Spis treści
Tegoroczny flagowy przedstawiciel firmy z chińskiego Shenzhen nie zachwyca ceną. Za wersję 8/128 na oficjalnej stronie producenta zapłacimy 929€, a za 12/256 już 1029€. Trudno powiedzieć gdzie podział się model bez dopisku “Pro”, gdyż bez niego ten dopisek nic chyba nie znaczy? Czy warto na niego wydać takie pieniądze? Przekonajmy się. OnePlus 10 Pro w wersji 12/256 i kolorze Emerald Forest jest u mnie ponad 3 tygodnie – oto moje spostrzeżenia!
Mając pod ręką dwa flagowce OnePlusa nie powstrzymałem się od bliskiego porównania nowego flagowca ze starszym OnePlusem 7T Pro. Pozwoliło to rzucić nieco więcej światła na kierunek, obrany przez chińską firmę z Shenzhen.
OnePlus 10 Pro – Specyfikacja
- Wyświetlacz: 6,7″; QHD+; 525 ppi; 10-bit Fluid AMOLED; 120 Hz; LTPO 2
- SoC: Qualcomm Snapdragon 8 Gen 1
- RAM: 8 GB / 12 GB; LPDDR5
- Pamięć masowa: 128 GB / 256 GB; UFS 3.1
- Aparaty:
- Główny: 48 Mpix; ƒ/1,8
- Szerokokątny: 50 Mpix; ƒ/2,2; 150°
- Teleobiektyw: 8 Mpix; Zoom optyczny x3,3; ƒ/2,4
- Frontowy: 32 Mpix; ƒ/2,4
- Akumulator: 5000 mAh; Ładowanie przewodowe 80 W; Ładowanie indukcyjne 50 W
- Oprogramowanie: OxygenOS 12.1; Android 12
- Łączność: 5G; Wi-Fi 6/6E; Bluetooth 5.2; NFC
- Wymiary i waga: 163 mm × 73,9 mm × 8,55 mm; 200,5 g
- Dodatkowe: Optyczny czytnik linii papilarnych pod ekranem
- Cena w momencie publikacji: 4499 zł (8/128 GB) / 4999 zł (12/256 GB)
Pudełko i jego zawartość
Duże pudełko pokryte w pełni czerwienią, to może oznaczać jedno – OnePlus, niegdyś “pogromca flagowców“. To powiedzenie źle się zestarzało… Wciąż lepiej niż “Never Settle“, bo to już w ogóle od kilku lat mija się z rzeczywistością w przypadku OnePlusa. A oto co skrywa w sobie zawartość pudełka:
- Smartfon OnePlus 10 Pro
- Ładowarka sieciowa SuperVOOC 80 W ze złączem USB A
- Czerwony kabel USB A – USB C
- Turkusowy, silikonowy case
- Igła do tacki na karty nanoSIM
- Papierologia
- Naklejki
Design i jakość wykonania
OnePlus 10 Pro dostępny jest w sprzedaży w 2 wersjach kolorystycznych – Volcanic Black oraz Emerald Forest. Dostałem do testów drugą wersję, która mi osobiście podoba się bardziej. Tył urządzenia pokryty jest szkłem Corning Gorilla Glass 5, zaś front to Corning Gorilla Glass Victus wraz z fabrycznie naklejoną folią ochronną. W oczy najbardziej rzuca się charakterystyczny półwysep (zawsze jakaś odmiana od wyspy) aparatów. Widać wyraźną inspirację serią Galaxy S21 od Samsunga. I jeżeli ktoś śmiał się z kuchenki indukcyjnej na pleckach HUAWEI’a Mate 20 Pro, to niech lepiej spojrzy na OnePlusa 10 Pro, oczka (a właściwie to obramówki wokół) aparatów są na prawdę wielkie.
Aparaty są 3, a miejsce czwartego koła na półwyspie zajmuje pierścień z podwójną lampą doświetlająca, wewnątrz którego widnieje tajemniczy kod “P2D 50T“. Co to właściwie oznacza? P – Phone, 2D – 2 generacja aparatów tworzonych we współpracy z Hasselbladem mających dodane logo Hasselblada. 50T – 50 Mpix aparat z trzema obiektywami (pomijając fakt, że tylko szerokokątny obiektyw ma 50 Mpix, a nie wszystkie 3 z tyłu).
Poniżej półwyspu z aparatami znajduje się odnowione w 2020 roku logo OnePlusa (zdecydowanie wolę poprzednie logo). Nie do końca wiem jak to opisać, ale kojarzycie puzzle z obrazkami w 3D? No to właśnie coś takiego ma w sobie logo OnePlusa na pleckach, podoba mi się!
Front urządzenia to niemal w pełni ekran z delikatnie zakrzywionymi bocznymi krawędziami, a pod ekranem oczywiście błyskawiczny, optyczny czytnik linii papilarnych. Obiektyw przedniego aparatu znajduje się w lewym, górnym rogu ekranu, jak już nas przyzwyczaiły ostatnie 2-3 lata, znajduje się on w niewielkiej “dziurze” w ekranie. Szkoda, że OnePlus nie zdecydował się kontynuować rozwiązania z mechanicznie wysuwanym obiektywem z OnePlusa 7T Pro. Nie mogę powiedzieć, żeby mi ta “dziura” w jakikolwiek sposób przeszkadzała w codziennym użytkowaniu, ale jest to zawsze jakaś minimalna ujma w sferze designu. Choć i to można uznać za subiektywne odczucie. Nad ekranem znajduje się głośnik do rozmów, który pełni również funkcję drugiego głośnika do dźwięku stereo.
Wokół urządzenia biegnie aluminiowa rama, z której w pewnym punkcie nie do końca płynnie odbiega wyżej wspomniany półwysep aparatów. Rama z niezrozumiałego dla mnie powodu jest płaska w górnej części urządzenia, a w dolnej zaokrąglona. Dlatego też niestety nie jesteśmy w stanie postawić OnePlusa 10 Pro tak, aby stał na dolnej ramce. Żałuję trochę, że nie spróbowałem go postawić na górnej, płaskiej części ramki, ale to już nie byłoby to samo. Górna, płaska część ma na sobie dwa paski, które są antenami GSM, obok jednej z nich znajduje się jeden z mikrofonów. Dół urządzenia to już przyzwoicie grający głośnik, kolejne anteny, port USB C 3.1 Gen 1, mikrofon oraz uszczelniona tacka na dwie karty nanoSIM. Miejsca na kartę microSD nie ma, ale tego we flagowcach OnePlusa nie było nigdy.
Jeśli chodzi o bocznej ramki to po lewej stronie (patrząc na urządzenie od strony ekranu) nie znajdziemy niczego poza przyciskami głośności i kolejnymi antenami. Prawa strona to miejsce gdzie aluminiowa rama przechodzi w półwysep aparatów. Na wysokości półwyspu znajdziemy tradycyjny już dla OnePlusa element – 3-stopniowy suwak z profilami głośności: Dźwięk, wibracje oraz tryb cichy bez wibracji. Dla użytkowników starszych modeli warto wspomnieć, że OnePlus 10 Pro ma ten element wyraźnie wyżej niż poprzednicy, trzeba nieco do niego dosięgnąć, ale można się łatwo przyzwyczaić. Zauważyłem jednak, że jego przesuwanie suwaka wymaga dość sporej siły, suwak jest zdecydowanie bardziej oporny niż ten w moim OnePlusie 7T Pro. Poniżej suwaka znajdziemy przycisk Power. Podoba mi się haptyka silnika wibracyjnego, niektóre czynności wykonywane w systemie niosą ze sobą wyraźny i charakterystyczny, haptyczny feedback.
Urządzenie o wymiarach 163 mm wysokości, 73,9 mm szerokości i 8,55 mm grubości wygodnie trzyma się w dłoni. Cienka konstrukcja o wadze 200,5 g może się delikatnie zsuwać z dłoni ze względu na wykończenie plecków. Efekt oszronionego szkła na pleckach prezentuje się bardzo dobrze, nie zbiera odcisków palców, ale nie zapewnia pewnego chwytu. Polecam założyć dołączony do zestawu case lub dokupić inny wedle uznania. Widać, że smartfon jest porządnie wykonany, tak jak na flagowca przystało, spasowanie elementów jest dokładne, a cała konstrukcja sprawia wrażenie solidnej.
Jak już wspomniałem, tacka na karty nanoSIM jest uszczelniona. Czy to oznacza, że urządzenie jest wodoszczelne? Certyfikatu IP68 nie ma, ale to żadna nowość u OnePlusa, Chińczycy w celach oszczędności (co było zrozumiałe kilka lat temu, kiedy ich flagowce były faktycznie tanie w stosunku do konkurencji…) nie zapewniają certyfikacji, choć samo urządzenie jest wodoodporne, co potwierdza producent. Sam nie zanurzałem swojego egzemplarzu testowego w znaczących głębokościach wody, ale niejednokrotnie wylądował pod kranem razem z moim prywatnym OnePlusem 7T Pro, zarówno stary jak i nowy flagowiec poradziły sobie bez problemu z odrobiną wody.
Ekran
Odświeżany w 120 Hz ekran Fluid AMOLED z technologią LTPO 2 ma przekątną 6,7″ i rozdzielczość 1440×3216 pixeli przy proporcji 9:20,1, co daje zagęszczenie pixeli na poziomie 525 ppi. Mamy tu wsparcie dla sRGB, Display P3, HDR10+, czy 10-bitową głębię kolorów. Jasność ekranu może w peaku osiągnąć 1300 nitów.
Wyświetlacz jest delikatnie zakrzywiony na lewej i prawej krawędzi, nie przeszkadza mi to w żaden sposób w użytkowaniu urządzenia. Uważam to nawet za mały plus, jeżeli ktoś korzysta z gestów w Androidzie zamiast tradycyjnych 3 przycisków funkcyjnych, to gest cofania (swipe od lewej lub prawej krawędzi ekranu) wykonuje się wygodniej kiedy palec przejeżdża po zakrzywionej powierzchni ekranu.
Sam ekran sprawował się bardzo dobrze. Technologia LTPO 2 pozwala na zmniejszenie odświeżania ekranu do minimalnych wartości w celu oszczędzenia energii kiedy tylko jest to możliwe. Nie miałem problemów z odczytaniem treści widocznych na ekranie w jasnym słońcu. Jeśli chodzi o odwzorowanie kolorów, to mamy w ustawieniach opcje dostosowania palety i barwy kolorów. Może mi się wydaje, ale nawet w ustawieniu najzimniejszych barw, wciąż odnoszę wrażenie, że biel jest nieco zbyt ciepła.
Specyfikacja i działanie
Chip siedzący wewnątrz OnePlusa 10 Pro to wyprodukowany w 4 nm procesie litograficznym flagowy Qualcomm Snapdragon 8 Gen 1 z 8-rdzeniowym procesorem Kryo. Rdzeń Cortex-X2 rozpędza się do 3 GHz, 3 rdzenie Cortex-A710 osiągają 2,5 GHz, a pozostałe 4 rdzenie Cortex-A510 dochodzą do 1,8 GHz. Układ graficzny to Adreno 730, a pamięć operacyjna typu LPDDR5 występuje w pojemnościach 8 GB lub 12 GB. Dwuliniowa pamięć masowa typu UFS 3.1 dostępna jest w wersjach 128 GB w połączeniu z 8 GB pamięci RAM lub 256 GB razem z 12 GB RAM. Egzemplarz, którego używałem to wersja 12/256. Jeżeli kogoś interesują benchmarki, wyniki z kilku mam w poniższych screenshotach.
Nie mogę złego słowa powiedzieć o wydajności, w zwykłym użytkowaniu smartfon jest niewątpliwie szybki, aplikacje wczytuje błyskawicznie i nie zdarzały się żadne dłuższe zamyślenia. Sprawdziłem kilka gier, takich jak. Grand Theft Auto III, Grand Theft Auto Vice City, Minecraft czy Call of Duty: Mobile. Wszystkie działały bez zawahania na najwyższych ustawieniach graficznych. Chciałem zagrać jeszcze w Grand Theft Auto San Andreas, ale nie chciało się uruchomić. Podejrzewam, że wina leży po stronie producenta gry, ta nie otrzymała żadnej aktualizacji od bardzo dawna, stąd jej problemy ze wsparciem nowszych urządzeń i wersji Androida (na moim OnePlusie 7T Pro z Androidem 11 działa!). Wszystko generalnie działa dokładnie tak, jak powinniśmy tego oczekiwać od flagowca.
Bateria
Akumulator o pojemności 5000 mAh (a właściwie 2 o pojemności 2500 mAh) możemy naładować dołączoną do zestawu ładowarką SuperVOOC 80 W, aby uzyskać pełną moc (80,3 W – 11 V; 7,3 A) powinniśmy używać oryginalnego kabla USB, który również został dołączony do zestawu. OnePlus 10 Pro obsługuje również indukcyjne ładowanie oraz indukcyjne ładowanie zwrotne. Dzięki technologii AirVOOC 50 W, z dedykowaną ładowarką jesteśmy w stanie naładować smartfon indukcyjnie mocą nawet 50 W. Niestety nie miałem okazji wypróbować ładowania indukcyjnego, ani ładowania zwrotnego. OnePlus 10 Pro powinien bez problemu wytrzymać intensywny dzień pracy lub 1,5 dnia przy normalnym użytkowaniu. Przez cały okres testów miałem włączone Always On Display, na poniższych screenshotach możecie zobaczyć czasy SoT.
Dzięki temu, że urządzenie posiada 2 akumulatory zamiast jednego, może zostać ładowane tak dużą mocą jak 80 W bez obaw o szybką degradację ogniwa. Moc 80 W podzielona na 2 razy po 40 W dla każdego akumulatora sprawia, że urządzenie nie nagrzewa się mocno podczas ładowania. Znajdą się pewnie osoby, które pomyślą, że taka duża moc ładowania z pewnością doprowadzi do bardzo szybkiego zużycia ogniwa, ale spójrzmy na to szerzej. Smartfony ładujące się mocą 65 W lub wyższą są na rynku już od ponad 2 lat i do dziś mają się dobrze.
Łączność
OnePlus 10 Pro, podobnie jak zdecydowana większość smartfonów od kilku lat posiada wsparcie dla DualSIM, mowa tutaj o 2 fizycznych kartach nanoSIM. Zabrakło slotu na kartę microSD, ale tego we flagowcach tego producenta nigdy nie było. Jak na flagowca z 2022 roku przystało, mamy obsługę sieci 5G zapewnioną przez modem Snapdragon X65 oraz 4G LTE kategorii 20 z anteną 4×4 MIMO. Mamy również antenę Wi-Fi 2×2 MIMO z obsługą protokołów do wersji 6/6E (IEEE 802.11ax). Płatności zbliżeniowe i szybkie parowanie urządzeń audio umożliwi moduł NFC, a bezprzewodowe słuchawki połączymy po Bluetooth 5.2 ze wsparciem dla AptX HD. Za nawigację odpowiada 2-pasmowy GPS, GLONASS, Galileo czy BeiDou.
Oprogramowanie
OnePlus 10 Pro startował z Androidem 12 i nakładką graficzną OxygenOS 12, gdy urządzenie do mnie dotarło, posiadało już nakładkę OxygenOS 12.1. Podczas 3 tygodni użytkowania urządzenia, trafiła mi się jedna, ważąca 164 MB aktualizacja systemu (NE2213_11_A.13), po której zauważyłem lepsze (choć lepszym określeniem jest – naprawione) działanie aparatu, ale o tym później. Sama nakładka po raz pierwszy w wersji 12 czerpie garściami z nakładki ColorOS od OPPO. Może się to podobać lub nie, niemniej jednym z głównych powodów, dla których zżyta ze swoimi smartfonami społeczność OnePlusa, wybierała właśnie te smartfony była nakładka OxygenOS. Jeszcze do niedawna można było ją opisać jako nakładka bliska czystemu Androidowi z dodatkiem wielu przydatnych funkcji. Mieszanie prostoty i czystości OxygenOS-a z wodotryskami nakładki ColorOS może być dla niektórych jak połączenie Sprite’a i banana. ColorOS jest nakładką bardzo typową dla chińskich producentów. Mam przez to na myśli bardzo duże różnice w UI oraz UX, które bardzo mocno oddalają je wyglądem i sposobem użytkowania od czystego Androida, którego od lat buduje Google. I to się ze sobą dość wyraźnie gryzie. Obie nakładki są dobre dla swojej grupy docelowej i świetnie sprawdzają się tam gdzie się ich oczekuje, ale łączenie ich w jedno nie było najlepszą decyzją. Całe szczęście OnePlus posłuchał głosu społeczności i zrezygnował z dalszych kroków mających na celu połączenie te dwie nakładki w jedną.
Dla kogoś kto OnePlusa kupuje po raz pierwszy może nie będzie to żaden szok, wszystko na pierwszy rzut oka wydaje się względnie spójne i estetyczne, ale użytkownik starszych wersji nakładki OxygenOS może mieć spory kłopot w odnalezieniem się w zmienionej nakładce. Zmianie uległy niektóre elementy ekranu głównego, drawer całkowicie wzięty jest z nakładki ColorOS i co ciekawe nie znalazłem opcji dodanie większej liczby kolumn ikon w drawerze, bo domyślnie są tylko 4. Kiedy otworzymy ekran z aktualnie otwartymi aplikacjami, na dole znajdziemy przycisk pozwalający zamknąć je wszystkie. Żadna nowość, prawda? Przycisk powędrował do OnePlusa również od OPPO i zamiast zamykać wszystkie aplikacje, potrafi on zamykać wszystkie oprócz tej, w której byliśmy ostatnio. Spotkałem się z takim zachowaniem wcześniej (chyba właśnie w smartfonach OPPO). Nie rozumiem tego kompletnie, jeżeli jest przycisk zamykający wszystkie aplikacje, to niech zamknie je wszystkie… Jeżeli będę chciał, żeby system zamknął wszystkie poza wyjątkami to mogę sobie ręcznie zablokować konkretne aplikacje, aby nie zostały przypadkowo zamknięte, np. Spotify.
Panel z szybkimi ustawieniami i powiadomieniami pozostał prawie bez zmian, w ekranie głównym pojawiła się opcja wyboru animacji przejść pomiędzy stronami ekranu głównego. Aplikacja ustawień wydaje się na pierwszy rzut podobna, ale nazwy i kolejność niektórych sekcji została zmieniona. Część funkcji zniknęła, ale pojawiły się też nowe czy zamienne. Nie mogłem znaleźć opcji dodania sekund do zegara na górnym pasku. Wciąż możemy wybrać kolor motywu systemu, teraz jednak interfejs wyboru kolorów został zmieniony, najpewniej zapożyczony od OPPO. Nowe koło wyboru kolorów nie umożliwia wyboru ciemniejszych czy jaśniejszych odcieni kolorów, jak dawniej. Niestety mimo Androida 12, kolory nie potrafią same dopasować się do kolorystyki naszej tapety. Opcje personalizacji ikon aplikacji również zostały zabrane z nakładki ColorOS. Przyznam, że jest to niepotrzebnie skomplikowane, chciałem aby tło dla moich ikon było okrągłe, a same ikony pozostały domyślne. Mogłem skorzystać funkcji ART+, która pozwoliłaby na zmianę kształtu dla tła ikony, ale również zmieniałaby wygląd ikon. Dla domyślnych ikon wybór kształtu tła jest ograniczony, więc pozostałem przy kwadratach z zaokrąglonymi bokami.
Zaskoczył mnie również domyślny gest otwarcie menu z opcjami zasilania. Spodziewałem się, że menu z opcjami takimi ja reboot, czy wyłącz pojawi się po przytrzymaniu przycisku Power. Przytrzymanie przycisku Power aktywuje teraz asystenta Google, a menu z opcjami zasilania znajdziemy po przytrzymaniu razem przycisku Volume Up oraz Power. Na szczęście to da się zmienić w ustawieniach. Nie jestem pewien, w którym miejscu powinienem o tym wspomnieć, ale zaskoczyła mnie jakość wiadomości głosowych, które wysłałem w Messengerze. Były one zdecydowanie głośniejsze od innych urządzeń, z którymi miałem styczność. Nie mam pewności czy to kwestia oprogramowania czy samego mikrofonu. Ciekawą nowością jest opcja rozszerzenia pamięci operacyjnej poprzez partycję Swap. Takie rozwiązanie znane jest z dystrybucji Linuxa. W ostatnim czasie coraz częściej widujemy je również w wielu nakładkach producentów smartfonów. Skąd ten dodatkowy RAM? Zabieramy te kilka GB z pamięci masowej i wykorzystujemy kiedy prawdziwego RAM-u nam zabraknie. OnePlus 10 Pro miał domyślnie dodane 3 GB swapu, choć i tak pełne wykorzystanie tych standardowych 12 GB stanowiłoby nie lada wyzwanie. Zmieniła się aplikacja aparatu, pomyślałem, że ok, często zmienia się UI czy UX różnych aplikacji systemowych w kolejnych wersjach systemu. Potem zobaczyłem mojego tatę używającego aparatu w swoim OPPO Reno4 i zauważyłem, że jest to dokładnie taka sama aplikacja co w OnePlusie 10 Pro. Nie mogę powiedzieć, że jest zła, ale nie spodziewałem się, że nawet to postanowili zabrać z nakładki ColorOS. No, ale o aparatach później…
W ustawieniach deweloperskich każdego smartfona z Androidem można znaleźć ustawienia “Smallest width“. Wartość tego ustawiania definiuje skalowanie interfejsu systemu. Sam zawsze wolę ten interfejs sobie zwiększyć (w OnePlusie 10 Pro zwiększałem ją do wartości 480 dp). Szkoda, żeby przestrzeń dużego ekranu się marnowała, a większość elementów systemu jest domyślnie dla mnie strasznie przerośnięta. To ustawienia bardzo pomaga, ale zmieniona wartość przywraca się do domyślnej (360 dp w przypadku OnePlusa 10 Pro) po każdym reboocie. Możemy w ustawieniach (już nie deweloperskich) znaleźć opcje skalowania tekstu i ekranu. Kiedy zmienimy te opcje, system po reboocie przywróci właśnie te zamiast domyślnych, ale niestety nie bierze pod uwagę wartości, którą zmieniłem wcześniej w ustawieniach deweloperskich. Jest to niestety kolejny szczegół, w którym łatwo dostrzec integrację z ColorOS, gdyż właśnie nakładka ColorOS od OPPO miała ten sam problem odkąd pamiętam. A OxygenOS od OnePlusa przed wersją 12 potrafił zapamiętać wartość, którą sam ustawiłem, nawet po ponownym uruchomieniu systemu. Teraz muszę to zmieniać ręcznie po każdym ponownym uruchomieniu. Zauważyłem również, że bubbles (dymki jak z messengera, tylko, że te systemowe, które wprowadził już Android 11) nie przylegają do samej krawędzi ekranu, tak jak to powinno wyglądać. Zamiast tego potrafią wisieć w powietrzu około 100 pixeli od krawędzi ekranu. Zmiana skalowania interfejsu nic w tu nie zmieniła.
Aparaty
Zacznijmy od kwestii technicznych. Jak wspomniałem na początku mamy tu 3 obiektywy z tyłu i jeden oczywiście na froncie:
- Obiektyw główny – Sony IMX789 – 1/1,43″; 48 Mpix; ƒ/1,8; OIS
- Obiektyw szerokokątny – Samsung ISOCELL JN1 – 1/2,76″; 50 Mpix; ƒ/2,2; 150°
- Teleobiektyw – 8 Mpix; Zoom optyczny x3,3; ƒ/2,4; OIS
- Obiektyw frontowy – Sony IMX615 – 32 Mpix; ƒ/2,4; EIS; fixed focus
Wzięta z nakładki ColorOS aplikacja aparatu jest intuicyjna i estetyczna, wszystkie funkcje można łatwo znaleźć. Mamy możliwość robienia zdjęć w proporcjach 1:1, 4:3, 16:9 czy 20,1:9 (proporcje naszego ekranu). Nie podoba mi się fakt, że ustawienie HDR-u się resetuje do opcji Auto po każdym wyjściu z aplikacji. Mamy do dyspozycji tryby takie jak nocny, czy portretowy. Możemy nagrać timelapse i wybrać jego szybkość (coś czego brakowało mi w OxygenOS 11), ale tutaj z kolei brakuje mi możliwości wyboru szybkości spowolnienia filmu w trybie Slow-Motion. Tryb Pro pozwala na dobór ISO, czasu naświetlania (max 32 sekundy) ekspozycji, manualnego focusu oraz balansu bieli. W trybie Pro możemy również włączyć funkcję Focus Peaking. Po jej włączeniu możemy łatwo śledzić nasz focus, gdyż wszystko to co jest w danej chwili wyostrzone jest podświetlone na pomarańczowo.
Jeśli chodzi o filmy to mamy do dyspozycji 8K przy 24 fps, 4K przy 30/60/120 fps oraz 1080p przy 30/60 fps. Na początku było piekło, ale po jakimś czasie przyszła aktualizacja oprogramowania, która poprawiła wydajność urządzenia w filmach. A właściwie to naprawiła, bo film 8K nagrywał się w około 8 klatkach na sekundę zamiast 25, 4K przy 30 klatkach miało w rzeczywistości 15 klatek. Filmy były poszarpane i dość problematyczne. Raz na kilka prób udało się coś nagrać normalnie, a zazwyczaj klatkaż wychodził dużo mniejszy niż był ustawiony. Było to już widać na samym podglądzie podczas nagrywania, nie tylko w produkcie końcowym. Na szczęście aktualizacja oprogramowania naprawiła problem.
Update oprogramowania poprawiła również kolorystykę zdjęć, te przed aktualizacją potrafiły wychodzić z tak przesyconymi kolorami, że wyglądały jak wyciągnięte z kilkuletniego średniaka Samsunga. Kolory bywały raz przesycone, a raz szare i wyblakłe jak papier toaletowy. Aktualizacja poprawiła kolorki, ale cudów wciąż nie było. Obiektyw szerokokątny jest serio mega szeroki, aż 150°, robi niezłą robotę. Teleobiektyw z zoomem optycznym x3,3 jest dość ciemny, a w słabych warunkach oświetleniowych system wymusza użycia obiektyw głównego ze zbliżeniem cyfrowym, co widać w trzecim zdjęciu 47. Użytkownik nie ma możliwości wymusić użycia teleobiektywu kiedy ten stwierdzi, że jest dla niego za ciemno. Zmiana pomiędzy obiektywami jest całkiem płynna, choć nie idealna. To można wybaczyć, bo ma to małe znaczenie, ale kompletnie różne odwzorowanie kolorów w każdym z trzech obiektywów to problem, który powinniśmy mieć dawno za nami. OnePlus ma na tej płaszczyźnie dużo do nauczenia się od Apple.
Przyznam, że zaniedbałem obiektyw przedni, zrobiłem nim dosłownie z 4-5 zdjęć, tutaj kąt widzenia również jest zadowalająco szeroki, bez problemu zmieścimy w kadrze większą grupkę osób. Wszystko wydawałoby się ok do czasu aż zrobiłem ostatnie zdjęcie (95) w poniższej galerii. Słabsze warunki oświetleniowe to coś czego zdecydowanie powinniśmy unikać w przypadku frontowego aparatu. Chyba, że nie zależy nam na jakichkolwiek szczegółach.
OnePlus chwalił się, że Hasselblad pomagał im m. in. z kalibracją kolorów. Ja jakoś tego nie widzę, nie ma w tych zdjęciach absolutnie nic szczególnego, nic co mogłoby usprawiedliwiać cenę tego urządzenia. Nie twierdzę, że te zdjęcia są złe, mogą konkurować z wieloma dobrymi smartfonami, tylko…. dużo tańszymi. Flagowce OnePlusa nigdy nie były szczególnie uzdolnione fotograficznie, a poprawianie tego stanu rzeczy idzie im bardzo powoli. Kiedy producent chwali się współpracą z jakąś znaną firmą fotograficzną np. Hasselblad, Leica czy Zeiss, nie oznacza to z góry, że te zdjęcia będą dobre. W większości przypadków jedynym widocznym efektem takiej współpracy jest logo dodatkowej firmy na wyspie z aparatami. Nie inaczej jest tutaj.
Podsumowanie
OnePlus 10 Pro to świetna konstrukcja, która bez wątpienia zadowoli wielu użytkowników szukających szybkiego i responsywnego doświadczenia. Mimo to (na razie) nie polecam tego zakupu. OxygenOS 12 jest swego rodzaju skazą na tym co znali i kochali członkowie społeczności OnePlusa. Trzeba się liczyć z tym innym oprogramowaniem (które mimo wszystko wciąż działa szybko i responsywnie). Aparaty zdecydowanie nie są mocną stroną tego urządzenia, kto ogarnie ten zainstaluje sobie Gcama, to też jakieś wyjście.
Jak ma się to w stosunku do poprzednika? Słabo, różnic nie wiele. Głównie zmienił się design i nie wiele więcej poza tym. OnePlus 9 Pro zdążył wyraźnie stanieć, a doświadczenie płynące z jego użytkowania może się prawie wcale nie różnić. OnePlus 10 Pro w wersji pamięciowej 8/128 dostępny jest w cenie 4499zł, a za wersję 12/256 musimy zapłacić aż 4999zł. Myślę, że OnePlus 10 Pro może okazać się przyzwoitą alternatywą dla innych urządzeń w swoim (przyszłym) segmencie cenowym, kiedy jego cena najpewniej mocno spadnie w za rok, tak jak miało to miejsce w przypadku OnePlusa 9 Pro. Użytkowanie nowego flagowca z Shenzhen pozwoliło mi na przyjrzeć się bliżej zmianą jakie zaszły w firmie na przestrzeni ponad 2 lat, a bliskie porównanie ze starszym flagowcem pokazało to jeszcze jaśniej. Uważam, że dziś nie warto wydawać na OnePlusa 10 Pro takiej sumy. Flagship killer został… flagshipem.
Ocena
Ocena-
Design i jakość wykonania10/10 Rewelacja
-
Wyświetlacz10/10 Rewelacja
-
Oprogramowanie7/10 Dobrze
-
Aparat7/10 Dobrze
-
Akumulator8/10 Bardzo dobrze
-
Stosunek ceny do jakości5/10 Średnio
Zalety
- Oryginalny Design półwyspu z aparatami
- Jakość wykonania
- Świetny ekran
- Topowa wydajność
- Szybkie ładowanie
Wady
- Takie sobie aparaty
- Cena
- Nakładka OxygenOS 12 i jej upodobnienie do ColorOS