Recenzja Philips 349X7FJEW/00, wielkiego monitora do wszystkiego!

monitor philips

Jak wiadomo, artykuły na nasz portal trzeba na czymś pisać. Na co dzień moje stanowisko komputerowe wyposażone jest w dwa, 22-calowe monitory. Przez ostatnie paręnaście dni miałem okazję pozbyć się ich na chwilę i zastąpić je jednym, porządnym monitorem, jakim jest Philips 349X7FJEW/00. Jak się sprawował? Zapraszam do recenzji!

Uprzedzam na wstępie, że recenzja ta napisana nie jest okiem profesjonalisty, grafika, który wymaga jak najlepszego odwzorowania kolorów. Ja patrzyłem na niego pod kątem zastosowania w pracy, tj. pisania dla was artykułów, pisania stron internetowych oraz programowania, a także pracy na wielu maszynach wirtualnych. Po drodze też pojawiły się od czasu do czasu gry oraz wieczorne seanse z Netflixem.

Zawartość zestawu

Omawiany monitor przychodzi w ogromnym pudełku. Gdy stanął obok niego mój czteroletni brat, byłem w stanie wyobrazić sobie dwa takie dzieciaki w tym pudełku. Początkowo, gdy zobaczyłem paczkę, myślałem, że jest tam coś jeszcze, bo nie spodziewałem się aż tak ogromnej przesyłki. Po rozpakowaniu i otworzeniu pudełka dowiedziałem się, czemu tak jest. Sam monitor jest zabezpieczony dwoma grubymi płytami ze styropianu. Wielki plus dla producenta za zadbanie o dotarcie sprzętu w jednym kawałku. Po wysunięciu go i otworzeniu, moim oczom ukazał się sam monitor, podstawka, przewody DisplayPort oraz HDMI, przewód USB typu A – USB typu B, przewód obustronnie zakończony złączem Jack 3.5 mm, zasilacz wraz z przewodem zasilającym, płytka ze sterownikami i instrukcją, a do tego, oczywiście, papierologia. Nie uważam, jakoby w tym zestawie powinno znaleźć się coś jeszcze. Jest w 100% taki, jaki powinien być.

Montaż i jakość wykonania

Jest on banalnie prosty, bowiem odbywa się bez udziału śrub i śrubokrętów. Producent postawił na montaż beznarzędziowy, który polega po prostu na przymocowaniu na zatrzaski podstawki monitora i to tyle. Nawet pięciolatek by sobie z tym poradził.

monitor philips

Sam ekran otoczony jest od boków i góry cieniutkimi ramkami, lecz, niestety, towarzyszą im czarne paski. Trochę psuje to estetykę monitora. Od dołu mamy grubszą ramkę, która w lewej części ma oznaczenie, a od spodu przymocowane jest do niej podświetlane logo Philips.

 

Sama ramka wykonana jest z białego, błyszczącego się plastiku, o którym złego słowa powiedzieć nie mogę. Natomiast to, co dostrzegłem po przyjrzeniu się ramkom to to, że po bokach wyświetlacza jest mała szczelina. Tutaj od razu leci minus za niezbyt dobre spasowanie.

monitor philips

Porty Philips 349X7FJEW/00

  • HDMI 2.0
  • HDMI 1.4
  • DisplayPort 1.2
  • 4 x USB 3.0, w tym jedno z obsługą szybkiego ładowania
  • USB typu B – do podłączenia portów w monitorze z komputerem
  • 2 x port Jack 3.5 mm, jeden do podłączenia do komputera, drugi do podłączenia słuchawek
  • złącze zasilania
  • Kensington Lock

Oprócz tego z tyłu znajdziemy też przycisk do nawigowania po menu monitora.

Takie zestawienie pozwoli nam podłączyć do niego, przykładowo, komputer stacjonarny, laptop oraz konsolę do gier. Bardzo miłym gestem ze strony producenta jest port USB z szybkim ładowaniem, dzięki czemu mogłem podłączać smartfona pod port w monitorze.

Pierwsze wrażenia

Nigdy wcześniej nie miałem okazji prywatnie korzystać z monitora większego niż 22″ i odświeżaniu powyżej 60 Hz. Gdy po raz pierwszy podłączyłem monitor do komputera, oczywiście za pomocą DisplayPort, by rozdzielczość 2K+ oraz odświeżanie na poziomie 100 Hz było obsługiwane, no to po prostu z moich ust zrobiła się taka perfekcyjna literka “o”. Matryca wykonana w technologii VA wyróżniała się świetnym kontrastem barw oraz szczegółowością wyświetlanego obrazu. Mogę się jedynie przyczepić do tego, że kąty widzenia są trochę grosze, aniżeli w matrycach IPS. Pod pewnym kątem barwy tracą nasycenie, stają się lekko wyblakłe. Panoramiczne proporcje 21:9 przy przekątnej 34″ oraz rozdzielczości 3440 x 1440 pikseli również robi swoje. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest też regulowana wysokość nóżki. Dzięki temu możemy unieść panel o około 15 cm w górę. Oprócz tego, ma on możliwość pochylenia go do góry i minimalnie do dołu. Uważam, że powinno być to raczej na odwrót. Wolałbym, jakby dało się go bardziej przechylić w dół.

Wisienką na torcie jest fakt, iż monitor ten posiada zakrzywiony wyświetlacz. Całość ta sprawiła, że z początku dałem mu solidne 9/10. Czy przez ponad 2 tygodnie użytkowania utrzymał tę ocenę?

Codzienne użytkowanie

Praca na monitorze Philips 349X7FJEW/00 to czysta przyjemność. Wynika to z perfekcyjnie dobranych parametrów. Mam tu na myśli dostosowanie rozdzielczości oraz proporcji do przekątnej tego monitora. Podświetlenie 300 cd/m² – mogłoby być tu trochę lepiej, choć uważam, że było i tak dobrze. Pokrycie palet barw NTSC wynosi 99.8%, a sRGB – 117.3%. Do amatorskiej obróbki grafiki nada się całkiem nieźle. Bardzo przydatnym dodatkiem jest też możliwość włączenia filtru niebieskiego światła. Dla nocnych marków, takich jak ja, jest to bardzo przydatna opcja, bowiem o wiele mniej męczą się oczy podczas nocnych posiedzeń przed ekranem. Do tego, odświeżanie na poziomie 100 Hz zapewnia świetne odczucia np. podczas grania.

monitor philips

Obraz jest dużo płynniejszy w porównaniu do standardowych 60 Hz. Różnicę czuć nawet przesuwając kursorem po pulpicie. A skoro wspomniałem o grach…

Granie

Nie jestem zapalonym graczem, lecz od czasu do czasu lubię się rozerwać, grając z przyjaciółmi. Od razu po odpaleniu League of Legends zauważyłem przewagę proporcji 21:9 nad 16:9. Poniżej macie screeny porównawcze. Kliknijcie na nie, by je powiększyć, dopiero wtedy zobaczycie różnicę w pełni.

Widzicie ją? W przypadku większych proporcji mamy większe pole widzenia. W tego typu grach jest to dość duże ułatwienie, bo mamy przewagę nad większością przeciwników. Poniżej macie zestawienie z dwóch innych gier, byście mogli zobaczyć różnicę i tam.

Mamy tu też do czynienia z technologią AMD Free Sync. Jak sama nazwa wskazuje, jest ona dedykowana dla użytkowników układów graficznych od czerwonych. Należę do tego grona, tak więc tym też ten sprzęt wpasował się idealnie w moje wymagania. Jeśli nie wiecie, na czym to polega, to, w skrócie mówiąc, jest to technologia, synchronizująca częstotliwość odświeżania monitora z częstotliwością generowania ich przez kartę graficzną.

Wielozadaniowość

Panoramiczne proporcje swoje plusy, oczywiście, mają nie tylko w grach! Dzięki tak dużej przestrzeni roboczej, pisanie dla Was stało się jeszcze większą przyjemnością. Bardzo ułatwiło mi to też pisanie stron internetowych na projekty szkolne. Cenię sobie możliwość otwarcia kilku okien na raz, by móc pisać, mieć podgląd tego, co robię a także móc kątem oka zerknąć czasem na Facebooka. Właśnie to zapewniał mi Philips 349X7FJEW/00, polecam każdemu, który ma takie wymagania jak ja, by przesiadł się na taki sprzęt. Gwarantuję, że będziecie wniebowzięci. Całkiem nieźle współgra to z systemem operacyjnym Windows 10, który posiada wiele udogodnień właśnie w tej kwestii.

Żeby nie było za kolorowo, trzeba też trochę ponarzekać. Brakowało mi oprogramowania dedykowanego do tego monitora, którym możemy łatwiej rozmieszczać sobie większą ilość okien, bowiem funkcja w Windowsie pozwala zrobić tylko dwie kolumny z programów. Musiałem ręcznie sobie dostosowywać wielkość większej ilości okienek. Przyczepię się też oprogramowania Smart Control, które w teorii daje nam możliwość zarządzania ustawieniami monitora z poziomu PC, ale wiele opcji jest zablokowanych. Pod tym kątem producent trochę zawalił. Oprócz tego, jest opcja wyświetlania obrazu z drugiego źródła. Możemy odpalić drugie okienko w którymś z rogów bądź odpalić dwa okna tej samej wielkości. Były one jednak zbyt małe, bym znalazł dla nich jakieś sensowne zastosowanie, więc nie używałem tego.

Głośniki

Monitor ten ma wbudowane dwa głośniki, każdy o mocy 5 W. Jak na takie zwykłe głośniczki wbudowane, to grały całkiem przyzwoicie. Od czasu do czasu dawałem uszom odpocząć od słuchawek i puszczałem dźwięk właśnie przez nie. Jest on jednak trochę zbyt płaski. Brakuje mu zarówno wysokich, jak i niskich tonów. No ale czego tu oczekiwać od nich. Za to z pewnością nadają się idealnie do seansów filmowych. Nic nie charczy, nie buczy, skrzeczy, jest poprawnie.

Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!