Spis treści
Ostatnimi czasy coraz większą popularność zdobywają serwisy streamingowe, wraz z ich seriami na wyłączność. YouTube też to ma, jednak szykuje niespodziankę.
Originals, czyli jak być oryginalnym
Netflix ma swoje serie “Originals”. HBO także miało swoje autorskie produkcje, NC+ też niektóre filmy ma na wyłączność. YouTube nie chcąc zostać w tyle, poszło za “modą” i otworzyło swoją serię – YouTube Originals. Produkcje realizowane głównie z pomocą największych “gwiazd” tejże platformy. Znacie? Jeśli tak, to mam dla was dobre wieści. Nie znacie? Cóż, w takim razie, szykuje się dobra okazja do zapoznania z tematem.
YouTube Originals – za darmo, ale…
No właśnie, “ale”. Zawsze musi być jakieś “ale”. Tak jest i tym razem. Seria ta bowiem do tej pory, dostępna była jedynie dla subskrybentów “Premium”, co prócz odtwarzania w tle i braku reklam, było kartą przetargową do zakupu. A skoro teraz ma być za darmo, to po co płacić, skoro resztę opcji udostępnia popularny “YTVanced”? I tu dochodzimy do meritum. Owszem, seria Originals przechodzi na tryb darmowy, jednak nie obejdzie się bez kompromisów. Te swoją drogą, pojawić się musiały, ze względu na w/w sytuację. A jakieś to kompromisy spytacie?
Reklamy. Chyba można się było tego spodziewać, Google je uwielbia, no a na czymś też trzeba zarobić, jak i dalej przyciągać klientów “Premium”. Czy to dobry pomysł? Zależy od ilości reklam. Gdy tych jest niewiele i nie są nachalne, to nie powinny nikomu przeszkadzać. W sytuacji w której w filmie reklam jest więcej, jak samego filmu, chyba nie muszę tłumaczyć jak jest to odbierane. A co z tymi, którzy płacą i brak reklam to dla nich za mało? Ekskluzywna zawartość, w postaci wyciętych scen. To chyba dobry kompromis pomiędzy wersją premium i darmową. YouTube Originals za darmo, będziecie mogli oglądać już od 24 września.
Warto przeczytać: Nowa, stabilna wersja ChromeOS już jest!
Reklamy formą płatności
Przyjrzyjmy się trochę takiemu modelowi publikacji. Czy ma to sens i przyszłość? Moim zdaniem tak, o ile nie przesadzimy z ilością reklam. Jakby nie patrzeć, podobny model od dawna oferuje telewizja. Podobny, bo za nią nadal trzeba płacić. A tutaj, dostajemy materiały, za darmo, jedyne co musimy zrobić, to poświęcić chwilę na obejrzenie reklamy, która, być może nas zaciekawi. Stąd też ostatnio popularny temat Netflixa za darmo, ale z reklamami. Moim zdaniem świetna opcja, zwłaszcza gdy ktoś chce oglądać jedynie konkretny serial od czasu do czasu. Oglądalibyście?
Swoją drogą, takie coś nawet jest popularne w grach Free to Play. O ile te nie przeginają z tzw. Pay to Win, to często, to samo co gracze “Premium” możemy otrzymać bez wydawania gotówki, oglądając reklamy. Oczywiście ilość otrzymanych punktów, obiektów czy czegoś jest mniejsza, ale jednak, nie kosztuje to nas nic.
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!