ROOTgear: Xiaomi Mi 8 Huberta

Xiaomi Mi 8 ROOTgear Hubert

Kolejny wpis z serii ROOTgear, to wpis o moim smartfonie. Dlaczego wybrałem właśnie Xiaomi Mi 8, jakie są jego wady i zalety? Jakie aplikacje są przeze mnie najczęściej używane? Tego wszystkiego dowiecie się po przeczytaniu artykułu!

Pozostałem wierny marce i systemowi

Mój poprzedni telefon, Xiaomi Mi 5, został zakupiony przeze mnie pod koniec lutego 2017 roku. Zastąpił on wysłużonego Samsunga Core Prime, który zaczął mi po prostu nie wystarczać. Po dogłębnym research-u i dzięki sugestiom moich znajomych, zdecydowałem się kupić ten telefon z Chin, konkretnie z Aliexpress. Gdy po trzech tygodniach trafił on w moje rączki byłem bardzo zadowolony. Telefon świetnie sobie radził, aż do czerwca tego samego roku…

Xiaomi Mi 5 ROOTgear Hubert

Wtedy to, przy udziale osób trzecich, doznał on bliższego kontaktu z posadzką, co skutkowało doszczętnym uszkodzeniem plecków i wykrzywieniem ramki. Urządzenie upadło na róg, w którym znajdował się tylny aparat i on również ucierpiał – pękło szkło chroniące go, po czym wypadło. Skutkowało to pogorszeniem jakości zdjęć, pojawiały się na nich okropne brudy. Ekran pozostał nienaruszony, więc byłem w stanie dalej wygodnie korzystać z Xiaomi Mi 5 i pozostałem z nim do lutego bieżącego roku. Powyżej możecie zobaczyć to, jak aktualnie on wygląda.

Xiaomi Mi 8 ROOTgear Hubert

Wówczas kupiłem Xiaomi Mi 8, bo pojawiła się dobra okazja. Zastanawiałem się nad zakupem Mi Mixa 2S od dłuższego czasu, ale ostateczną decyzję podjąłem pod wpływem chwili. Tak właśnie w moje ręce trafił Xiaomi Mi 8, dokładnie w wersji 6/64 GB i w czarnym kolorze. Nie brałem pod uwagę innych telefonów, niż tych od Xiaomi. Bardzo polubiłem się z MIUI i chciałem przy nim zostać. Cenię te firmę za otwartość i oferowanie urządzeń w korzystnych cenach.

Xiaomi Mi 8 okazał się świetnym wyborem!

W tym telefonie podoba mi się przede wszystkim dobry czas pracy na jednym ładowaniu. Rezultaty w okolicy 6 godzin odpalonego ekranu to codzienność, jeśli weźmiemy pod uwagę jego wydajność to nie ma na co narzekać. No właśnie, wydajność. Jest to zeszłoroczny flagowiec i właśnie taki poziom prezentuje. Nie zawiódł mnie pod tym względem ani razu, czy to jeśli mowa o grach, które sporadycznie uruchamiam, czy zwykłym użytkowaniu na codzień. Często korzystam z podzielonego ekranu i póki co uważam, że 6 GB RAM-u to wystarczająco dużo, jeśli chodzi o mój styl użytkowania telefonu.

Xiaomi Mi 8 ROOTgear Hubert

Pochwalić muszę także aparat w Xiaomi Mi 8. Jest on całkiem niezły, radzi sobie świetnie w dzień i całkiem nieźle w nocy. Jako plus uznaję także obecność apartu o węższym kącie, szkoda tylko, że nie można użyć go podczas nagrywania wideo. Nie jest to jednak telefon idealny, jak każdy ma swoje wady.

Xiaomi Mi 8 ROOTgear Hubert

Pierwszą z nich, w moim odczuciu, jest duży notch. Przede wszystkim brakuje mi ikon powiadomień, ale też po prostu nie podoba mi się to wizualnie. Jestem jednak w stanie to przeboleć. Drugą wadą jest jakość, a bardziej głośność audio. Na myśli mam zarówno wbudowany głośnik, jak i to jak Xiaomi Mi 8 gra na słuchawkach. Smartfon ten nie gra wybitnie, ale nie tego oczekiwałem. Uważam jednak, że jego głośność maksymalna jest zdecydowanie za niska. Gdy po testach Samsunga Galaxy S10e, przesiadłem się z powrotem na mój prywatny sprzęt, to zatęskniłem…

Xiaomi Mi 8 ROOTgear Hubert

Zatęskniłem za głośnikami stereo z S10e, które w kompakcie Samsunga były jednym z większych atutów. Jeśli chodzi o słuchawki, to porównałem ze sobą bezpośrednio mój poprzedni smartfon i Xiaomi Mi 8. Na tym polu flagowce Xiaomi, moim zdaniem, zaliczyły regres. Dodam jeszcze, że miałem przez te kilka miesięcy sytuację, w której zabrakło mi złącza słuchawkowego.

Chcesz wiedzieć więcej o Xiaomi Mi 8? Zajrzyj tutaj:

Recenzja Xiaomi Mi 8 – przy nim producent się nie popisał

Jakie akcesoria towarzyszą mojemu smartfonowi?

Zacznijmy od ochrony. Na moim telefonie mam przyklejone FlexibleGlass Max od 3MK. Jestem z niego względnie zadowolony, nakleiłem go jednak delikatnie krzywo, co powoduje odklejanie. Po prostu etui podważa narożnik i jest tam bąbel powietrza, który mi nie przeszkadza. Etui, które okala mój smartfon to półprzesroczyste, standardowe etui, które było w pudełku po kupnie telefonu. Oprócz tego korzystam ze słuchawek Ipipoo Il93BL, które dostałem w prezencie. Lubię je, bo dzięki bezprzewodowości są wygodne, nie błyszczą jednak jeśli chodzi o dźwięk. Zmieniłem w nich gumki, bo nawet najmniejsze z domyślnych były za duże dla mojego ucha. Teraz mogę w miarę komfortowo ćwiczyć z nimi na siłowni czy też jeździć na rowerze.

Ciekawe aplikacje, które towarzyszą mi praktycznie codziennie

Zestaw aplikacji, które używam jest dość generyczny. Są to głównie te apki do obsługi social mediów, aplikacje do streamingu treści oraz pakiet biurowy. Polecę wam jednak trzy darmowe aplikacje, które uważam za przydatne. Na początek Zdrowe Zakupy, czyli aplikacja, która pomoże wam rozszyfrować składy produktów spożywczych. Każdy spotkał się ze składnikami, których nie znamy lub z dziwnymi oznaczeniami typu E150d. Większości ludzi nie mówią one nic konkretnego, ja kojarzę co najwyżej kilka z nich. Niektóre są szkodliwe, niektóre nie, a podczas zakupów nie zawsze mamy czas szukać wszystkiego w Google. Tu pomoże nam właśnie apka Zdrowe Zakupy!

Dzięki niej możemy zeskanować kod kreskowy produktu i uzyskać informację o jego składzie w prostej formie. Identyfikacja graficzna pomaga, dzięki niej po jednym rzucie oka wiemy czy produkt jest w porządku, czy może lepiej go odłożyć. Możemy także przeczytać krótki opis każdego składnika, gdzie występuje, czemu służy i kiedy jest szkodliwy. Jeśli natrafimy na rzecz, która nie jest dodana do bazy, możemy dodać ją na własną rękę. Aplikacja ta ma jeden minus, jest darmowa. Z każdej strony jesteśmy szczuci reklamami, dodatkowo mamy ograniczoną ilość skanów. Jedyna opcja, by powiększyć limit to właśnie oglądanie reklam. Myślę, że duża część osób, które korzystają z apki Zdrowe Zakupy, wolałaby zapłacić i mieć spokój od reklam.

Drugą aplikacją, którą używam dość często, jest Snapseed od Google. To apka stworzona do obróbki zdjęć. Można tu dodać różne gotowe efekty, ale też dostosować wszystko ręcznie. Edycja kolorów, nałożnie “HDR” lub zmiana krzywej barw to pierwsze rzeczy, które przychodzą mi na myśl w kontekscie tego programu. Poniżej możecie zobaczyć jak wygląda Snapseed, ale też jak subtelnie można przerobić dzięki niemu zdjęcie.

Ostatnim programem, który jest nieodłącznym kompanem mojej codzienności, jest Feedly. Nie tylko piszę teksty, ale też sporo ich czytam. I to niekoniecznie na naszym portalu, przez co nie chciało mi się skakać po kilkunastu stronach internetowych, by przeczytać coś ciekawego. Dzięki Feedly utworzyłem swoje tablice tematyczne, w których mam posortowane informacje ze świata. Kiedy mam ochotę poczytać o polityce, włączam stosowną z nich, natomiast kiedy chcę dowiedzieć się co w motoryzacji piszczy, odpalam inną. Jeśli skorzystacie z tej aplikacji, nie zapomnijcie dodać do swoich tablic ROOTBLOG-a!

Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!