Smartfon pełen sprzeczności, czyli recenzja Motoroli One Fusion+

Motorola One Fusion+

Motorola One Fusion+ to bardzo specyficzny smartfon. Wydajnością, dużym ekranem i niezłym czasem pracy na jednym ładowaniu pozytywnie mnie zaskoczył. Pod pewnymi względami jednak skreślam go całkowicie. Dlaczego? Czym są te aż tak poważne wady?

Specyfikacja Motorola One Fusion+

  • Wymiary i waga: 162.9 x 76.4 x 9.6 mm, 210 g
  • Wyświetlacz: IPS, 6.5 cala, FullHD+, 19.5:9, HDR10
  • SoC: Snapdragon 730 z grafiką Adreno 618
  • RAM: 6 GB
  • Pamięć wewnętrzna: 128 GB (z możliwością rozszerzenia poprzez kartę pamięci microSD)
  • Aparat główny: 64 Mpix (f/1.8) + 8 Mpix (f/2.2, obiektyw szerokokątny) + 5 Mpix (f/2.2, obiektyw macro) + 2 Mpix (f/2.2, wykrywanie głębi)
  • Aparat przedni: 16 Mpix (f/2.0)
  • Bateria: 5000 mAh wraz z obsługą szybkiego ładowania 15 W
  • Oprogramowanie: Android 10 (Android One)
  • Łączność: Wi‑Fi 802.11 a/b/g/n/ac, Bluetooth 5.0, USB typu C
  • Dodatkowe: czytnik linii papilarnych
  • Cena w momencie pisania: 1399 zł

Motka One Fusion+ jest naprawdę duży

Gdy pierwszy raz wziąłem tego smartfona do ręki, od razu stwierdziłem, że nie jest to urządzenie dla każdego. Waży on 210 gramów, tak więc nie należy do lekkich. W połączeniu z dużym ekranem sprawia to, iż najlepiej sprawować będzie się w dużych, męskich dłoniach. Drogie panie, spokojnie, wcale nie czyni Was to gorszymi. Po prostu niewygodnie się go użytkuje, nawet ja miałem z tym problemy, a nie mam szczególnie małych dłoni. Polecam przed zakupem sprawdzić, czy na pewno jego gabaryty będą Wam odpowiadały.

Smartfon pełen sprzeczności, czyli recenzja Motoroli One Fusion+

Jeśli chodzi o jakość wykonania, to nic szczególnego. Jego plecki wykonane są z plastiku, co w moim mniemaniu, w tej cenie, jest może i nadal do zniesienia, ale mogłoby to być już szkło. Dodatkowo, nieco trzeszczą, czuć luzy pod obudową.

Smartfon pełen sprzeczności, czyli recenzja Motoroli One Fusion+

Na prawym boku urządzenia ulokowano dedykowany przycisk, który wywołuje Asystenta Google, przyciski regulacji głośności oraz przycisk zasilania. Ten pierwszy i ostatni mają fakturę, dzięki czemu po ciemku bez problemu odróżnimy który to który. Uważam jednak, że mało kto z tego skorzysta, bowiem w zestawie znajdziemy sylikonowy case. W moim mniemaniu, jego noszenie to wręcz obowiązek w celu poprawienia nie tyle ochrony, co lepszego trzymania się dłoni.

Smartfon pełen sprzeczności, czyli recenzja Motoroli One Fusion+

Na górnej krawędzi bryły urządzenia z kolei znajdziemy tackę na karty SIM, pomocniczy mikrofon oraz miejsce, z którego wysuwa się nam aparat. Po przeciwnej stronie producent umieścił port słuchawkowy, złącze USB typu C, mikrofon do rozmów oraz głośnik multimedialny.

Ekran jest dość duży, co nie spodoba się każdemu

Motorola One Fusion+ wyposażona jest w 6.5-calowy ekran IPS o proporcjach 19.5:9. Jego rozdzielczość To FullHD+ i obsługuje HDR10, co jest przydatne podczas, gdy oglądamy dużo filmów lub seriali. Otaczające go ramki są dość małe i nie posiada on żadnego wcięcia, ponieważ posiada wysuwany przedni aparat.

Smartfon pełen sprzeczności, czyli recenzja Motoroli One Fusion+

Jeśli chodzi o jego nasycenie czy kontrast, to nie wychyla się ponad konkurencję. Ot typowy ekran IPS w średniaku. Minimalna jasność zasługuje jednak za pochwałę, bowiem jest naprawdę minimalna, co ja jako “nocny marek” uznaję za zaletę. Muszę się jednak przyczepić tej maksymalnej – w pełnym słońcu średnio cokolwiek było widać.

Wydajnościowo mnie nie zawiódł, ale…

Snapdragon 730 w połączeniu z 6 GB pamięci operacyjnej w zupełności wystarczył mi do codziennych zastosowań. Mam tu na myśli social media, przeglądanie internetu oraz od czasu do czasu jakaś prosta gierka. Przełączanie się między aplikacjami, jak i samo ich uruchamianie było szybkie i płynne. Zauważyłem jednak to, że Motorola One Fusion+ lubi sobie czasem ubić działające w tle aplikacje, ale to sporadycznie. Udało mi się z pamięci wywołać JakDojadę odpalone ok. 10 godzin wcześniej. Jest jednak pewien problem, mianowicie nawigacja. Jadąc pociągiem chciałem sprawdzić, gdzie już jestem, a tu zonk. Tak, tak, wiem, zasięg mógł być tu wielką przeszkodą, ale co innego bardziej zwróciło moją uwagę, to, iż ciągle pokazywały mi mapy to, że jestem zwrócony ku północy.

Smartfon pełen sprzeczności, czyli recenzja Motoroli One Fusion+

Było to dla mnie bardzo uciążliwe, bowiem w Warszawie do której to jechałem chciałem posłużyć się nimi do nawigacji po mieście, a wtedy pojawiło się dodatkowo losowe przeskakiwanie mojej pozycji o ok. 10-20 metrów. Bardzo często używam smartfonu jako nawigacji, co sprawia, że ja muszę przekreślić ten smartfon w moich oczach. Dostrzegłem też dziwny problem z nawigacją gestami, a dokładniej z tym cofania. Nie zawsze, mimo prawidłowego jego wykonania, ten działał poprawnie. Być może w najbliższej aktualizacji to poprawią.

Smartfon pełen sprzeczności, czyli recenzja Motoroli One Fusion+

Nie mogę jednak ciągle na niego narzekać, prawda? Na pochwałę zasługuje bardzo szybki i dokładny czytnik linii papilarnych, który ulokowany jest na pleckach. Uważam to za sporą zaletę, gdyż te w ekranie wydają mi się mało wygodne, a do tego są zauważalnie wolniejsze. Być może kiedyś będą one tak samo szybkie, ale na ten moment uznaję “tradycyjny” czytnik za lepszy.

Smartfon pełen sprzeczności, czyli recenzja Motoroli One Fusion+

Nie mogę też przejść obojętnie obok jego głośnika. Jest on co prawda pojedynczy, ale gra tak głośno i czysto, że naprawdę zasługuje na swoje 5 minut. Byłem w sporym szoku, bo chyba jeszcze nigdy dotąd nie spotkałem się z aż tak dobrym głośnikiem multimedialnym w żadnym smartfonie. Zero szumów, zniekształceń – nawet na najwyższym poziomie głośności. Do tego wcale tak bardzo nie brakuje mu tak bardzo basu, co jest częstym zjawiskiem w takich głośnikach. A skoro już mówię o głośniku, ten do rozmów jest bardzo mały. Trzeba dobrze przyłożyć telefon do ucha, aby słyszeć wyraźnie drugą osobę.

Smartfon pełen sprzeczności, czyli recenzja Motoroli One Fusion+

Tradycyjnie, poniżej dorzucam także screeny z benchmarków.

Raczej nie będziemy często sięgać po ładowarkę

Motorola One Fusion+ zasilana jest baterią o pojemności 5000 mAh. Pracując ciągle na LTE osiągałem wynik ok. 5.5 godzin czasu pracy na włączonym ekranie. Jak mam być szczery, spodziewałem nieco lepszego wyniku, ale jest nieźle. W trybie mieszanym myślę, że realnym wynikiem będzie mniej więcej 8 godzin SoT-u. To dość przystępny wynik, biorąc pod uwagę to, że smartfon ten ma niemały ekran.

Aparat jest całkiem niezły

Z tyłu znajdziemy zestawienie czterech aparatów. Oprócz głównego oczka, znajdziemy tutaj obiektyw szerokokątny, obiektyw do zdjęć macro oraz pomocnicze oczko przy wykrywaniu głębi.

Smartfon pełen sprzeczności, czyli recenzja Motoroli One Fusion+

W ciągu dnia jest naprawdę nieźle. Bardzo dobrze radzi sobie tryb HDR, dzięki czemu zdjęcia wyglądają o wiele lepiej. Przy użyciu głównego obiektywu uzyskamy zdjęcie bez sztucznego wyostrzania oraz z bardzo żywymi barwami. W trybie 64 Mpix zrobimy bez problemu zdjęcie, które potem będziemy mogli wykadrować wedle naszych upodobań. Obiektyw szerokokątny, jak to w średniakach w tych okolicach cenowych, jest średni. Mało detali, barwy nie są już tak żywe, choć nadal wyglądają w porządku.

W nocy natomiast dużo poprawia dedykowany tryb nocny dla głównego obiektywu. Ładnie usuwa nadmierne prześwietlenia, ale i rozjaśnia je tam, gdzie trzeba, dzięki czemu zdjęcie wygląda znacznie lepiej. Jeśli chodzi o oczko z szerokim kątem widzenia – nawet nie ma co robić zdjęć po zmroku nim. Zero szczegółów, a do tego na ciemnym tle pojawiają się białe piksele.

Aparat macro całkiem dobrze sobie radzi. Zrobimy nim bez problemu przyzwoite zdjęcia naturze z bliska. Nie zapominajmy jednak, to tylko 5 Mpix, nie oczekujmy cudów.

Przedni aparat jest również w porządku. Zdjęcie jest takie, jakie powinno być, czyli jasne, dość szczegółowe oraz żywe. Co do samego wysuwanego mechanizmu, nie budził on moich zastrzeżeń podczas testów. Nawet po niefortunnym upadku (kiedy był schowany), ten działał dalej tak, jak trzeba.

Smartfon pełen sprzeczności, czyli recenzja Motoroli One Fusion+

Wszystkie zdjęcia w pełnej rozdzielczości znajdziecie na Dysku Google.

W kwestii wideo, Motorola One Fusion+ pozwala na nagrywanie w 4K przy 30 kl/s. Nie posiada elektronicznej, ani tym bardziej optycznej, stabilizacji obrazu, co widać. Jednakże filmy nim nagrane wychodzą w porządku jak na tę cenę. Ekspozycja jest płynnie zmieniana, tak samo punkt ostrości, którego tez nie gubi w ruchu.

Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!