Spis treści
Moto G6, którą testowałem przez ostatnie około dwa tygodnie debiutowała na rynku niedawno. Standardowo na serię składają się różnie modele – G6, G6 Play oraz G6 Plus. Mi wpadła w ręce wersja budżetowa. Byłem pozytywnie nastawiony po testach Moto G5S Plus, więc jak sprawowała się Moto G6?
Pierwsze spojrzenie, czyli WOW – wygląd, opakowanie, wykonanie
Jak to bywa w filmach, bohater spotyka gdzieś jakąś dziewczynę i od razu wiadomo, że to ta jedyna. Ja w moim wypadku nie musiałem oferować drinków czy podwózki, po prostu chętnie zgodziłem się na spotkanie z Moto G6. Przywitała mnie w skromnym opakowaniu, które nie jest w żaden sposób nadzwyczajne. Ot co, pudełko dwuczęściowe, odrobina tatuaży na bokach informujących co skrywa pod kartonem. Po zdjęciu z niej okrycia wierzchniego, znajdujemy tam telefon, dwie instrukcje, ładowarkę, kluczyk do tacki sim, case i to w zasadzie tyle. Nic nadzwyczajnego, co spowodowałoby jakiekolwiek zachwyty.
Teraz czas na pierwszy kontakt. Moto G6 oferuje spory ekran o przekątnej 5.7 cala i tylko nieco większe rozmiary całości telefonu. W oczy rzuca się głośnik, aparat i dioda LED nad ekranem, natomiast poniżej napis „motorola” oraz wąski skaner linii papilarnych, któremu towarzyszy mikrofon do rozmów. W recenzji jej poprzednika narzekałem na logo nad ekranem, więc tym razem już go tam nie ma, ale jest ono pod nim. Co za tym idzie, nadal zajmuje trochę miejsca – tak jakby zrobić na autostradzie dodatkowy pas przeznaczony dla Tico.
Krawędzie to aluminiowa ramka w kolorze telefonu. Lewa jest krawędź “czysta”, na prawej są przyciski głośności i wybudzania, na górze tacka na sim, na dole mini jack i USB-C. Tyle. Gdy odwrócimy telefon, znajdziemy tam wystający sporo podwójny aparat z LED i w zasadzie tyle. Poniżej logo motoroli, a na dole oznaczenia i miejsce produkcji. Plecki wyglądają naprawdę ładnie, zaokrąglone krawędzie dodają pewności chwytu jak i komfortu użytkowania. Całość jest bardzo dobrze spasowana, nic nie trzeszczy, nie przemieszcza się. Przedni i tylny panel tworzą jakby jedność i to może się podobać, pokazuje, że jest to telefon wykonany z największą starannością. Mimo ekranu 5.7 cala naprawdę cała bryła jest tylko odrobinę większa niż moje Mi6.
Na plus zasługuje case w zestawie, który jest dobrze spasowany, trzyma się mocno telefonu ale jak widać, szybko łapie inny kolor – co w sumie trochę zaskakuje, jak na tak krótki czas użytkowania.
Specyfikacja Moto G6
Wygląd wyglądem, ale on podobno się nie liczy. Czas zatem na poznanie szczegółów mojego modelu, który testowałem.
- Procesor – Snapdragon 450 o taktowaniu 1.8 GHz
- RAM – 3 GB
- Wbudowanej pamięci – 64 GB
- Ekran – IPS, 5.7 cala, rozdzielczość 2160 x 1080 (424 PPI), 75 % wypełnienia przedniego panelu
- Bateria – 3000 mAh, ładowanie TurboPower
- Aparat tylny – 12 Mpix ze światłem f/1.8 + 5 Mpix ze światłem f/2.2
- Aparat przedni – 8 Mpix ze światłem f/2.2
- Wymiary – 153.8 x 72.3 x 8.3 mm
- Waga – 167 gram
- System – Android 8.0 Oreo
Codzienność z Moto G6
Sam początek to wiadomo, zapoznanie z telefonem, pierwsze wrażania itp., lecz już od pierwszych chwil widać było, że jest to budżetówka. Po włączeniu zauważyłem, że włączone są przyciski ekranowe, które od razu wyłączyłem i tym razem skupiłem się na obsłudze telefonu skanerem linii papilarnych. Z tym oczywiście wiązały się pewne kłopoty, bo nie raz cofanie działało jak przycisk home itp., co działało na nerwy, ale jednak miło, że jest taka opcja, aby powiększyć obszar roboczy ekranu.
Telefon od samego początku działał z lekkim opóźnieniem, najpierw przesuwałem palec, dopiero po momencie przesuwał się pulpit. Tak samo ze skanerem – niby jest szybki i celny, wibruje niemalże od razu po przyłożeniu palca, natomiast zanim telefon się odblokuje, to musi minąć dobra chwila. Po prostu działa nieco ospale.
Trzeba się przyzwyczaić, że mamy jeden głośnik nad ekranem – dziwne uczucie na początku, może tylko dla mnie, ale takie było. Miło, że mamy do dyspozycji Dolby Audio, którym co nieco możemy podciągnąć jego brzmienie. Mimo wszystko, telefon gra dość przyjemnie dla ucha i całkiem głośno, jak na zwykły głośnik w telefonie to na plus.
Ekran i wydajność
Jeśli chodzi o sam ekran, to dziwnie działa automatyczna jasność oraz powiadomienia na ekranie. Jak wiadomo, telefon nie ma diody powiadomień, a takowe pojawiają się na ekranie. Niestety nie jest to aż tak dopracowane bądź przemyślane. Teoretycznie po przejechaniu ręką nad ekranem pojawia się godzina i powiadomienia, jednak często pokazywało się to w losowych sytuacjach.
Nawigację dane mi było sprawdzić w kilku dosłownie sytuacjach, ale działała bez problemu – jak dobrze pamiętam, tylko raz na kilka sekund nie mogła odczytać sygnału GPS i to tyle.
Większość aplikacji których używam, działała mniej więcej jak cały telefon – czyli ospale. Zawsze trzeba było chwilę poczekać, zanim się uruchomi, ale poza tym bez problemów z tych, z których ja korzystam – społecznościowe, aplikacja banku, gry czy Netflix działają bez zarzutu. Przy Netflix’ie warto się na chwilę zatrzymać – oglądanie filmów na tym ekranie było naprawdę przyjemnością, tym bardziej, że większość dopasowana była do rozdzielczości i obyło się bez czarnych pasków jak np. w YT (akurat na zdjęciu załapał się jeden z dwóch odcinków, który był mniejszy).
Na duży plus to, że górny pasek można było ściągnąć przesuwając w dół palcem w obojętnie którym miejscu ekranu- nie trzeba było go „łapać”, żeby się opuścił.
Testy AnTuTu oczywiście wykonałem. Wyniki macie poniżej i jak możecie się spodziewać, nie są one najwyższych lotów, ale to oczywiste. Wydaje mi się, że są dość wiarygodne do komfortu używania Moto G6.
SoT jaki udało mi się wyciągnąć zaskoczył mnie pozytywnie. Przy baterii 3000 mAh i ekranie 5.7 cala uzyskiwałem 4-6 h włączonego ekranu. Często w tym czasie korzystając z LTE i zawsze mając aktywne dwie karty SIM. Taki wynik przy moim korzystaniu z telefonu jest dla mnie na plus i to całkiem spory.
Wspomnieć warto, że telefon obsługuje gesty, więc część czynności może być ułatwiona. Może nie jakoś bardzo czy nie wiadomo w jak nowoczesnym stylu, ale gesty są i działają.
Aparat
Jak dla mnie aparat w Moto G6 jest ok, lecz tylko ok. Dopóki nie oglądamy zdjęć na większym ekranie niż nasz w telefonie, to wyglądają naprawdę dobrze. Schody zaczynają się, gdy przyjrzymy się nieco bardziej w szczegóły. Często małe obiekty zlewają się w jeden, kolory raz wyjdą naturalne a raz strasznie przekłamane, choć raczej są naprawdę przyjemne dla oka. Większość zdjęć robiłem w trybie auto, co też robi większość użytkowników. Na plus na pewno można zaliczyć sporą ilość ustawień czy trybów. Mimo to, jakością zdjęcia nieco odstają, chociaż do 1000 PLN może być ciężko o lepsze – oceńcie sami. Dziwnie natomiast wyglądały zdjęcia jak się je robiło – podgląd live jest bardzo słaby, często wyglądały na nim strasznie. Po zrobieniu zdjęcia również potrzebna jest chwila, aby telefon zapisał zdjęcie.
Poniżej możecie sprawdzić jeszcze tryb bokeh jak i wspomniane wyżej ustawienia aparatu. Przyznaję, że można było się nimi pobawić i uzyskać niezłe efekty na zdjęciach.