Ponad 6 lat minęło odkąd gigant z Redmond wypuścił w świat system Windows 10, ogłaszając przy tym, że będzie to ostatni Windows. Microsoft wówczas planował jego stały rozwój – poza samym wsparciem technicznym – które miało miejsce w przypadku poprzednich wydań Windowsa. System rzeczywiście był rozwijany, duże aktualizacje tzw. Feature Updates pojawiały się raz na pół roku i dorzucały do Windowsa 10 coraz to nowsze funkcjonalności.
Dlatego trudno było mi uwierzyć kiedy kilka miesięcy temu pojawiły się pierwsze przecieki na temat kolejnych okienek. Sprawa zrobiła się coraz ciekawsza w momencie kiedy na oficjalnym kanale Windowsa w serwisie YouTube pojawił się 11-minutowy film ze spowolnionymi dźwiękami startupu dawniejszych wydań Windowsa. Mniej więcej w tym samym czasie na stronie Microsoftu pojawiła się data końca wsparcia (nie)śmiertelnego Windowsa 10, którego dni o dziwo zostały policzone. Coś było na rzeczy…
W to, co rzeczywiście ma miejsce, uwierzyłem jednak dopiero gdy na własnym komputerze zainstalowałem wczesny build, który wyciekł od Microsoftu. Przypomniałem sobie wówczas, że niedługo przed tym, Microsoft ogłosił porzucenie projektu Windowsa 10X. Teraz wiemy, że Microsoft nie do końca porzucił ten projekt, ale dochodząc do wniosku, że to może na dłuższą metę nie wypalić, postanowił przeobrazić go w coś całkiem innego. Stąd z łatwością możemy dostrzec wiele podobieństw między wczesnymi wersjami Windowsa 10X, a nowym Windowsem 11. Takim podobieństwem są wyśrodkowane domyślnie ikony na pasku zadań oraz wyjęte żywcem z Windowsa 10X nowe menu Start.
Odstawmy historię na bok, bo to właśnie dziś – 5 października 2021 ma miejsce oficjalna premiera systemu Windows 11.
Wydajniejszy, nowocześniejszy i ładniejszy – taki według Microsoftu jest Windows 11. Tego na własnych urządzeniach mieli możliwość doświadczyć uczestnicy programu Windows Insider, który pozwalał na testowanie wczesnych kompilacji nowego systemu. Wielu użytkowników developerskich kompilacji systemu (w tym ja) twierdzi, że system był bardzo stabilny – jak na betę. Korzystając z Windowsa 11 od połowy sierpnia 2021 nie uświadczyłem w nim żadnych większych problemów. Może poza tym, który sprawiał, że ikony na taskbarze nie były idealnie wycentrowane – to było piekło dla estety. System wprowadza wiele zmian i funkcjonalności, które sprawiły, że korzysta mi się z niego po prostu przyjemnie.
#Windows11 is here and ready to bring you closer to what you love.
— Windows (@Windows) October 5, 2021
Co nowego?
Pierwsze co rzuca się w oczy to zmieniony interfejs. Pierwszy raz w historii Windowsa mamy do czynienia z wyśrodkowanymi ikonami na pasku zadań. Do tego pojawiło się całkiem nowe, także wycentrowane menu Start, pierwszy raz od czasu Windowsa 7 – bez kafelek. Każdy lubiący klasyczny układ menu, może przesunąć ikony na pasku, wraz ze skrótem Menu Start, na lewą stronę. Po chwili można dostrzec, że okna, menu kontekstowe i wiele elementów graficznych ma od teraz zaokrąglone rogi.
Niech was jednak gadka Microsoftu całkowicie nie zaślepi. Jest ładnie, ale nie idealnie. W systemie wciąż znajduje się masa elementów nie przystosowanych do dark mode, gdzieniegdzie znajdziemy stare jak świat ikony, a sam instalator to wciąż ten oklepany z czasów Windowsa Visty. Serio, ja głupi wierzyłem, że chociaż ten instalator zrobią nowy tak, aby pasował do takiego ładnego systemu.
Wiele aplikacji systemowych oraz ich ikony zostało przeprojektowane. I choć nowe ikony wkrótce pojawią się w Windowsie 10 za sprawą aktualizacji 21H2, to w Windowsie 11 doświadczymy ich nowej szaty graficznej.
Windows 11 zaliczył powrót widgetów – może nie najbardziej praktyczny, ale zawsze jakiś. Kolejną nowością jest integracja systemu z Microsoft Teams – panele do widgetów i do Teamsów domyślnie znajdują się na pasku zadań, ale można je wyłączyć. Microsoft usprawnił także multitasking. Po najechaniu na przycisk do maksymalizacji pojawią się dostępne opcje gotowych ułożeń okien naszych aplikacji. Do tego mamy jeszcze lepsze i łatwiejsze zarządzanie wirtualnymi pulpitami.
Windows po latach doczekał się dobrze zaprojektowanego sklepu z aplikacjami. Co ciekawe, przebudowany Microsoft Store ma oferować dostęp do… innych sklepów z aplikacjami. Jednym z nich już na początku 2022 będzie Amazon Appstore, z którego pobierzemy i zainstalujemy aplikacje z Androida!
Jest też kilka rzeczy, które zniknęły z systemu. Niestety będziemy musieli pogodzić z tym, że Windows 11 nie daje nam już możliwości zmiany pozycji całego paska zadań. Od teraz taskbar może być tylko na dole. Po kliknięciu w datę na taskbarze pojawia się kalendarz, niestety bez godziny. Dawniej można było tam znaleźć godzinę wraz z sekundami, teraz sekund nigdzie w systemie nie znajdziemy, nawet w aplikacji zegara ich brakuje! Zabrakło również wielu skrótów które pojawiały się w menu kontekstowym po kliknięciu prawym przyciskiem myszy na pasek zadań. Teraz pojawia się jedynie opcja otwarcia ustawień taskbara. Na szczęście skróty, o których mowa (m. in. do managera zadań) pojawią się gdy klikniemy prawym przyciskiem myszy na przycisk Start.
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to trochę mało zmian, aby nazywać to nowym systemem. Niektórzy niezasłużenie nazywają Windowsa 11 skórką na Windowsa 10. Ten jednak większość zmian, jak twierdzi Microsoft, mieści pod maską. W nowym systemie gigant z Redmond skupił się na usuwaniu przestarzałych rozwiązań z plików systemowych. Chcąc przyspieszyć OS, gigant mocno zaktualizował to co siedzi w środku. I mówiąc szczerze… różnica jest faktycznie odczuwalna!
Wymagania i Kontrowersje
- Procesor: 1 GHz z 2 rdzeniami lub więcej. Architektura x86-64 lub ARM64
- RAM: 4 GB lub więcej
- Dysk: minimum 64 GB miejsca na dane
- UEFI, partycja GPT i Secure Boot
- Układ graficzny kompatybilny z DirectX 12
- Ekran: Rozdzielczość przynajmniej 720p, wielkość min. 8″ i 8-bitowa głębia kolorów
- Moduł Trusted Platform Module 2.0 (TPM 2.0)
Microsoft zasłania się kwestiami bezpieczeństwa, ale mało kto bierze to na poważnie. Mowa tutaj o wymaganym module TPM 2.0, który służy między innymi szyfrowaniu danych. Taki moduł znajdziemy najczęściej w procesorach bądź płytach głównych mających nie więcej niż 3-4 lata. Taka decyzja wyklucza ogromną liczbę urządzeń z możliwości aktualizacji do Windowsa 11.
Aby sprawdzić czy wasz komputer spełnia wszystkie wymagania Windowsa 11, możecie użyć aplikacji PC Health Check, którą udostępnił Microsoft.
Jak możemy mieć Windowsa 11?
Zanim zaczniecie sprawdzać ceny w internecie, warto, abyście wiedzieli, że możemy zdobyć Windowsa 11 za darmo – mając już urządzenie z Windowsem 10. Dziesiątka może zostać zaktualizowana do jedenastki zupełnie za darmo. Jeśli chcecie wykonać czystą instalację Windowsa 11, możecie wykorzystać przy tym klucz aktywacyjny Windowsa 10.
Tym razem Microsoft nie daje nam fałszywego limitu czasowego, który miał mieć miejsce 6 lat temu w przypadku aktualizacji do Windowsa 10. W 2015 roku, kiedy debiutowała dziesiątka, wszyscy użytkownicy Windowsa 7 oraz 8.1 dostali możliwość wykonania darmowej aktualizacji do Windowsa 10. Microsoft twierdził wówczas, że na aktualizację mamy tylko równy rok od dnia premiery. Z czasem okazało się to nieprawdą, bo darmową aktualizację do Windowsa 10 można wykonać nawet dziś. Tym razem Microsoft nie zawracał sobie głowy takimi rzeczami.
Tak jak pisałem wcześniej, aby zainstalować Windowsa 11 z pełnią możliwości, musimy posiadać moduł TPM 2.0 w swoim urządzeniu. Bez tego modułu możliwa jest instalacja systemu (nie aktualizacja) Windows 11, haczyk polega na tym, że niewspierane przez Windows 11 urządzenie może nie otrzymywać aktualizacji systemu i odpowiednich sterowników.
Jeżeli nasze urządzenie spełnia wszystkie wymagania (w tym moduł TPM 2.0) to usługa Windows Update w Windowsie 10 powinna prędzej czy później sama nas poinformować o możliwości przejścia do Windowsa 11. Jeżeli takiej wiadomości jeszcze nie otrzymaliście lub chcecie wykonać aktualizację (bądź czystą instalację) na innym komputerze, możecie utworzyć nośnik instalacyjny na pamięci USB lub pobrać obraz ISO Windowsa 11. Możecie to zrobić tutaj.
Źródło: Microsoft
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!