Spis treści
Witam w kolejnej odsłonie motoryzacyjnego przeglądu tygodnia. W zeszłym epizodzie pisałem o obniżkach cen Tesli, nowym Peugeocie e-208 i Polestarze II. Dziś przybliżę wam nowe ładowarki, które zaprezentowała Tesla oraz auto, które zdobyło tytuł “Car of the Year 2019”. Oprócz tego przyjrzymy się tematowi ograniczeń w samochodach od Volvo, które mają poprawić bezpieczeństwo na drodze. A na deser – Mercedes i elektryczny van. Zaczynajmy!
Tesla Supercharger v3, czyli 120 km w 5 minut!
Co jest największą niedogodnością aut elektrycznych? Oczywiście ładowanie ich, które potrafi trwać długo. Zalanie auta benzyną czy dieslem do pełna trwa kilka minut, wliczając w to opłacenie rachunku i odmówienie kupna hot-doga. Natomiast auta elektryczne ładowały się do pełna w kilka godzin. Tesla wyszła temu na przekór i zaprezentowała nową wersje swoich stacji ładujących. Niestety, póki co nie będą one dostępne powszechnie, dla wszystkich właścicieli Tesli.
Tesla Supercharger v3 oferuje ładowanie o mocy 250 kW dla każdego podłączonego auta. Pozwoli to uzupełnić zasięg o 1000 mil na godzinę, co oznacza, że auto do pełna naładuje się w około 30 minut. To duży skok względem poprzedniej wersji, która miała moc 120 kW, spadającą po podłączeniu do niej kilku aut. Tesla zamierza poprawić to aktualizacją, zwiększy się również szybkość ładowania z Superchargerów v2. Starsze ładowarki będą teraz ładować samochody z mocą 145 kW.
I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt że taki prąd przyjmie tylko Model 3. Właściciele Modeli S oraz X będą musieli obejść się bez tego. Tu ponownie z pomocą ma przyjść aktualizacja oprogramowania, jednak Tesla nie chwali się kiedy to nastąpi. Ponadto w autach zaimplementowano zupełnie nową technologie podgrzewania baterii. Załącza się ona automatycznie gdy pojazd ma mało baterii i zbliża się do ładowarki. Ogniwo uzyskuje temperaturę roboczą, dzięki czemu ładuje się od razu pełną mocą.
Nowe Superchargery będą dostępne poza Stanami w czwartym kwartale tego roku. Dodam też, że aktualnie Tesla ma 12888 ładowarek na całym świecie, złączonych w 1441 stacje.
Tesla Model Y – nowy crossover SUV, którego premiera już niebawem!
Jaguar I-Pace to elektryczny SUV, który otrzymał tytuł “Car of the Year 2019”
Przed rozpoczęciem salonu samochodowego w Genewie ogłoszono, które auto zostało zwycięzcą europejskiego konkursu. Pierwszy raz w wieloletniej historii doszło do remisu, dwa samochody otrzymały taka samą liczbę głosów. Oto wyniki:
- Jaguar I-Pace – 250 punktów
- Alpine A110 – 250 punktów
- Kia Cee’d – 247 punktów
- Ford Focus – 235 punktów
- Citroen C5 Aircross – 210 punktów
- Peugeot 508 – 192 punkty
- Mercedes klasy A – 116 punktów
Zobacz również: Xpeng G3 to chiński SUV elektryczny zainspirowany Teslą w cenie poniżej 130 tys. zł
O wygranej zadecydowała “mała punktacja” od przedstawicieli poszczególnych krajów. W niej Jaguar zdobył 18 głosów, a Alpine 16. Jak widać w tym roku rywalizacja była bardzo zróżnicowana. Z jednej strony elektryczny SUV, z drugiej zaś małe auto ze sportowym zacięciem. Ewidentnie auta elektryczne przebijają się do głównego nurtu. To nie pierwszy raz kiedy konkurs wygrało auto elektryczne. W 2011 roku europejskim autem roku został Nissan Leaf – japoński hatchback napędzany prądem. Innym autem elektrycznym goszczącym na podium była Tesla Model S, która w 2013 roku była trzecia. Wyniki europejskiego “Car of the Year” pokazują też jakiego typu auta są najpopularniejsze na naszym kontynencie. Od trzech lat wygrywają SUVy, rok temu było to Volvo XC40, a w roku 2017 Peugeot 3008.
Jaguar I-Pace to pierwszy w pełni elektryczny samochód od producenta z kotem w nazwie. Jest to średniej wielkości crossover SUV napędzany dwoma silnikami elektrycznymi, po jednym na oś. Mają one łączną moc 400 KM, co umożliwia rozpędzenie auta do 100 km/h w 4,8 s. Jaguar ma baterie o pojemności 90 kWh i może przejechać 480 km na jednym ładowaniu, według normy WLTP. I-Pace kosztuje w Polsce nieco ponad 350 tysięcy złotych.
Volvo ograniczy prędkość swoich aut – w 2020 roku szybciej niż 180 km/h nie pojedziemy
I można tu rzec – ale kogo to zaboli? Rozwinięcie takiej prędkości jest możliwe, ale legalne chyba tylko na kilku fragmentach niemieckich autostrad. Ale tu chodzi o coś innego. Ma być to początek długofalowej strategii zwiększania bezpieczeństwa na drogach. Volvo chce w przyszłości elektronicznie ograniczać prędkość w zależności od sytuacji. Przykłady? Gdy auto wykryje, że przejeżdżamy koło szkoły, zwolni nas do 30 km/h, żeby w razie gdy dziecko wyskoczy na ulice nie stała mu się duża krzywda. Podobne ograniczenie może uruchomić się w pobliżu szpitala.
Właściwie to Volvo nie jest pierwsze. Elektroniczne ograniczenia prędkości są powszechne, czy to w ciężarówkach, czy w autach ze sportowym zacięciem. Czy to BMW, czy Mercedes w swoich najmocniejszych autach stosuje takie obostrzenia. Auta takie jak Mercedes C63 AMG mają “budzik” ustawiony na 250 km/h, mimo że dałyby radę jechać szybciej. Istnieją firmy, które ściągają blokady z aut, umożliwiając szybszą jazdę. I istnieć będą, niezależnie jak bardzo postarają się producenci aut.
Zobacz również: Škoda Klement – koncept dwukołowego pojazdu elektrycznego, który przypomina rower
Czy jestem zwolennikiem takich ograniczeń? I tak, i nie. Oczywiście, tak jak wspomniałem wyżej, są sytuacje, w których zwiększają one bezpieczeństwo. Co jednak w sytuacjach ryzykownych dla kierującego, gdzie jedyną możliwością uniknięcia wypadku jest wciśnięcie pedału gazu do oporu? Wcale nietrudno sobie takie zdarzenie wyobrazić. Skrzyżowanie, widzimy zielone światło więc spokojnie jedziemy, na liczniku 50 km/h, bo na więcej auto nie pozwala, w końcu jesteśmy w mieście. W środku przejazdu oglądamy się w prawo, a tu ktoś pędzi jak szalony. Może nie wyrobić z zahamowaniem przed światłami. Logiczne byłoby tu dodanie gazu, by w razie czego uniknąć nieprzyjemności. A tu zonk, Volvo nam to uniemożliwia…
Mercedes EQV – koncept vana napędzanego prądem, którego finalna wersja wyjdzie w tym roku
Mercedes zaczął tworzyć auta elektryczne pod marką EQ już jakiś czas temu. Widzieliśmy już model EQC SUV oraz EQA. W tym tygodniu, podczas genewskiego salonu samochodowego, pokazano koncept vana, które właściwie już niebawem może być produkowany. Finalna wersja zostanie pokazana w trakcie salonu samochodowego we Frankfurcie nad Menem, który odbędzie się we wrześniu. Przyjrzyjmy się jemu bliżej.
Mercedes EQV ma silnik o mocy 204 KM, która jest przenoszona na przednią oś. Zastosowano tu baterię o pojemności 100 kWh. Ma ona pozwolić na przejechanie 400 km, co jest przyzwoitym wynikiem jak na auto tych gabarytów. Dodatkowo, przy użyciu dedykowanej ładowarki, w 15 minut zwiększymy zasięg tego auta o około 100 km. Maksymalna prędkość, jaką rozwinie ten Mercedes to 160 km/h. Wydaję mi się, że więcej nie trzeba, w końcu nie jest to auto sportowe. EQV celuje w bycie autem do przewozu ludzi, może się sprawdzić jako taksówka, czy też auto dla dużej rodziny. Cóż, na niemieckich ulicach często widywałem V klasy pełniące role taksówek, może za kilka lat tę rolę przejmą auta elektryczne od Mercedesa EQ? Czas pokaże!
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!