Spis treści
Dzisiejsza data (14.10.2025) nie należy do najszczęśliwszych w świecie technologii. Gigant z Redmond kończy oficjalne wsparcie systemu Windows 10 po 10 latach od premiery, która miała miejsce 29.07.2015. System na początku swojej drogi w 2015 roku mierzył się z dużą krytyką, podobną do tej, z którą mierzy się Windows 11. Użytkownicy Windowsa 7 i Windowsa 8.1 trzymali się z dala od nowego systemu. Minęło 10 lat, a dziś użytkownicy żegnają Windowsa 10 niemal tak samo jak żegnali Windowsa 7 w 2020 roku.
Trochę historii
Windows 10 powstał jako system mający naprawić błędy Microsoftu z czasów Windowsa 8 i 8.1. Idea kafelek z aplikacjami pozostała przy życiu, ale wprowadzono je do bardziej klasycznego menu start, do którego wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni. Zniknął dziwny podział na interfejs z kafelkami i pulpit, a oba te elementy stanowiły jedność. Microsoft poszedł po rozum do głowy i zrozumiał, że nie ma sensu wpychać mobilnego interfejsu do klasycznego komputera, a w razie potrzeby można interfejs łatwo dostosować do ekranów dotykowych, bez utrudniania życia użytkownikom myszy i klawiatury.
Niechęć do nowych systemów Microsoftu była duża po wydaniu z 2012 roku, dlatego chcąc zachęcić użytkowników do wypróbowania nowego systemu, gigant z Redmond postanowił udostępnić go za darmo w ramach istniejących już licencji Windowsa 7 i Windowsa 8.1. W praktyce oznaczało to tyle, że posiadacze legalnych kopii systemów z 2009 i 2012 roku, mogli całkowicie za darmo zaktualizować swoje systemy do nowego Windowsa 10. Mogła to być świeża instalacja na nowo, bądź bezinwazyjna dla plików i programów aktualizacja. Microsoft promował to rozwiązanie jako dostępne przez rok od dnia premiery systemu w lipcu 2015 roku, ale w rzeczywistości opcja darmowej aktualizacji nigdy nie przestała być dostępna, a dedykowane do tego narzędzie do dziś jest dostępne na stronie Microsoftu.
To był też czas, w którym Microsoft coraz więcej uwagi poświęcał telemetrii. Ekrany konfiguracyjne były coraz gęściej zapełnione przełącznikami ze zgodami na udostępnianie danych i informacji o sprzęcie. Miało to przełożenie na poprawę jakości systemu w przyszłych aktualizacjach. Microsoft wiedział z czego użytkownicy korzystają i jak dostosować system do ich potrzeb. A przynajmniej tak to miało wyglądać w teorii, bo w praktyce rosnąca ilość telemetrii i usług działających w tle sprawiały, że system startujący z takimi samymi wymaganiami sprzętowymi jak dwaj poprzednicy, z biegiem lat stawał się coraz bardziej obciążający. Taka telemetria mogła być też jeden z powodów, dla którego Microsoft zdecydował się udostępnić system z darmo posiadaczom licencji Windowsa 7 i 8.1. Zbieranie danych użytkowników być może okazało się bardziej zyskowne niż sprzedaż licencji.
Aktualizacje
Windows 10 był też pierwszym, w którym wprowadzono coś takiego jak Feature Updates, czyli aktualizacje funkcji, które pojawiały się co roku, a przez pewien czas nawet co pół roku. Aktualizacje dodawały masę zmian i nowości do systemu, w wyniku czego premierowa wersja 1507 wygląda jak całkiem inny system niż obecnie aktualna wersja 22H2. Windows 10 przestał wyglądać jak kazirodcze dziecko Windowsa 8 i Windowsa 7, z biegiem lat zyskał własną osobowość, wyładniał i dojrzał.
Mówiło się kiedyś, że Windows 10 miał być ostatnim systemem Microsoftu, wsparcie oferowane miało być na 10 lat, a po upływie czasu należało wykupić dalsze wsparcie na kolejne 10 lat. W 2021 roku wiedzieliśmy już, że to nie nastąpi, bo Microsoft zapowiedział następcę, którym jest Windows 11. Ten z kolei przekształcił się w nowy następcę 10 z pierwotnego projektu o nazwie Windows 10X, który miał zasilić urządzenia mobilne z dwoma ekranami lub ze składanymi ekranami, takimi jak np. anulowany Microsoft Surface Neo.
Co dalej po zakończeniu wsparcia?
Koniec wsparcia oznacza koniec aktualizacji z nowymi funkcjami, koniec aktualizacji z poprawkami błędów, koniec aktualizacji zabezpieczeń i koniec wsparcia technicznego. Dla wielu użytkowników kwestie wsparcia i aktualizacji nie są ważne i wielu z nich byłoby gotowe na dalsze korzystanie z niewspieranego systemu, ale na tym problemy się nie kończą.
Deweloperzy wielu programów uwzględniają obsługę konkretnego systemu operacyjnego na podstawie jego wsparcia technicznego. To oznacza, że może jeszcze nie jutro, ani nie za tydzień, ale w ciągu najbliższych miesięcy i lat, używane przez nas programy przestaną być wydawane i aktualizowane z uwzględnieniem obsługi systemu Windows 10. To normalna sprawa, to samo widzieliśmy w przypadku Windowsa 7 i Windowsa 8.1 w ostatnich latach. Z czasem aktualizacje w systemie Windows 10 przestana otrzymywać przeglądarki internetowe i wiele innych programów. I o tyle samo korzystanie z niewspieranego systemu operacyjnego nie brzmi tak źle, to brak dostępu do najnowszych wersji programów, z których korzystamy, będzie na prawdę uciążliwy.
Możliwość przesiadki na Windows 11
To zależy od kilku czynników. Jeżeli mamy komputer, który spełnia wymagania systemu Windows 11, to możemy przeprowadzić darmową aktualizację bądź zainstalować system Windows 11 na świeżo, korzystając z tego samego klucza licencyjnego. Windows 11 wymaga procesora z układem TPM 2.0, czyli w większości przypadków łapią się procesory Intel Core od 8 generacji wzwyż i procesory AMD Ryzen od serii 2000 wzwyż. Generalnie znaczna większość procesorów z roku 2018 roku z małymi wyjątkami mogą już liczyć na wsparcie Windowsa 11.
Dla pewności warto przejrzeć oficjalne strony Microsoftu i sprawdzić (Najlepiej wyszukać model procesora wpisując go w polu tekstowym wyszukiwania na stronie – Ctrl + F) czy na liście znajduje się nasz procesor.
- Lista procesorów Intel – Link
- Lista procesorów AMD – Link
Istnieje również oficjalne narzędzie Microsoftu – PC Health Check, które samo jest w stanie powiedzieć czy nasz komputer spełnia wymagania sprzętowe. Urządzenie może wykazać brak modułu TPM 2.0 nawet jeżeli mamy odpowiedni procesor, to najprawdopodobniej oznacza, że nasz moduł TPM 2.0 jest wyłączony w ustawieniach UEFI. Po jego włączeniu narzędzie PC Health Check powinno wykazać jego obecność.
Windows 11 na niewspieranym sprzęcie?
A co jeżeli nasz komputer jest zbyt stary na Windowsa 11? Istnieją co prawda sposoby na obejście restrykcyjnych wymagań sprzętowych, na co wielu użytkowników się już zdecydowało, ale to wyjście nie jest zalecane. Brak oficjalnego wsparcia sterowników przestarzałych komponentów może prędzej czy później doprowadzić do problemów z działaniem systemu. Nie ryzykowałbym takiej instalacji na urządzeniu, którego niezawodność jest dla nas ważna.
Dodatkowy rok wsparcia systemu Windows 10 dzięki programowi ESU
Microsoft dał nam na szczęście opcję wydłużenia wsparcia o niecały rok (do 13.10.2026) za pomocą programu rozszerzonych aktualizacji zabezpieczeń (ESU). Program ESU zapewnia jedynie dostęp do krytycznych i ważnych aktualizacje zabezpieczeń, co pozwala na dalsze korzystanie z systemu Windows 10 w bezpieczny sposób. Nie możemy liczyć jednak na wszystkie aktualizacje. Nie będzie już więcej aktualizacji funkcji ani poprawek błędów. Program skupia się tylko i wyłącznie na poprawkach bezpieczeństwa. Program ESU nie jest żadną nowością, ale w przypadku poprzednich systemów operacyjnych był opcją płatną. Tym razem nie musimy płacić.
Zacznijmy od tego, że program nie dotyczy urządzeń wykorzystywanych komercyjnie (np. pracujących w trybie kiosku, czy przyłączonych do domeny Active Directory lub do Microsoft Entra). Musimy mieć w pełni zaktualizowany system Windows 10 w wersji 22H2 z licencją Home, Pro, Pro Education lub Workstation. Aby móc zarejestrować się do programu, musimy korzystać z konta Administratora (nie będącego kontem dziecka).






Informację o możliwości przystąpienia do programu ESU znajdziemy w Ustawieniach, w sekcji Windows Update. Dla użytkowników w Europejskim Obszarze Gospodarczym (EEA), czyli m.in. dla Polski, udostępniono 2 opcje rejestracji:
- Pierwsza opcja zakłada rejestrację w programie za pomocą konta Microsoft, pod warunkiem, że wspomniane wyżej konto Administratora, z którego się rejestrujemy jest kontem połączonym z kontem Microsoft. W praktyce oznacza to tyle, że Microsoft wymusza na użytkowników z kontem lokalnym, połączenie go z kontem Microsoft (logowanie do istniejącego konta lub tworzenie nowego). Sprawa jest prosta i szybka, wystarczy zalogować się przy użyciu konta Microsoft. Tylko tyle i aż tyle
- Druga opcja jest dla osób, które z jakiegoś powodu nie chcą łączyć swojego lokalnego konta w systemie Windows z żadnym kontem Microsoft. Opcja zakłada zakup licencji na kwotę $30 lub jej równowartości w lokalnej walucie wraz z uwzględnieniem podatku (dla Polski kwota wynosi 137,49 zł). Rzecz w tym, że tak czy siak potrzebujemy konta Microsoft, aby móc do niego przypisać zakupioną licencję ESU. Od posiadania konta Microsoft się tu nie uchronimy, płatna opcja daje nam tylko możliwość nie łączenia lokalnego konta w systemie z kontem Microsoft. Szczerze mocno wątpię, że znajdą się osoby, którym konto Microsoft przeszkadza do tego stopnia, żeby skorzystały z tej opcji.
Są też pewne limity, jedna licencja ESU przypisana naszego konta Microsoft może działać jednocześnie na 10 urządzeniach. Chcąc skorzystać z programu ESU na większej ilości urządzeń, będziemy potrzebowali dodatkowych kont Microsoft.
Zmiana systemu operacyjnego
A jeżeli mamy już dość zagrywek Microsoftu i decydujemy się na odejście od Windowsa, to możemy rozważyć coś innego. ChromeOS Flex jest świetną opcją dla użytkowników mało zaawansowanych lub wymagających bardzo podstawowych funkcji takich jak przeglądarka internetowa. ChromeOS Flex to wersja systemu od Google przeznaczona do instalacji na urządzeniach, które nie są Chromebookami. System jest mocno ograniczony, ale sprawdzi się dla osób, którym wystarczy głównie przeglądarka internetowa. ChromeOS Flex jest bardzo prosty w obsłudze, wręcz idiotoodporny, dlatego świetnie nada się dla osób słabo zaznajomionych z obsługą komputera, np. dla osób starszych, ale też dla niewymagających użytkowników, którzy mogą nie poradzić sobie z Linuxem . System ChromeOS Flex możemy pobrać z oficjalnej strony.
Dystrybucji Linuxa jest bardzo wiele, te w wielu przypadkach dobrze zastąpią Windowsa w wielu mniej i bardziej zaawansowanych zadaniach. Bogaty wybór dystrybucji i środowisk graficznych pozwoli nam dobrać lekką dystrybucję dla bardzo starych i słabych urządzeń, ale też dla tych nowszych i mocniejszych. Nawet gaming na Linuxie z roku na rok staje się coraz łatwiejszy i robi duże postępy w dorównaniu Windowsowi (co świetnie udowadnia działający na Linuxie SteamDeck). Warto sprawdzić takie dystrybucje jak Ubuntu, Linux Mint, Fedora, MX Linux, Zorin OS, Pop!_OS, elementaryOS.
Kupno nowego sprzętu
Jeżeli żadna z opcji nam nie odpowiada, chcemy móc dalej korzystać z Windowsa, ale nie możemy sobie pozwolić na instalację Windowsa 11 na obecnym sprzęcie, to może po prostu wymienimy sprzęt?
To nie musi być nawet nic nowego, tak jak wyżej wspomniałem, Windows 11 wymaga procesora z modułem TPM 2.0, czyli w grę wchodzą komputery i laptopy z 2018 roku i nowsze. Używane komputery i laptopy w dobrym stanie, które spełniają wymagania Windowsa 11 można już dostać za kilkaset złotych. Oczywiście przed zakupem zawsze należy pamiętać, aby się upewnić czy procesor wybranego urządzenia na pewno znajduje się na oficjalnej liście udostępnionej przez Microsoft (Link dla Intela, Link dla AMD)
Źródło: Microsoft
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!