Samsung postanowił trochę odświeżyć serię A. Rzeczywiście, Galaxy A8s czy A9 miały unikalne, w dniu ich premiery, rozwiązania. Niestety, wraz ze wzrostem jakości, wzrosła cena, wcale niemało. Jaka w takim razie może być cena nadchodzącego Galaxy A10, który będzie mógł być nazywany (prawie) flagowcem?
Co za dużo, to niezdrowo…
Wiem, że Koreańczycy przechodzą mały kryzys sprzedażowy. Rozumiem to, że szukają różnych rozwiązań, które pomogą im podbić sprzedaż urządzeń innych, aniżeli flagowce. Nie rozumiem natomiast jednego, dlaczego zapominają o tym, że źle wyceniony smartfon nie odniesie sukcesu. Jak jakiś telefon może komuś się spodobać w momencie, gdy jest on na tyle przepłacony, że w tej cenie kupimy o wiele lepsze urządzenia? To nie ma prawa się udać. Spójrzmy na urządzenia takie jak Galaxy A7 oraz Galaxy A9. Pierwszy z wymienionych cechuje się czytnikiem linii papilarnych w przycisku power oraz potrójnym aparatem, a drugi – czterema oczkami aparatu na pleckach.
Mają one jedną wspólną cechę, mianowicie zbyt wysoką cenę. No błagam… Kto normalny kupi średniaka ze Snapdragonem 660 za około 2500 zł tylko dlatego, by mieć 4 aparaty, co daje różne możliwości. Pomijam kwestię, że każde dodatkowe oczko odbiega od głównego jakością. No kto da tyle? Nikt, nikt, kto choć trochę zna się na tym i nie da się naciąć operatorowi bądź sprzedawcy w sklepie.
Zobacz też: Sprawdziliśmy pierwszego smartfona z czterema aparatami na pleckach – Samsung Galaxy A9
Dlaczego tak się rozpisałem o tych smartfonach, a nie o tytułowym A10? Otóż, chciałem wymienić ich jedną, poważną wadę, czyli cenę. No ale skupmy się na temacie. W sieci pojawiły się plotki, które mówią, iż może on otrzymać Snapdragona 845 oraz czytnik linii papilarnych wbudowany w ekran.
Zastanawiam się nad dwiema rzeczami. Po pierwsze, po co Samsung robi flagowca w nieflagowej rodzinie? Po drugie, jaka może być tego cena? Jeżeli rzeczywiście otrzyma on były topowy układ od Qualcomm oraz skaner palca, jakiego nie mają nawet niektóre najlepsze smartfony, to czuję, że koreański gigant zażyczy sobie sporo kasy za niego. Według mnie, jego cena przekroczy próg 3000 zł. Tym samym będzie smartfonem pełnym sprzeczności. Dlaczego? Otóż, za te trzy tysiące możemy kupić chociażby Huawei Mate 20, który pracuje w oparciu o bardziej zaawansowany układ Kirin 980. Czy warto płacić za “wybajerowany” telefon, ale jednak słabszy, tyle samo, co za mocniejszy, choć pozbawiony pewnych “wodotrysków”? Według mnie nie, choć to kwestia sporna. Rozumiem, że każdy ma trochę różne wymagania. Nie zmienię jednak mojego zdania, że lepiej patrzeć na wnętrze, nie na bajery. Myślę, że spora część z was, się ze mną zgodzi.
Co sądzicie o takim posunięciu Samsunga? Zgodzicie się ze mną, że smartfony z tej rodziny są przepłacone?
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!