Wielokrotnie słyszeliśmy o samozapłonach telefonów różnych marek. Może to wynikać np. z “druciarskiej naprawy” bądź z powodu wadliwej baterii, tak jak to było w Galaxy Note 7, który bez dwóch zdań jest niechlubnym mistrzem w tej konkurencji. W moim rodzinnym mieście, jakim jest Lublin, doszło do samozapłonu Huawei Mate 10 Lite. Jego użytkownik, co jest dość oczywiste, wysłał telefon na gwarancję do serwisu, by wymienić go. Co na to serwis?
CCS swoją odpowiedzią Ameryki raczej nie odkrył…
Serwisowaniem smartfonów takich marek jak tytułowy Huawei, Honor, Meizu, Xiaomi, Samsung, CAT, Alcatel oraz Coolpad, zajmuje się właśnie serwis CCS. Zajmują się oni naprawami pogwarancyjnymi oraz gwarancyjnymi, pod co raczej podlega takie niefortunne zdarzenie, jak samozapłon naszego urządzenia. Przedstawię wam teraz wypowiedź (byłego) posiadacza tytułowego smartfona.
Chciałbym się podzielić ciekawą sytuacja, która mnie spotkała ze strony serwisu Huawei. To, co widać na zdjęciach to samozapłon telefonu (Huawei Mate 10). Sytuacja wyglądała następująco. Pewnego pięknego poranka telefon się zwiesił, następie przy jakiejkolwiek próbie szybkiego resetu telefon nie okazywał żadnych chęci ponownego uruchomienia – wisiał dalej. W końcu, po kilku minutach okazał się życzliwy i udało się go zresetować. Fajnie, bo pojawiła się iskierka nadziei, że będzie działał, ale to był przedsmak tego, co się stało chwilkę po pojawieniu się pięknego logo. Nie przeciągając, logo już na ekranie wyświetlacza, po chwili komunikat wpisz pin. A tu ci niespodzianka, zero reakcji na próbę wpisania pinu. 10 sekund później zaczął się hit tego modelu, obudowa w dolnej części zaczęła robić się ciepła – nie był podłączony do ładowarki. A tu nagle w dolnej części wyświetlacza pojawia się kolorowa plama, nagle słychać syczenie, podobne do palonej saletry. Przez małe otworki zaczyna wydobywać się dym. W końcu piękna kulminacja całego spektaklu. Wielkie bum. Dużo dymu oraz ognia – efekt niesamowity. Teraz tłumaczę, dlaczego telefon posiada wygięta obudowę i zbity wyświetlacz. Po efektownym bum (w dłoniach) pozbyłem się go wyrzucając na podłogę. Odruch podczas jakiegoś samozapłonu to gaszenie. Wybrałem najszybszy sposób, czyli próbę gaszenia nogami (po części skuteczna). Choć resztki po samozapłonie zostały na dywanie. Telefon został szybko wysłany do serwisu – ale jeszcze szybciej z niego wrócił
Poniżej macie zdjęcia tego smartfona, a raczej jego resztek…
Jak zareagował na to serwis? Radzę wam przełknąć, jeśli coś jecie bądź pijecie, gdyż możecie parsknąć śmiechem.
Serwis stwierdził uszkodzenie mechaniczne, na podstawie czego odmówili naprawy gwarancyjnej. Gdyby program, którego prowadzącym był Tadeusz Drozda, Śmiechu warte, był nadal emitowany, to zapewne tam by to trafiło. To jest jakieś nieporozumienie! Rozumiem, gdyby mieli jakiś niezbity dowód na to, że do zapłonu doszło z winy użytkownika, ale jeśli nie mają takiego, to dlaczego odmawiają tego, co przysługuje użytkownikowi?
Liczę na szybką reakcję Huawei Polska. Mam nadzieję, że oni chociaż zachowają się racjonalnie i zrobią to, co do nich należy, czyli pomoc klientowi. Na miejscu poszkodowanego domagałbym się też przeprosin ze strony serwisu, ponieważ dłużej byłbym pozbawiony mojego narzędzia pracy, czyli smartfona.
Uważacie takie podejście serwisu do sprawy za odpowiednie? Piszcie w komentarzach!
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!