gateway dla krajów, które w swoich inwestycjach wykorzystują technologie Huawei lub ZTE. W praktyce oznaczałoby to, że unijne fundusze infrastrukturalne nie trafią do państw rozwijających się jeśli te zdecydują się na współpracę z chińskimi firmami. To nie tylko krok w stronę ochrony europejskiego rynku, ale również forma nacisku na partnerów handlowych, ponieważ Bruksela chce, aby chińskie firmy straciły wpływy nie tylko w Europie, ale i w krajach, które korzystają z unijnego wsparcia.
Podzielona Europa i miliardowe koszty
Nie wszystkie kraje patrzą jednak na ten plan z entuzjazmem. Szwecja już w 2020 roku zakazała stosowania sprzętu Huawei i ZTE w sieciach 5G, nakazując jego usunięcie do początku 2025 roku. Podobnie postąpiły Niemcy, które nakazały operatorom wycofanie chińskich komponentów do 2026 roku. Z kolei Wielka Brytania, choć poza Unią już wcześniej pozbyła się Huawei z infrastruktury telekomunikacyjnej.
Inne państwa, takie jak Włochy czy Słowenia zachowują większą ostrożność i wolą indywidualnie analizować umowy z chińskimi dostawcami. Polska wciąż korzysta z technologii Huawei w krajowych sieciach, a resort cyfryzacji nie przedstawił jeszcze planów wycofania się z tej współpracy.
Dla operatorów ewentualny zakaz to potężne wyzwanie finansowe. Według analiz usunięcie sprzętu Huawei i ZTE z europejskich sieci może kosztować od kilku do nawet 55 miliardów euro. To oznacza nie tylko ogromne obciążenie dla firm telekomunikacyjnych, ale też możliwe opóźnienia w rozbudowie sieci 5G i wzrost cen usług dla użytkowników końcowych.
Zachodni producenci zacierają ręce, a Chiny odpowiadają ostrzej
Podczas gdy Europa rozważa zakaz, to na rynkach finansowych widać pierwsze reakcje. Po doniesieniach Bloomberga akcje Nokii wzrosły o kilka procent, a Ericssona o blisko 4%. Obaj producenci od dawna narzekali, że nie są w stanie konkurować z Huawei pod względem cen, bo chińskie firmy korzystają z hojnych subsydiów państwowych i preferencyjnych pożyczek. Teraz mogą wreszcie zyskać realną przewagę.
Pekin oczywiście reaguje z oburzeniem. Rzecznik chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Lin Jian stwierdził, że „wymuszanie usuwania bezpiecznego i wysokiej jakości sprzętu z Chin” tylko zaszkodzi Europie, spowolni rozwój technologiczny i doprowadzi do strat gospodarczych. Trudno jednak spodziewać się, aby takie argumenty powstrzymały Brukselę, a zwłaszcza w obliczu rosnących napięć geopolitycznych i obaw o cyberbezpieczeństwo.
Nowy rozdział w cyfrowej polityce Unii
Choć formalna decyzja nie zapadła, to kierunek jest jasny: Europa chce w pełni kontrolować swoje cyfrowe bezpieczeństwo. Dla jednych to krok w stronę niezależności technologicznej, dla innych początek kosztownej wojny handlowej z Chinami.
Pewnym jest jednak, że jeśli zakaz wejdzie w życie, będzie to najpoważniejsze uderzenie w Huawei od czasu sankcji amerykańskich. I sygnał, że era chińskiej dominacji w europejskich sieciach telekomunikacyjnych może właśnie dobiegać końca.
Źródło: Bloomberg
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!