Chiński gigant, Huawei, zdecydowanie podpadł Amerykanom. Trump nie odpuszcza i stara się coraz bardziej im dokopać. Teraz dochodzą do tego zarzuty stawiane przez FBI dotyczące kradzieży technologii praktycznie niezniszczalnego ekranu do smartfonów.
Czyżby Huawei rzeczywiście miał coś za uszami tym razem?
Pewien mały amerykański startup, Akhan Semiconductor, stworzył szkło, które może być stosowane do ekranów w smartfonach. I nie było to zwyczajne szkło, bowiem, zdaniem twórcy, Adama Khan’a, jest 6 razy mocniejsze i 10 razy bardziej odporne na zarysowania niż dotychczasowe rozwiązania. Zawdzięcza to pokryciu jednej strony bardzo cienką warstwą ze sztucznego diamentu. Liczył na to, że będzie mógł dać licencję producentom smarfonów na stosowanie jego dzieła w ich urządzeniach. Przyznam, że jeżeli by mu się to udało, to mogłaby być to mała rewolucja w tej dziedzinie.
Reasumując, Khan wysłał w maju ubiegłego roku bardzo dobrze zabezpieczone to szkło do laboratorium w San Diego, które należy do Huawei. I tu właśnie zaczyna się cały ambaras. Ci mieli zwrócić je w ciągu 60 dni. Nie dotrzymali jednak słowa i ostatecznie w sierpniu trafiło do rąk twórcy. Okazało się, że było złamane oraz brakowało małych odłamków. Zaczął podejrzewać, że został wykorzystany i Chińczycy próbowali ukraść jego wynalazek. Całą sprawę zgłosił do FBI. Federalni nie puścili tego płazem i zajęli się sprawą. Ich eksperci zbadali połamane szkło i doszli do wniosku, że prawdopodobnie w laboratorium Huawei potraktowano je bardzo mocnym laserem. Twórcy postanowili skontaktować się z jednym z inżynierów Huawei. Ten przyznał, że pobrali próbkę i wysłali ją do ich rodzimego kraju. To było równoważne z naruszeniem praw eksportowych USA, ponieważ diament należy do materiałów z zastosowaniem wojskowym. Oznacza to, że pogwałcono przepisy dotyczące międzynarodowego handlu bronią (ITAR).
Zobacz też: Polska musi wybrać pomiędzy Huawei, a amerykańską bazą Fort Trump
Targi CES miejscem spotkania dwóch stron
W styczniu tego roku obie firmy się spotkały w celu wyjaśnienia tej sytuacji. FBI postanowiło wtrącić swoje trzy grosze i wyposażyli Khana i jego współpracownika, Shurboffa, w sprzęt szpiegowski, którym mogli nagrywać rozmowę z przedstawicielami Huawei. Przy rozmowie Han, czyli inżynier, z którą kontaktowali się wcześniej, pojawiła się wraz z Jeniffer Lo, starszą kierowniczką ds. zaopatrzenia w Huawei. Stanowczo zaprzeczały, jakoby naruszyli jakiekolwiek przepisy, lecz nie zanegowały tego, że próbka była wysłana do Chin.
W pewnym momencie nawet zaczęły się zastanawiać, czy aby nie są na podsłuchu w tym momencie. Nie wiedziały nawet, że miały rację. Powiedziały też, że nie wiedzą nic na temat tego, jakoby szkło zostało uszkodzone przez ich firmę. Potem próbowały nawiązać współpracę, by być pierwszą firmą, która zastosuje tę technologię. Nie trzeba chyba dodawać, że to nie miało prawa się udać. Poszkodowany, oczywiście, odmówił, a Lo powiedziała, że może przez to stracić pracę. Prawdopodobnie próbowała zagrać na jego emocjach, by uległ, lecz nie dał się. Po tym wszystkim FBI zapukało do drzwi laboratorium w San Diego. Niestety, nieznany jest aktualny stan sprawy.
Zobacz też: W ubiegłym roku Huawei prawie dogoniło Apple, a Xiaomi przegoniło OPPO!
To może źle się skończyć
Ostatnie sytuacje źle wróża przyszłości chińskiego producenta. Tak jak wcześniej nie było żadnych konkretnych dowodów do zarzutów stawianych wobec Huawei, tak to może być bardzo problematyczne, by wyjść z tego cało. Nie da się zaprzeczyć, ale USA, szczególnie teraz, pod rządami Donalda Trumpa, ma bardzo duży wpływ na cały świat. Może nadejść taki dzień, że Ameryka “zgniecie” chińskiego giganta. Pewne jest jedno, takie zagrywki ze strony Chińczyków nie powinny mieć w ogóle miejsca i sami są winni temu wszystkiemu. Mam jednak nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze i koniec końców Huawei naprawi swoje błędy, a USA trochę im odpuści.
Co sądzicie o tej sytuacji? Uważacie, że takie praktyki są akceptowalne?
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!