Rynek smartwatchy potrafi być równie wymagający jak branża smartfonów, ponieważ tutaj nie wystarczy ciekawy pomysł czy kilkuletnie doświadczenie. Liczy się aktywny rozwój, tempo aktualizacji i umiejętność dotrzymania kroku największym graczom. Gdy któryś z elementów zaczyna szwankować, to nawet rozpoznawalna marka może wpaść w poważne tarapaty. I właśnie w takiej sytuacji znalazł się TicWatch który przez lata uchodził za jedną z najciekawszych propozycji w segmencie Wear OS.
Mobvoi i dekada w świecie smartwatchy
Mobvoi, czyli firma stojąca za TicWatchami wcale nie zaczynała jako producent sprzętu. Jej korzenie sięgają technologii rozpoznawania głosu i to tam rodziły się pierwsze pomysły zanim marka przestawiła się na urządzenia ubieralne. W 2014 roku powstał system TicWear, który bazował na Wear OS, ale pozbawiony był usług Google. Rok później na rynek trafił pierwszy TicWatch, debiutujący kilka miesięcy po Apple Watchu i trafiający głównie do użytkowników szukających tańszej, ale wciąż funkcjonalnej alternatywy.
Przez następne lata Mobvoi konsekwentnie budował portfolio i zdobywał rozpoznawalność. Modele TicWatch zyskały opinię sprzętów, które nie tylko robią to, co powinny, ale potrafią wprowadzić coś świeżego. Najlepszym przykładem był TicWatch Pro z charakterystycznym, dwuwarstwowym wyświetlaczem pozwalającym wydłużyć działanie baterii bez rezygnacji z funkcjonalności. To wyróżniało markę na tle bardziej konserwatywnych rozwiązań od większych producentów.
Jednocześnie przez cały okres istnienia linii dało się odczuć, że Mobvoi to firma o sporych ambicjach, ale różnym tempie realizacji i to szczególnie jeśli chodzi o oprogramowanie. W świecie urządzeń działających pod kontrolą Google Wear OS to właśnie aktualizacje są najważniejszą walutą. A z nimi bywało różnie.
Czy to faktycznie koniec TicWatch?
Fakty mówią same za siebie: smartwatche Mobvoi zaczęły znikać z największych platform sprzedażowych. Na Amazonie wszystkie modele TicWatch oznaczono jako niedostępne, a na stronie producenta próżno szukać jakiejkolwiek sekcji poświęconej zegarkom. Tam, gdzie jeszcze niedawno firma prezentowała całe portfolio, dziś dominują urządzenia fitness, akcesoria audio i AI-dyktafon TicNote.
Co ciekawe, wciąż da się trafić na pojedyncze materiały promocyjne, np. dotyczące TicWatch Pro 5 czy TicWatch Atlas, lecz prowadzą one jedynie do stron informujących o braku możliwości zakupu. Taki rozjazd między frontem a zapleczem sugeruje zmianę strategii, a nie chwilowy przestój.

Mobvoi zapytane o przyszłość TicWatch odpowiedziało wymijająco: „nie mamy nic nowego do ogłoszenia” oraz „urządzenia otrzymają podstawowe wsparcie”. To typowy komunikat, który raczej zamyka dyskusję, niż tłumaczy, co dzieje się naprawdę. „Podstawowe wsparcie” w branży mobilnej oznacza po prostu niezbędne aktualizacje bezpieczeństwa, ale bez perspektywy dalszego rozwoju. Użytkownicy nie mają co liczyć na szybką migrację do kolejnych odsłon Wear OS, a wielokrotnie już narzekali, że aktualizacje od Mobvoi potrafiły pojawiać się z ponad rocznym opóźnieniem.
To właśnie kwestia oprogramowania mogła pogrzebać markę najmocniej. Smartwatch może mieć świetny ekran czy dobrą baterię, ale jeśli producent nie jest w stanie dostarczać nowości na czas, to konkurencja w tym Samsung, Google, Xiaomi czy OnePlus szybko go wyprzedzi. Dla użytkowników zegarków Wear OS takie zapóźnienia działają jak czerwona flaga.
Zmiana priorytetów i konsekwencje dla rynku
Wszystko wskazuje na to, że Mobvoi nie planuje już rozwoju linii TicWatch. Firma coraz mocniej inwestuje w sprzęty fitness i rozwiązania oparte na AI, co przypomina powrót do jej pierwotnych kompetencji. To całkiem inny kierunek niż rynek inteligentnych zegarków, który wymaga stałych inwestycji w software, testy kompatybilności i integrację z usługami Google.
Dla ekosystemu Wear OS to kolejny bolesny ubytek. W ostatnich latach segment opuścił Fossil, wcześniej ograniczył swoją obecność Tag Heuer, a teraz z rynku wycofuje się Mobvoi. To oznacza mniej różnorodności i mniejszą konkurencję, co na dłuższą metę nie jest korzystne ani dla użytkowników, ani dla samej platformy. Pozostają głównie giganci, tacy jak Google, Samsung i kilku mniejszych producentów.
TicWatch był przez lata ciekawym wyborem: często tańszym, ale z unikalnymi rozwiązaniami, jak wspomniany dwuwarstwowy ekran czy autorskie podejście do zarządzania energią. Niestety, innowacyjny sprzęt nie wystarczy jeśli aktualizacje software’u zamiast rozwijać produkt stają się jego największym problemem. I to właśnie historia Mobvoi najlepiej pokazuje.
Czy marka TicWatch jeszcze wróci? Teoretycznie wszystko jest możliwe. Jednak obecne działania firmy wyglądają bardziej na zamknięcie rozdziału niż chwilowe wstrzymanie produkcji.
Źródło: 9to5Google
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!