Spis treści
Smartfony Apple nigdy nie były opłacalne, czy najlepsze. Mimo to cechuje je dość istotny szczegół, czego reszta nie jest w stanie nam zagwarantować – brak problemów i święty spokój. Po długim okresie korzystania z urządzeń innych marek, postanowiłem zadziałać mniej racjonalnie.
W taki oto sposób stałem się posiadaczem iPhone 11 Pro, czyli naprawdę dobrego sprzętu, który przekonał mnie dozgonnie do iOS. Po przejściu z Huawei’a P30 Pro na nowego flagowca Apple miałem mieszane uczucia – powrót do bardziej zamkniętego środowiska, lekki downgrade w kwestii aparatu, czy mniejsza bateria to główne obawy z którymi się borykałem. Gdyby konkurencja tak dbała o wszelkie detale w kwestii systemu, ogólnego działania, czy sprzętu i to w podobnej kwocie jak dotychczas nawet bym się nie zastanawiał nad takim ruchem… Jednakże Android zawsze jest w trakcie budowy i nigdy jeszcze nie dorównał iOS’owi w kwestii dopracowania oraz stabilności – trzeba się z tym pogodzić, to po prostu fakt. Po roku jestem w stanie stwierdzić, że jabłkowy system góruje nad Androidem w paru obszarach, a Apple świetnie panuje nad tym, aby komfortowo używało nam się ich produktów, z którymi na pewno zostanę na kolejny rok.
Kupno jakiegokolwiek iPhone nie jest racjonalne – na pierwszy rzut oka…
Apple nigdy nie produkowało, ani nie produkuje opłacalnie wycenionych smartfonów – tak można ocenić je, patrząc przez pryzmat typowo tabelkowej specyfikacji, czy stosunku ceny do jakości. Przy bliższym spotkaniu z ich sprzętami zauważymy powtarzalną charakterystykę – bardzo dobra jakość wykonania i genialnie dobrana specyfikacja (tak, uważam, że przy odpowiedniej optymalizacji systemu, 4GB pamięci operacyjnej to wystarczającą ilość). Do tego możemy zaliczyć kompatybilność między – sprzętową, w której cała konkurencja jest lata świetlne przed Apple.
To są właśnie te plusy, często niedostrzegane przez wrogów polityki firmy z Cupertino. Dlaczego jeszcze kupujecie te iPhone’y można by było zapytać… Wysoka cena odsprzedaży ma tutaj również sporo do czynienia. Przykładowo – kupując używanego iPhone 11 Pro w bardzo dobrym stanie, który przeżył już rok użytkowania, wciąż przyjdzie nam zapłacić niemałe trzy tysiące złotych – za rocznego flagowca! Po drugiej stronie zaś jest to kwota nieosiągalna, tym bardziej po rocznym cyklu korzystania.
Za kwotę niższą o tysiąc dostanę najlepszego smartfona Xiaomi – mógłby nam powiedzieć fan tej marki. To fakt – urządzenie Apple nie będzie zaopatrzone w setki megapikseli w aparacie czy bardzo wysoki poziom odświeżania. Typowo na papierze, urządzenie chińskiej marki prezentuje się o wiele lepiej. Za dużo niższą kwotę, dostajemy naprawdę dobrego falowca, ze świetną specyfikacją, nienaganną jakością wykonania… Starałem się przekonywać siebie do tego strwierzenia wielokrotnie, jednakże po każdym teście smartfona z Androidem, czy to Note20 Ultra, czy o wiele tańszego realme 6S, odnosiłem to samo wrażenie gdy karta SIM z powrotem trafiała do mojej 11 Pro – ulgę i powrót harmonii. Mityczne i nieprawdziwe dla mnie powiedzenie wyznawców Apple stało się faktem – kto zasmakował jabłka, nie będzie chciał od niego odejść.
Rok z 11 Pro był spokojny … to bardzo dobrze.
Kupując model 11 Pro możemy spodziewać się najlepszego zestawu od Apple – i tak właśnie jest. Najlepszy ekran w gamie producenta, bardzo dobrej jakości aparat, który powinien a jednak nie odstaje od konkurencji… Wszystko tak jak powinno być. Naturalnie wraz z samym sprzętem otrzymujemy pełen zestaw usług i funkcjonalności, który przychodzi wraz z systemem iOS. To jak dbale został on skonstruowany możemy dostrzec po pierwszym rzucie oka – wszelka dbałość o detale dostrzegalna jest na co dzień … a tym bardziej po ponownej przesiadce z Androida.
Opakowanie, w którym skrywa się użytkowany przeze mnie smartfon jest wyjątkowo schludne, jak i eleganckie. Urządzenie jest zaprojektowane ze znaną nam Apple’owską klasą i wcześniej wspomnianą dbałością o detale. Wszelkie komponenty, które wybrał producent zostały dobrane bardzo dobrze. Mimo braku wysokiego poziomu odświeżania ekranu, czy bajerów jak ładowanie zwrotne, trudno by było się do czegokolwiek przyczepić – są to rzeczy, których nie używali byśmy na porządku dzienny. Zyskaliśmy za to głośniki najlepszej jakości, jaką kiedykolwiek widziałem w tak małym urządzeniu mobilnym (naprawdę – są fenomenalne!).
Kolejnym plusie na długiej liście jest ekran i jego płynność – mimo tradycyjnego odświeżania mamy wrażenie, że korzystamy z przynajmniej 75Hz-owego panela. Aparat to bardzo dobrze dopracowane i świetnie zestrojone cudo, które nie zawiodło mnie przez cały rok. Szczegół po którym widać rok użytkowania jest sama struktura telefonu. Ekran oraz ramka ze stali nierdzewnej noszą na sobie sporą ilość rys… Przyznam – nie był on traktowany najdelikatniej, jednakże nie powinny być widoczne na taką skalę.
Kocham iOS za jego płynność i nie przepadam za androidem z uwagi na jego niechlujność – tak mógł bym podsumować porównanie tych dwóch systemów operacyjnych. Kiedy integracja pierwszego z wymienionych jest wręcz idealna, to drugi nie jest tak dobrze kompatybilny z czymkolwiek. To jak Apple Watch, AirPods, MacBook i iPhone dopełniają siebie nawzajem jest bardzo płynne oraz wygodne. iMessage, FaceTime czy inne usługi funkcjonujące między sprzętami producenta z Mountain View. Kolejną istotną sprawą jest brak problemów sprawianych przez ten system. Korzystając z Androida doświadczałem wielu niedoróbek, czy ścięć (nawet na Pixelach od Google). iPhone podczas całego roku nie przysporzył mi ani jednego kłopotu – tutaj po prostu wszystko idealnie działa.
Fotograficznie błyskotliwy. Zawsze i wszędzie.
Mimo widomych problemów światowych, iPhone 11 Pro miał okazję towarzyszyć mi w kilku dalszych wyprawach. W tym czasie mogłem sprawdzić to urządzenie pod kątem najbardziej istotnych parametrów – bateria, czytelność ekranu, czy … aparat. A ten został skompletowany bardzo dobrze – dzięki zastosowaniu dobrej optyki, oraz znakomitego software, zdjęcia wykonane tym smartfonem prezentują się nieźle, niezależnie od warunków w jakich się znajdujemy. DOdatkowym systemem, który wspomagał mnie w trakcie wszelkich wojaży, to aplikacja “moment”, która umożliwia fotografowanie obiektów w formacie RAW na iPhone. Niesie to za sobą duży plus – miedzy innymi o wiele większe możliwości dalszej obróbki.
Apple niesamowicie dobrze dostroiło software, który nie ulega żadnym syndromom prze-saturowania wykonanych przez nas fotografii. Tryb nocny sprawdzał się znakomicie w każdych warunkach, dostosowując kolor światła czy otoczenia tak, jak widział to mój wzrok. Mimo tego, że iPhone 11 Pro wyposażony jest w niewielkie 12 – megapikselowe matryce, radzi sobie bardzo dobrze z eliminacją wszelkich szumów, które mogły by pojawiać się na fotkach. Trudno by mi było znaleźć słaby punkt tego zestawu – znalazły się tutaj 3, jakościowo dobre obiektywy, które w świetny sposób wykonują swoją robotę!
Aparat potrafi zużywać sporo baterii – w tym przypadku było nie inaczej. Pomimo wszelkich zalet, które nosi za sobą ten sprzęt, potrafił w niezłym tempie wydrenować to niewielkie ogniwo. Podczas aktywnego wykonywania fotografii w wysokiej temperaturze otoczenia, procenty potrafiły zniknąć w zaledwie kilka godzin. Nie chcę powiedzieć, że jest to fatalny wynik – bardziej nazwał bym go wysoko umiarkowanym…
Nudny idealizm to definicja codzienności.
Funkcjonowanie na co dzień z iPhone’m jest bardzo nudne. Tutaj … tutaj nic się ciekawego nie dzieje. Nie otrzymamy nagłej aktualizacji, która z dnia na dzień radykalnie zmieni nam wygląd nakładki, czy nie odmienimy swojego ekranu głównego w wyraźny i pokaźny sposób. Apple nie zastosowało w nim żadnych ultra nowoczesnych rozwiązań sprzętowych, które jako kolejny punkt powiększały by fascynacje ich urządzeniami. Głównym, ekscytującym detalem, który znalazł się w tym urządzeniu (w porównaniu do poprzedniej serii), jest obiektyw szerokokątny … i to tyle – żadnych fajerwerków.
W tym momencie środowisko androidowe może słusznie przyuważyć, że Apple oszczędza na wyposażeniu swoich nowych flagowców – i tak i nie. Poprzez opóźnienie w nowych technologiach, producent ma wszystkie rozwiązania już dobrze przystosowane i optymalnie działające – tak jak tego oczekują użytkownicy jabłkowych sprzętów. Jeżeli ekscytują Was kolejne Hz w nowych ekranach, czy potężną ilość megapikseli w aparatach Samsunga to pamiętajcie – iPhone będzie miał te funkcje (jednakże dużo później niż konkurencja). Najprościej możemy to wytłumaczyć tym, ze Apple woli dopracować te rozwiązania do perfekcji – mnie takie podejście satysfakcjonuje.
Historia się powtórzy.
“Kto zazna jabłka, nie będzie chciał z niego zrezygnować” powiedzieli mi kiedyś znajomi. Tak, po tylu latach stawiania na oporu, dałem się wciągnąć – nie zamienił bym iPhone na żaden inny telefon. Te od apple wygrywają dla mnie pod każdym katem. Począwszy od dopracowania produktu – po użytkowaniu Pixela 5 przez miesiąc, mialem wrażenie, że jest to produkt nie do końca oficjalny. Hardware pozostawił trochę do życzenia, a system okazyjnie nie obsługiwał pewnych aplikacji, czy funkcji. To nie jest w żaden sposób wytłumaczalne – Pixel powinien działać najlepiej jak Google potrafi … Jak widać jest to po prostu ich maksymalny pokaz umiejętności.
Zaś w iPhone ani razu nie doświadczyłem żadnego problemu – chcę, aby aplikacja działała to po prostu działa. Błyskawicznie i od ręki, czyli tak jak powinno to być. Kolejną przewagą jest perfekcyjne skonfigurowanie funkcjonalności tego ekosystemu – jak byśmy nie szukali, nie znajdziemy lepszego. Właśnie dlatego zostanę przy iPhone. Od swojego telefonu oczekuje niezmiennej i długo trwającej wydajności – tylko ten producent jest ją w stanie zagwarantować. Drogi Apple – udało Wam się. Wciągnęliście kolejnego usatysfakcjonowanego użytkownika w swoje jabłkowe sidła!
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!