Spis treści
Huawei P20 Lite zadebiutował w naszym kraju w marcu tego roku. Smartfon ten na trzy tygodnie stał się moim codziennym towarzyszem, przed którym stały nie lada wyzwania. Jak najnowszy średniak chińskiego producenta wypadł w testach? Czy warto rozważyć jego zakup? Zapraszamy do recenzji!
Słowem wstępu o Huawei P20 Lite
Smartfony Huawei, z “Lite” w nazwie, cieszą się ogromną popularnością. Chociaż nie należą one do najtańszych budżetowców czy średniaków, to liczne reklamy i oferty operatorów sprawiają, że wzrok wielu użytkowników kieruje się właśnie w ich stronę. Pamiętajmy jednak o tym, że nie każdy potrzebuje niesamowitej wydajności czy setek tysięcy punktów w testach benchmarkowych. Huawei P20 Lite miał być czymś co podbije serca właśnie tego grona ludzi, którzy nie potrzebują kosmicznej wydajności, a zrównoważone urządzenie. Czy plan ten się udał? Moim zdaniem odpowiedź na to pytanie jest prosta – tak. Zacznijmy jednak od początku.
Kilka suchych faktów, czyli specyfikacja P20 Lite
- Ekran IPS LCD o przekątnej 5.84 cala, rozdzielczości 2280 x 1080 pikseli i proporcjach 19:9. Zagęszczenie pikseli na poziomie 432 ppi.
- Ośmiordzeniowy procesor HiSilicon Kirin 659 o taktowaniu 2,4 GHz na rdzeniu.
- Układ graficzny Mali-T830 MP2.
- 4 GB RAM.
- 64 GB pamięci wewnętrznej, którą możemy rozbudować za pomocą kart microSD o pojemności do 256 GB.
- Aparaty tylne: 16 Mpix + 2 Mpix.
- Aparat przedni: 16 Mpix.
- Android 8.0 z EMUI 8.0.
- Bateria o pojemności 3000 mAh.
- Pozostałe: USB typu C, NFC, Bluetooth 4.2, dual SIM, czytnik linii papilarnych.
Zawartość opakowania
W pudełku nie znajdziemy niczego szczególnego. Telefon, ładowarka, kabel USB typu C, papierologia i igiełka do wyciągnięcia tacki na karty SIM. Całość zamknięta jest w białym, kartonowym pudełku z logo producenta na górnej pokrywie. Zdecydowanie brakuje jakiegokolwiek pokrowca, chociażby najzwyklejszych silikonowych plecków, nie zapewnią one pełnej ochrony, ale wystarczą na kilka pierwszych dni zanim nabędziemy coś solidniejszego. Oczywiście, w opakowaniu nie znajdziemy także słuchawek, ale to stało się w dzisiejszych czasach standardem.
Jakość wykonania i wygląd
Przy tworzeniu serii P20, Huawei poszedł za trendem rozpoczętym przez iPhone X. Jednak w przypadku średniaka chińskiego giganta charakterystyczne wcięcie jest znacznie węższe niż to w smartfonie firmy Apple. Bez wątpienia, rozwiązanie to ma swoich zwolenników i przeciwników. Ja potrzebowałem chwilę by się do tego przyzwyczaić, ale muszę przyznać że Huawei P20 Lite wygląda nieźle. Zarówno przód jak i tył pokryty jest szkłem, a ramki wykonane są z matowego metalu. Plecki są wyjątkowo podatne na zabrudzenia, co może być minusem dla estetów.
Z tyłu znajdziemy podwójny aparat, który wystaje poza bryłę urządzenia. Poniżej umieszczono diodę doświetlającą. Na środku tylnej obudowy umieszczono czytnik linii papilarnych. Na dolnej krawędzi swoje miejsce znalazło USB typu C, złącze słuchawkowe oraz głośnik. Całość sprawia dobre wrażenie. Oczywiście nie jest to flagowiec, ale jakość wykonania jest adekwatna do ceny.
Ekran
Huawei P20 Lite został wyposażony w ekran o przekątnej 5.84 cala i rozdzielczości Full HD+ (2280 x 1080 pikseli). Dodatkowo, producent umożliwił użytkownikom zmianę rozdzielczości na HD+. Oczywiście wpłynie to na jakość wyświetlanego obrazu, ale jednocześnie wydłuży czas pracy na jednym ładowaniu. Sam wyświetlacz posiada notcha (wcięcie w górnej części), którego możemy wyłączyć za pomocą ustawień. Jednak z racji tego, że mamy do czynienia z ekranem typu IPS, a nie AMOLED i tak będziemy widzieć różnicę pomiędzy wcięciem a resztą czarnego paska.
Na plus muszę zaliczyć minimalną jasność i świetne kąty widzenia. Kolory także są odpowiednio nasycone. Minusem wyświetlacza zastosowanego w Huawei P20 Lite jest maksymalna jasność. Ostatnie tygodnie rozpieszczają nas słońcem i korzystanie z telefonu w takie dni bywało utrudnione. I to tak naprawdę jedyny minus, którego doszukałem się w wyświetlaczu testowanego urządzenia.
Bateria
Czas pracy na jednym ładowaniu jest dla mnie jedną z najważniejszych kwestii. Jak wypadł P20 Lite? Przeciętnie, a momentami i słabo. Przy normalnym użytkowaniu udało mi się osiągnąć około 4-4,5 godzin czasu włączonego ekranu co przekładało się na jeden dzień pracy. Znacznie gorsze wyniki osiągałem przy włączonej lokalizacji czy Bluetooth. Tutaj SoT spadał do nawet 3-3,5 godziny, a to już nie wystarczało by na pełny dzień korzystania z telefonu. Oczywiście Huawei oferuje w P20 Lite szybkie ładowanie. Baterię o pojemności 3000 mAh naładujemy od 0% do 100% w około 1,5 godziny.
Aparat
W kwestii zdjęć muszę przyznać, że jest dobrze. Kolory są ładne, a szczegóły odpowiednio odwzorowane. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Gdy powiększymy zdjęcie, zobaczymy rozmyte krawędzie czy szumy, ale nie zmienia to faktu, że fotografie wykonane przy pomocy Huawei P20 Lite będą na tyle dobre, że będziemy mogli bez problemu zobaczyć je na większym ekranie czy umieścić w mediach społecznościowych. W słabszym świetle jest gorzej, ale nadal akceptowalnie.
Bardzo podobnie wypadł w testach przedni aparat. Zdjęcie typu selfie są niezłe i powinny zadowolić większość statystycznych użytkowników. Huawei wyposażył aplikację aparatu w bardzo przydatne funkcje zaczynając od trybu profesjonalnego (możliwość dostosowania ostrości, ISO, balansu bieli i czasu naświetlenia), poprzez tryb portretowy (efekt rozmycia), kończąc na takich funkcjach jak HDR, malowanie światłem czy filtry.
Codzienność z Huawei P20 Lite
Zacznijmy od testów benchmarkowych, do których ja nie przykładam większej wagi, ale wiem, że dla wielu użytkowników jest to kluczowa kwestia przy wyborze nowego urządzenia. Huawei P20 Lite w teście AnTuTu osiągnął 85855 punktów, a w GeekBench 4 – 919 punktów w teście jednego rdzenia oraz 3599 punktów w teście wielu rdzeni. Biorąc pod uwagę cenę smartfona, nie są to rewelacyjne wyniki (podobne wartości osiąga np. Xiaomi Redmi 5 Plus, który kosztuje w Polsce 749 zł lub 849 zł w zależności od wersji).
Jednak korzystanie z Huawei P20 Lite było całkiem przyjemne. Smartfon dobrze radził sobie z mediami społecznościowymi czy przeglądaniem internetu. Gorzej wypadał podczas grania w gry. Tutaj było widać spadki klatek, a telefon dość szybko się nagrzewał. Zdarzają się przycięcia animacji czy błędy. Jeden z nich możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu. Mam nadzieję, że Huawei poprawi to wraz z kolejną aktualizacją, bo taki komunikat potrafił pojawić się praktycznie codziennie. I to jedyny błąd jaki odnalazłem w EMUI 8.0. Oprócz tego system działa wręcz rewelacyjnie.
Najnowszy średniak chińskiego giganta gra zaskakująco dobrze. I to zarówno przez głośnik jak i korzystając z słuchawek. Dźwięk jest czysty i wyraźny. Nie jest to poziom, który może zadowolić audiofila, a nawet jest dużo gorzej niż w flagowcach, ale jak na urządzenie z niższej półki cenowej jest naprawdę dobrze. Na duży plus muszę zaliczyć wręcz fenomenalne rozpoznawanie twarzy. W przypadku modelu P20 Lite przestałem korzystać z czytnika linii papilarnych (który i tak działa bardzo dobrze) i całkowicie przesiadłem się właśnie na odblokowywanie telefonu za pomocą rozpoznawania twarzy. Urządzenie nie ma problemu z rozpoznaniem nas nawet w gorszym świetle. Podsumowując – Huawei P20 Lite jest naprawdę ciekawym urządzeniem, które, chociaż ma kilka minusów, może się podobać.
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!