W czasach kiedy dane o użytkownikach internetu są niekiedy cenniejsze od złota, Meta wychodzi naprzeciw obawom wielu z nich i obiecuje, że nie ma zamiaru sprzedawać informacji o ich aktywności. Czy korporacji można wierzyć?
Nadszarpnięte zaufanie
Meta, która jest właścicielka Facebooka, Instagrama i Messengera próbuje uratować swoja twarz po kilku znaczących incydentach, w tym także jednym dotyczącym wycieku danych oszałamiającej ilości osób w liczbie 1,5 miliarda. Trudno zatem podejść do nowej polityki prywatności z pełnym zaufaniem, ale trzeba przyznać, że nowy sposób prezentacji informacji, których większość nawet nie czyta, jest krokiem w dobrą stronę. Firma oświadczyła, że chce w ten sposób sprawić, aby użytkownicy ich serwisów czuli się bezpieczniej.
Cenne dane
Celem nowej polityki prywatności było także podkreślenie, że Meta nadal nie zbiera danych i nie ma zamiaru ich sprzedawać. Stwarza to ciekawy kontrast w odniesieniu do zeznań jednej z pracownic firmy, która oskarżyła Metę o bardzo nieetyczne podejście do kwestii budowania podziałów i wręcz nakręcania spirali ekstremizmu na Facebooku. Nowa polityka prywatności może zatem być próbą odzyskania zaufania użytkowników. Meta w bardzo przejrzysty sposób tłumaczy w nim, w jaki sposób wykorzystują dane w ramach ich usług, dodając pomocne linki, które ułatwią zmianę wszelkich ustawień bezpieczeństwa konta. Ważnym punktem jest też rozwinięcie zasad, które decydują o tym, kiedy i w jakich sytuacjach Meta może banować konkretne konta. Po serii niedawnych głośnych przypadków, które nie ominęły również naszego kraju, jest to na pewno duże zabezpieczenie dla firmy i ostrzeżenie dla osób celowo łamiących regulamin. Nowy regulamin będzie obowiązywać od 26 lipca tego roku.
Źródło: theverge.com
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!