10 miesięcy z chińskim laptopem za 800 złotych od Chuwi. Jak się sprawdza?

10 miesięcy z chińskim laptopem za 800 złotych od Chuwi. Jak się sprawdza?

Już niedługo minie 10 miesięcy od kiedy zacząłem korzystać z chińskiego, taniego laptopa. Myślę, że taki okres w zupełności wystarczy aby móc dobrze ocenić tego typu sprzęt.

Dlaczego akurat chiński laptop?

W ubiegłe wakacje, będąc zmęczony ciągłą pracą na komputerze stacjonarnym, postanowiłem poszukać sobie jakiegoś laptopa. Nie chciałem jednak wydać zbyt wiele pieniędzy, wszak moja studencka kieszeń nie jest zbyt głęboka. Przeliczyłem więc swoje oszczędności i ruszyłem w bój.

Początkowo na celownik wziąłem używane, popularne laptopy, ale szybko z nich zrezygnowałem. Dlaczego? Urządzenia te w większości charakteryzują się kiepskimi matrycami, zużytymi i słabymi bateriami oraz niezbyt poręcznymi bryłami. Wiadomo, mają one swoje plusy w postaci całkiem dobrej wydajności oraz możliwości upgrade’u. To nie były jednak moje priorytety.

Postanowiłem zapoznać się z ofertą chińskich producentów laptopów. Bardzo szybko wyszukałem podstawowe wady i zalety tego typu sprzętu, jak i również zrozumiałem co powinienem oczekiwać. W sieci szczególnie sporą popularność zyskiwało kilka modeli, między innymi Jumper EzBook 3 Pro i Chuwi LapBook 12.3.

Z tych dwóch podanych zdecydowałem się na produkt od Chuwi, co jest zasługą przeceny. Notebook ten znalazł się w świetnej promocji w chińskim sklepie GearBest, dzięki której nabyłem nowy egzemplarz LapBooka za niecałe 800 złotych. Dodatkowym plusem tej oferty była darmowa wysyłka z polskiego magazynu za pośrednictwem kuriera.

Co mi się w nim podoba

Sprzęt ten ma wiele ogromnych plusów. Co ważne, sporo jego zalet nabiera większego znaczenia gdy patrzymy na nie przez pryzmat niskiej ceny. Zacznijmy od specyfikacji – do poszczególnych jej elementów odniosę się później.

  • wyświetlacz IPS o przekątnej 12,3 cala i rozdzielczości 2736 x 1824 pikseli (proporcje 3:2);
  • procesor Intel Celeron N3450 (4 wątki; 4 rdzenie po 1,1 GHz; 2,2 w trybie Turbo Boost; 2 MB cache) wraz z układem graficznym Intel HD Graphics 500;
  • chłodzenie pasywne;
  • 6 GB pamięci RAM DDR3; 64 GB pamięci wbudowanej eMMC z możliwością rozbudowy o dysk M2 o rozmiarze 2242;
  • porty: gniazdo ładowania, USB 3.0, USB 2.0, microSD, miniHDMI, Jack 3,5 mm, Kensington Lock;
  • WiFi Dual Band 802.11b/g/n/ac; Bluetooth 4.0;
  • waga laptopa: 1,38 kg;
  • wymiary: 29,9 x 22,2 x 1,75 cm;
  • ogniwo o pojemności 4800 mAh (36,5 WH);
  • Windows 10 Home z możliwością jego zmiany.

Mobilność

Laptop waży 1,4 kilograma, dzięki czemu nie ciąży w plecaku lub torbie, a jednocześnie daje poczucie solidności – sprzęt wydaje się być o wiele droższy. Dodatkowo LapBook jest dosyć mały (przekątna jego ekranu to zaledwie 12,3 cala) i cienki. Ten zestaw cech sprawia, że mając go w plecaku ani nie odczuwamy jego wagi, ani jego rozmiarów.

Na tę mobilność składa się również bateria. Zamontowane tutaj ogniwo nie należy do najlepszych, jednak pozwala na około 6 godzin pracy (pewna część konkurencji w tej kategorii potrafi nieco więcej). To jest jednak znacznie dłużej niż w przypadku używanych, kilkuletnich laptopów dostępnych za podobne pieniądze. Podobnie jak smartfona – notebooka rano odpinam od ładowarki i podpinam dopiero w nocy.

LapBook 12.3 to mój idealny, codzienny towarzysz. Niemalże zawsze mam go przy sobie w plecaku i zabieram go wszędzie tam, gdzie się wybieram. Bardzo chętnie korzystam z niego podczas zajęć na laboratoriach, na auli wykładowej czy w kawiarni.

Ekran – jego ogromna zaleta i jednocześnie przekleństwo

Nie ma co się rozpisywać, LapBook 12.3 został wyposażony w tę samą matrycę co… Surface 4 Pro. Mamy tutaj wyświetlacz IPS o przekątnej 12,3 cala i rozdzielczości aż 2736 x 1824 pikseli (proporcje 3:2), co daje aż 267 pikseli na cal.

Czcionki są tutaj bardzo ostre, kolory są świetnie odwzorowane, a czernie niezwykle głebokie. Do plusów również trzeba doliczyć powłokę matową, dzięki której światło słoneczne nie odbija się w ekranie.

10 miesięcy z chińskim laptopem za 800 złotych od Chuwi. Jak się sprawdza?

Taki ekran to również ogromne przekleństwo tego sprzętu. Uwaga, dotyczy to Linuksa. Korzystanie z wielu środowisk graficznych, zwłaszcza z tych lżejszych, jest niewygodne, bowiem intefejsy nie skalują się do wyświetlacza HiDPI. Również i wiele aplikacji nie chce się skalować, a co za tym idzie – nie są one zdatne do użytku.

Wysoka rozdzielczość ekranu znacznie utrudnia korzystanie z Pingwinka i nie pozwala na używanie lekkich, idealnie nadających się dla tego sprzętu nakładek takich jak XFCE czy LXDE.

Klawiatura oraz jakość wykonania

Klawiatura, choć niewielka, jest naprawdę wygodna. Ba! Nie mam drugiej takiej, na której pisałbym tak szybko i “celnie” jednocześnie, a co ważne – przy komputerze stacjonarnym mam Logitech K780, czyli model, który daje ogromną przyjemność z pisania. Logitech jednak nie aż tak wygodny, jak klawiatura w Lapbooku. Przyczepić się tutaj można tylko do jednego elementu – kiepskiego tworzywa sztucznego, z którego zbudowane zostały klawisze. Do tej pory jednak żaden klawisz ani się nie wytarł, ani tym bardziej nie pękł. Przydałoby się również podświetlenie, choćby jednostopniowe.

10 miesięcy z chińskim laptopem za 800 złotych od Chuwi. Jak się sprawdza?
Klawiatura w Lapbooku jest bardzo wygodna

Nie ma co się oszukiwać, Chuwi LapBook 12.3 został wykonany niemalże jak urządzenie flagowe. Prawie całą obudowę wypełnia aluminium – jedynie klapka dysku SSD oraz ramka ekranu zostały wykonane z plastiku. Wiemy jak to jest w przypadku szorstkiego aluminum – obudowa się rysuje, jednak wytarcia te nie są zbyt głębokie i widoczne.

Co zdecydowanie mi się nie podoba

Wydajność

Niestety, dwuletni, budżetowy procesor mobilny jest wąskim gardłem tego sprzętu. Celeron N3450 nie jest demonem prędkości, ale czego się można spodziewać po nowym laptopie za kilka “stówek”? Po uruchomieniu w tle kilku aplikacji spadek wydajności jest zauważalny, choć nie jest aż tak drastyczny jak można sobie wyobrazić. Spokojnie jestem w stanie jednocześnie korzystać z Google Chrome, Telegrama, Spotify oraz edytora kodu – na przykład Visual Studio. Tak, możemy na tym sprzęcie uruchomić Microsoft Visual Studio 2017 i wygodnie z niego korzystać. Sam jednak chętniej korzystam ze znacznie lżejszej jego odmiany kryjącej się pod nazwą Visual Studio Code.

Co ważne, nowe, chińskie laptopy są wyposażone w znacznie wydajniejszy procesor Intel Gemini Lake z układem graficznym UHD 600. Według zagranicznych recenzji, zestaw ten pozwala na znacznie wygodniejszą i szybszą pracę.

10 miesięcy z chińskim laptopem za 800 złotych od Chuwi. Jak się sprawdza?
Lapbook 12.3 jest niewielkim i “chudym” laptopem

Ekran

O minusach tego ekranu co nieco napisałem już wcześniej. Błędne skalowanie się interfejsu na Linuksie to naprawdę spory problem. Warto jeszcze wspomnieć o tym, że taka rozdzielczość negatywnie wpływa na pracę baterii. Tak, laptopy z niemalże takimi samymi ogniwami i rozdzielczościami maksymalnie Full HD pozwalają na około godzinę dłuższą pracę, w porównaniu do dzisiaj opisywanego LapBooka.

Touchpad

Tak, touchpad to jeden z większych problemów tego sprzętu. Jednak nie wynika on z samego w sobie urządzenia a ze sterowników. Systemy – nieważne czy to Windows, czy Linux – nie interpretują tego hardware’u jako touchpada, a jako urządzenie wskazujące. To bardzo ważne, bowiem przez ten błąd nie możemy ani wyłączyć touchpada skrótem klawiszowym, ani tym bardziej nie możemy modyfikować gestów. Tak, sprzęt ten ma wpisane w siebie kilka gestów i nie da rady ich wyłączyć, a jeden z nich jest naprawdę denerwujący – powiększanie i zmniejszanie za pomocą dwóch palców. Często, przy przewijaniu strony internetowej, niechcący zmieniam rozmiar wyświetlanego obrazu.

To, że nie jest ten touchpad interpretowany poprawnie negatywnie wpływa również na pisanie. Podczas klikania w klawiaturę system nie blokuje touchpada, przez co często  przesuwam sobie kursor. Na szczęście na Windowsie możemy zainstalować program Touchpad blocker, która robi dokładnie to, na co wskazuje jego nazwa. Niestety, na Linuksie podobne narzędzia nie chcą działać.

Czy kupiłbym go ponownie?

Często czytam opinie, w których to mówi się o tym, że laptopy te nie nadają się do niczego, a to głównie za sprawą ich przeciętnej wydajności oraz braku możliwości rozbudowy. Dodaje się również, że kompletnie lepszym wyborem są używane, starsze laptopy. To nie jest do końca prawda. Sprzęty te faktycznie nie są wydajnościowymi potworami, ale pozwalają na naprawdę wygodną pracę, a nad wcześniej wspomnianymi starszymi urządzeniami górują jakością wykonania, ekranami oraz przede wszystkim mobilnością.

Powyższe wady i zalety dzieli większość tanich, chińskich laptopów, choć muszę zaznaczyć, że sporo nowych notebooków nie ma problemów z wsparciem dla HiDPI i obsługuje Windows Precision Drivers, dzięki czemu touchpady działają prawidłowo.

Czy kupiłbym go ponownie? Nie wziąłbym drugi raz LapBooka 12.3, ale zdecydowanie wybrałbym inny chiński model za podobną kwotę, zwłaszcza taki z procesorem Gemini Lake, ekranem Full HD (a nie 2K) i touchpadem z Windows Precision Drivers.

A Wy korzystaliście z tanich laptopów z Chin? Dajcie znać w komentarzu!

Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!