Od kiedy Huawei zaprezentowało swojego najnowszego laptopa, nie mogłem się doczekać, by dorwać go w swoje ręce i popracować na nim. Możliwość taką dostałem w sierpniu, więc teraz mogę podzielić się z Wami swoimi wrażeniami z testów Huawei MateBook X Pro!
Huawei MateBook X Pro to konkurencja dla MacBooka
Urządzenie dostajemy w prostym pudełku, które po otwarciu ładnie eksponuje naszego laptopa. W zestawie z MateBookiem X Pro dostajemy ładowarkę USB-C z wyjściem USB-C oraz odpowiedni kabel (USB-C z obu stron). Producent dodatkowo dorzuca w zestawie stację dokującą Huawei MateDock (1x HDMI, 1x VGA, 1x USB-C, 1x USB-A). Poza tym standardowo – papierologia.
Wykonanie laptopa stoi na najwyższym poziomie, ale nie ma się co dziwić – w końcu płacimy za to niemałe pieniądze. Obudowa wykonana jest z aluminium i, w zależności od wybranego wariantu specyfikacji, dostępna w dwóch kolorach – Mystic Silver oraz Space Gray (tego opisuję w recenzji). Całość od pierwszego spojrzenia kojarzy się od razu z produktem premium.
Na pokrywie znalazło się błyszczące logo Huawei. Nie świeci się ono, jak ma to miejsce w przypadku sprzętu Amerykanów, ale i tak wygląda świetnie. MateBook X Pro jest tak wyważony tak dobrze, że klapę otwieramy jedną ręką, bez konieczności przytrzymywania drugą podstawy – boli mnie to w przypadku używania prywatnego Dell XPS 15.
Wszystko jest spasowane bardzo dobrze, nic się nie kolibie ani nie lata. Minusem jednak jest brak pianki, którą mógłbym włożyć między górę i dół laptopa – klawiatura odbija się na wyświetlaczu, gdyż urządzenie nie zostało wyposażone w żadne pianki/gumki, które by oddzielały od siebie obie części.
Po otwarciu laptopa w oczy rzucają się minimalne ramki dookoła wyświetlacza oraz ogromnych rozmiarów gładzik. Ekran Huawei MateBook X Pro ma przekątną 13,9 cala o rozdzielczości 3000 x 2000 px, jest dotykowy i błyszczący (to chyba mankament wszystkich urządzeń oferujących obsługę dotykową. Klawiatura ma delikatny skok, dzięki czemu pisanie na niej jest całkiem przyjemne i ręce nie męczą się po kilku godzinach pracy.
Po jej bokach producent umieścił głośniki, które grają przyzwoicie i czysto – do odtwarzania muzyki ze Spotify i oglądania seriali na Netflixie są aż nadto wystarczające. Niestety ze względu na błyszczącą matrycę nie polecam oglądać w dzień tych „mroczniejszych”, gdyż wszystko mocno się odbija od ekranu.
Pomiędzy klawiszami funkcyjnymi F7 oraz F8 producent ukrył kamerę do rozmów (1 Mpix), która radzi sobie całkiem nieźle przy jakimkolwiek oświetleniu (chociaż minimalnym), jednakże w ciemności raczej z niej nie skorzystacie.
Minusem umieszczenia jej tak nisko jest dość zabawna perspektywa i możliwość zaglądania do dziurek w nosie (jak się ktoś postara). Dodatkowo ciężko jest mieć oczy zwrócone w kierunku kamery, szczególnie, jeśli ktoś podczas rozmowy nie patrzy na klawiaturę, tylko na ekran.
Urządzenie stoi na czterech gumowych stopkach, a na bocznych krawędziach dolnej pokrywy znalazły się otwory służące do odprowadzania ciepła z urządzenia. Niestety grzanie się sprzętu jest sporym mankamentem Huawei Matebook X Pro. Zabawny jest jednak fakt, że laptop grzeje się wyłącznie w momencie podłączenia go do zasilania (nie ważne czy jest mocno obciążony, czy nie) – po odłączeniu ładowarki temperatura wraca do normy.
Niestety, podobnie jak w przypadku innych urządzeń tego typu na rynku, tutaj także mamy dość okrojoną liczbę złącz. Do naszej dyspozycji jest gniazdo jack 3.5 mm, 2 porty USB-C (w tym jeden Thunderbolt 3) oraz 1x USB-A 3.0. Wygląda na to, że Chińczycy idą w stronę Apple, które zarabia sporo pieniędzy na oferowaniu przejściówek i dodatkowych akcesoriów do swojego sprzętu.
Wygodnym dla mnie rozwiązaniem, którego bardzo mi teraz brakuje jest skaner linii papilarnych, który umieszczony został w przycisku zasilającym. Jego działanie jest o tyle wygodne, że przytrzymując palec dłużej podczas uruchamiania komputera, jesteśmy automatycznie zalogowani.
Niestety nie ma tutaj slotu na kartę SIM. A szkoda, gdyż wtedy urządzenie to mogłoby się stać naprawdę bliskie ideałowi. W tej sytuacji jednak jeśli ktoś decyduje się na pracę zdalną zostają 2 opcje – modem na USB lub wykorzystywanie smartfona jako hotspota.
Specyfikacja Huawei MateBook X Pro
- Wymiary i waga: 304 x 217 x 14,6 mm, 1,33 kg
- Wyświetlacz: LTPS o przekątnej 13,9 cala, dotykowy, rozdzielczość 3000 x 2000 px
- Procesor: Intel Core i7-8550U
- Karta graficzna: NVIDIA GeForce MX150
- RAM: 16 GB LPDDR3 2133 MHz
- Dysk SSD: 512 GB NVMe PCIe
- Łączność: WiFi 802.11 a/b/g/n/ac (2,4 i 5 GHz), Bluetooth, USB-A (3.0), 2x USB-C (w tym 1x Thunderbolt 3), jack 3.5 mm
- Bateria: 57,4 Wh
- Oprogramowanie: Windows 10
- Dodatkowe: skaner linii papilarnych, 4 głośniki Dolby Atmos, kamera 1 Mpix
- Kolor: Space Grey
- Cena: 7 499 zł (w momencie publikacji recenzji)
Praca na Huawei MateBook X Pro
Korzystając na co dzień z Dell XPS 15 o podobnej specyfikacji, miałem wobec MateBooka spore oczekiwania. Na szczęście nie rozczarowałem się i urządzenie bez większych trudności spełniło swoje zadanie, nie utrudniając mi pracy.
Laptop bez problemu radził sobie z obsługą aplikacji takich jak Adobe Photoshop, Illustrator oraz Premiere Pro. O ile nie był podłączony do prądu, to jego temperatura nie wzrastała zbytnio powyżej temperatury otoczenia, więc korzystało się z niego z przyjemnością. Co więcej, dzięki sporych rozmiarów gładzikowi i dotykowemu wyświetlaczowi, prezentacja treści i przewijanie ich było naprawdę wygodne (szczególnie, jeśli trzymamy laptopa na kolanach).
Z racji tego, że nie jest to sprzęt przeznaczony do gier, nie testowałem ich. Nie mam jednak zbyt dużych wątpliwości, że poradzi on sobie nawet z nowymi tytułami, choć na maksymalne ustawienia grafiki nie ma co liczyć – karta graficzna jest przeciętna.
Jeśli natomiast chodzi o czas pracy na jednym ładowaniu, to jest nieźle, choć liczyłem na trochę więcej. Przy mieszanej (Photoshop, Notepad++, Netflix) pracy na 30-50% jasności ekranu udało mi się zrezygnować z ładowarki na niecałe 5 godzin. Producent deklaruje nawet 12 godzin odtwarzania filmów, ale nie wiem w jaki sposób mógłbym to osiągnąć – raczej minimalizując wszelkie dodatkowe „pożeracze energii” i zmniejszając jasność praktycznie do zera. Jeśli ktoś jednak zamierza w pełni wykorzystywać jego możliwości, to nie liczyłbym na więcej niż 4 godziny pracy na baterii (w zależności od ustawień jasności).
Niestety podłączenie komputera do ładowania, jak wspomniałem wcześniej, sprawia, że zaczyna się on dość znacząco nagrzewać. Interesujący jest jednak fakt, że nie powoduje to spadku wydajności, więc nawet jeśli MateBook będzie naprawdę ciepły, to wciąż dostępna będzie dla nas jego pełna moc.
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!