Tyle się mówi obecnie, żeby nie kupować fajerwerków na Sylwestra. Tu i tam słychać głosy przeciwników strzelania, ale jakby postarać się to obejść? Zwierzęta będą zadowolone, ale czy tak będzie z klientami produktów Apple? Nie wydaje mi się. W końcu rozchodzi się o wybuch iPhone XS Max w kieszeni jednego z użytkowników.
Sytuacja groźna, jednak bez większych konsekwencji
Nie ma się co oszukiwać, ponieważ każdy producent ma mniejsze bądź większe problemy w swojej historii. Do tych niechlubnych włączają się wybuchające telefony. Już nie raz słyszeliśmy o tym, że smartfon jakiegoś producenta wybuchł gdzieś tam. Teraz problem ten dosięgnął Apple i ich iPhone XS Max.
Gdy dochodzi do takich „cudów”, to kończą się śmieszki. Telefon w kieszeni może przyprawić niemałe kłopoty, gdy zacznie się palić, czy eksploduje. Jeśli w porę go odsuniemy najdalej jak to możliwe od ciała, to powiedzmy, że nic nam nie grozi. Jednak nie zawsze się tak uda. Poznajcie historię Josha z Ohio, któremu wybuchł trzytygodniowy telefon.
Zobacz też: iPhone XS w rękach fana chińskiej elektroniki. Pierwsze spotkanie ze sprzętem Apple!
Na wstępie zaznaczę, że nic złego na szczęście się nie stało. Poza chwilami grozy i swego rodzaju traumą, Josh wyszedł z tego bez szwanku. Według jego relacji, telefon trzymany na tylnej kieszeni spodni, zaczął nagle robić się bardzo ciepły. Do tego dochodzi zielony i żółty dym, który się z niego wydobywał. Musiał jak najszybciej opuścić pokój, w którym znajdowały się inne pracownice. Wszystko po to, aby móc zdjąć spodnie i buty. Wtedy dym przekształcił się w ogień, który szybko został ugaszony. Można powiedzieć, że chłopak miał szczęście w nieszczęściu. Sam zresztą przyznaje, że był rozczarowany tą sytuacją a szczególnie wtedy, kiedy zobaczył ogień.
Josh dostał ofertę nowego iPhone, w ramach „wymiany” za ten po pożarze. Niestety, według niego takie rozwiązanie nie jest najlepsze, ponieważ to pójście na łatwiznę. Coś w stylu „masz nowy i siedź cicho”. Dlatego właśnie rozważa on podjęcie kroków prawnych, aby uzyskać co mu należne za takie dodatkowe emocje.
Reakcja Apple
Josh jest zawiedziony tym, w jaki sposób potraktowano jego osobę. Tego samego wieczora poszedł do Apple Store i przez 20 minut odpowiadał na pytania pracowników. Następnie czekał 40 minut po tym, jak zabrano telefon na zaplecze. Po powrocie pracownika, dostał nowy telefon i tyle.
Producent iPhone XS Max nie pozostawił sytuacji bez interwencji. Od razu rozpoczęli oni intensywne dochodzenie, które ma na celu wyjaśnić co takiego i dlaczego się stało. Na przyszłość lepiej, żeby takie sytuacje się nie powtarzały. Z racji tego, że jest to pierwsza sytuacja z tym modelem telefonu Apple, mamy nadzieję, że będzie ona ostatnią. Niedawno miała miejsce podobna sytuacja, jednak z iPhone X – nadal nie znaleziono przyczyny wybuchu.
Ktoś z was miał styczność z równie nieprzyjemną sytuacją? Jak byście zareagowali na takie coś?
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!