Spis treści
Hasła takie jak “Flagship killer” czy “Never Settle” jeszcze do niedawna można było usłyszeć w odniesieniu do smartfonów marki OnePlus. Chińska firma zdobyła popularność i uznanie na rynku m. in. dzięki świetnemu oprogramowaniu, cenom konkurencyjnych flagowców i silnym poleganiu na feedbacku licznej społeczności. Obraz czerwonej firmy z Shenzhen zdążył się jednak wyraźnie zmienić na przestrzeni ostatnich 3-4 lat…
Dziś o “Flagship killerze” mówi się, że on sam stał się takim flagshipem. Wzrost cen, mniejsza opłacalność, coraz mniejsze skupianie się na głosie społeczności, zmiana priorytetu z jakości na ilość, a w ostatnim czasie kontrowersyjne eksperymenty z uwielbianą nakładką OxygenOS. To jasno pokazuje, że OnePlus, który zdobył serca fanów smartfonów z Androidem, z biegiem czasu postanowił wykorzystać rosnącą popularność i poświęcić to za co go ceniono dla większych zysków. Skoro dawny “Flagship killer” stał się tym z czym pierwotnie konkurował, to może potrzebujemy teraz “OnePlus killera“? Kto wie, może to właśnie dlatego Carl Pei postanowił opuścić firmę i założyć własne Nothing? Czas pokaże czy nadchodzący Nothing phone (1) bądź jego następcy okażą się “OnePlus killerami“.
W listopadzie 2019 roku kupiłem swój pierwszy smartfon omawianej marki. OnePlus 7T Pro McLaren Edition był pierwszym flagowcem jakiego kupiłem, przesiadłem się z Xiaomi Redmi 3S Pro. I choć jego port USB woła o pomstę, OnePlus 7T Pro służy mi do dziś bardzo dobrze i nie planuję przesiadki w najbliższym czasie. Ostatnio jednak otrzymałem do testów najnowszego flagowca firmy z Shenzhen. OnePlus 10 Pro stał się na około 3 tygodnie tymczasowym domem dla mojej karty nanoSIM. Jego recenzję opublikowałem już jakiś czas temu, jednak podczas okresu testowego postanowiłem przywiązać również uwagę do różnic między nowym flagowcem, a tym z listopada 2019 roku. Oto moje porównanie – OnePlus 7T Pro VS OnePlus 10 Pro.
Design i jakość wykonania
OnePlus 7T Pro w wersji McLaren Edition wyróżnił się szklanymi pleckami, których nietypowy wzór rozlewał się po całej powierzchni w mocniejszym świetle. Obudowa jest czarna z drobnymi dodatkami charakterystycznego dla marki McLaren koloru Papaya Orange. Co mi się jednak podobało bardziej w standardowych wersjach tego modelu, to efekt oszronionego szkła, którego brakuje w edycji McLaren. Standardowa wersja dostępna była w kolorze Haze Blue. Pod potrójnym, ustawionym w pionowym rzędzie zestawem aparatów, znajdziemy lampę doświetlającą oraz logo producenta, jeszcze sprzed zmiany w 2020 roku. I przyznam, że starsze logo, choć różni się jedynie wyglądem cyfry “1” podoba mi się bardziej.
Z przodu mamy ekran pokrywający ponad 90% powierzchni frontu urządzenia. Notch? Dziura w ekranie? Nope. Kamera frontowa ukryta jest w mechanicznie wysuwanym elemencie. Niestety takie rozwiązanie nie pojawiło się już nigdy więcej w urządzeniach OnePlusa mimo tego, że mechanizm bardzo dobrze zdał próbę czasu i wytrzymałości. Po ponad 2,5 roku aparat wysuwa się bez problemu, a mechanizm działa tak samo jak działał w dniu wyjęcia urządzenia z pudełka. Ekran nie został naruszony żadnym wcięciem czy otworem, a jakość frontowego aparatu nie ucierpiała. Win-Win. Czy eksperymentowanie z obiektywem ukrytym pod ekranem jest naprawdę konieczne? Pod ekranem może się jednak znajdować optyczny czytnik linii papilarnych, którego szybkość i celność jest zadowalająca, choć nie najlepsza.
Wymiary OnePlusa 7T Pro to 162,6 mm wysokości, 75,9 mm szerokości i 8,8 mm grubości, a jego masa to 206 g. Górna część poza mechanicznie wysuwanym modułem aparatu ma w sobie również jeden z mikrofonów. Do tego na krawędzi ekranu i górnej części urządzenia znajduje się głośnik do rozmów, który służy również jako drugi głośnik do zestawu Stereo. Na dole znajdziemy uszczelnioną tackę na 2 karty nanoSIM, mikrofony, złącze USB-C oraz głośnik. Patrząc od strony ekranu, na lewym boku znajdują się przyciski głośności, a na prawym suwak do zmiany profili głośności oraz przycisk Power. Góra, dół oraz boki (wraz z ekranem) są zaokrąglone, przez co nie jesteśmy w stanie postawić go pionowo. Urządzenie według producenta jest wodoszczelne mimo braku posiadania odpowiedniej certyfikacji. Przez ponad 2,5 roku użytkowania urządzenia, zdążyłem wielokrotnie przemywać je pod kranem, z czym problemu nigdy nie było.
OnePlus 10 Pro dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych – Volcanic Black oraz Emerald Forest. Do testów trafiła do mnie ta druga. Efekt oszronionych plecków skutecznie ukrywa odciski palców, ale zdecydowanie nie poprawia pewności chwytu. Od liniowo ustawionych obiektywów poprzez wyspę dotarliśmy do modelu, którego 3 aparaty wraz z podwójną lampą doświetlającą mieszczą się na sporej wielkości, czarnym półwyspie. Ten łączy się po lewej stronie z aluminiową ramą urządzenia. Efekt jest bardzo zbliżony do tego co znamy z flagowców Samsunga serii Galaxy S21 oraz Galaxy S22. Pod czarnym półwyspem znajdziemy już nowsze logo producenta.
Umiejscowiony na niemal całej przedniej powierzchni ekran jest naruszony niewielką “dziurą” na frontowy aparat, co uważam za swego rodzaju krok w tył. Zakrzywienie bocznych krawędzi ekranu ma tutaj wyraźnie mniejszy promień, co mogło mieć na celu zmniejszenie ryzyka przypadkowych kliknięć. Btw. czy jestem jedyną osobą, której nigdy nie zdarzają się przypadkowe kliknięcia w miejscu zakrzywienia ekranu? Serio, nie wiem jak ludzie to robią, że aż tak na to narzekają. Pod ekranem znajduje się optyczny czytnik linii papilarnych i jest on nieco wyżej niż w modelu 7T Pro, ale to kwestia przyzwyczajenia i szybkiej zmiany odruchu. Nie zaskoczę nikogo, mówiąc że nowszy model posiada nieco szybciej działający czytnik linii papilarnych.
OnePlus 10 Pro waży 200,5 g, a jego wymiary to 163 mm wysokości, 73,9 mm szerokości i 8,55 mm grubości. Górna część otaczającej konstrukcję, metalowej ramy jest płaska, znajdziemy tam anteny oraz mikrofon. Dół urządzenia mieści w sobie głośnik, kolejne anteny, port USB C 3.1 Gen 1, mikrofon oraz uszczelniona tacka na dwie karty nanoSIM. Lewy bok posiada jedynie przyciski głośności, a prawy bok to przycisk Power oraz umiejscowiony już wyraźnie wyżej, suwak z profilami głośności, którego przesuwanie wymaga wyraźnie większej siły. Nie mam pewności czy suwak w moim OnePlusie 7T Pro zdążył się wyrobić czy może stawiał on mniejszy opór przy przesuwaniu już fabrycznie. Na pewno różnica jest zauważalna , a moim zdaniem suwak w nowszym modelu stawia zbyt duży opór. Suwak z profilami głośności to coś od czego trudno byłoby się odzwyczaić po przesiadce na urządzenie innej marki.
Niestety OnePlus zdecydował, że taka funkcjonalność nie pojawi się w swoich najtańszych modelach. Seria OnePlus Nord N została pozbawiona suwaków, co podobnie do ich stosunku ceny do jakości spotkało się ze sporą krytyką. Jakiś czas temu pojawiły się doniesienia, mówiące, że uwielbiany przez użytkowników slider miałby całkowicie opuścić serię Nord, a także część flagowców, pozostając jedynie w modelach Pro oraz… niektórych flagowcach OPPO.
Tutaj również mamy wodoszczelną obudowę oraz brak jakichkolwiek certyfikatów. Nie jest to żadna nowość u tego producenta. Chińczycy w celach oszczędności nie zapewniają certyfikacji, choć samo urządzenie jest wodoodporne, co potwierdza producent. Takie podejście było mądrym szukaniem oszczędności, co było zrozumiałe i akceptowane w czasach gdy flagowce OnePlusa były faktycznie atrakcyjne cenowo. Dziś mamy 2022 rok, a brak certyfikatu IP68 w drogim flagowcu nie jest już czymś na co powinniśmy przymykać oko. Zdarzyło mi się kilka razy przemyć OnePlusa 10 Pro pod kranem, z czym smartfon nie miał żadnych problemów.
Ekrany
OnePlus 7T Pro posiada 6,67″ ekran Fluid AMOLED, którego częstotliwość odświeżania może wynieść 90 Hz. Nie znajdziemy tutaj technologii LTPO, więc mamy tu stałe 60 Hz lub 90 Hz. Rozdzielczość ekranu to 1440×3120, w proporcjach 9:19,5. Przy takiej wielkości ekranu jest to zagęszczenie pixeli na poziomie 516 ppi. Mamy tu również wsparcie dla HDR10+. Jak już wspominałem, ekran jest zakrzywiony po bokach. Mi osobiście jego zakrzywienie nie przeszkadza ani trochę, nie zdarzają mi się żadne przypadkowe kliknięcia, ani inne problemy. Lubię takie zakrzywienie, bo dobrze wygląda i do tego sprawia, że palec przy geście cofania w Androidzie łatwo dotyka ekranu zamiast ostrej krawędzi urządzenia.
OnePlus 10 Pro ma nie wiele większy ekran, bo 6,7″. Jest to odświeżany w 120 Hz Fluid AMOLED z technologią LTPO 2. Rozdzielczość 1440×3216 z proporcją 9:20,1 daje przy tej przekątnej zagęszczenie pixeli na poziomie 525 ppi. Mamy tu m. in. HDR10+, wsparcie dla sRGB, Display P3 czy 10-bitową głębię kolorów. Tutaj zakrzywienie ekranu również występuje, ale warto odnotować, że promień zakrzywienia jest wyraźnie mniejszy. Nie przeszkadzało mi to ani trochę, a gest cofania w Androidzie również tutaj można było wykonać wygodnie.
Oba urządzenia mają swoje tryby wyświetlania treści przy wyłączonym ekranie. OnePlus 10 Pro posiada Always On Display, a OnePlus 7T Pro niestety nie, ale o tym później. Starszy model posiada jedynie funkcję Ambient Display. Ambient Display w starszym modelu wyświetla treść na takim samym poziomie jasności, jaki miałem ustawiony w systemie. Z kolei Always On Display bardzo często wyświetla się na niskim poziomie jasności nawet gdy w systemie mam ustawiony wysoki. Niezależnie od tego czy w ustawieniach AoD wybierzemy Power Saving czy All Day.
Specyfikacje
Qualcomm Snapdragon 855+ to wyprodukowane w 7 nm procesie litograficznym SoC, które działa wewnątrz OnePlusa 7T Pro. Jego 8-rdzeniowe CPU to 4 rdzenie Cortex-A76 (Kryo 485 Gold), z czego 3 z nich rozpędzają się do 2,42 GHz, a 1 z nich podkręcono do 2,96 GHz. Pozostałe 4 rdzenie to Cortex-A55 (Kryo 485 Silver), których taktowanie może osiągnąć 1,8 GHz. Układ graficzny w kilkuletnim chipie to Adreno 640. OnePlus 7T Pro, w standardowej wersji oferował jedynie 8 GB pamięci operacyjnej typu LPDDR4x. Wersja McLaren Edition poza wyglądem różniła się również tym, że posiadała 12 GB RAM. Bez względu na wybór wersji urządzenia, do dyspozycji dostawaliśmy 256 GB pamięci UFS 3.0.
Czy zwolnił po takim czasie? Trudno mi ocenić, może delikatnie? Nawet po tych 2,5 roku działa zadowalająco szybko i responsywnie, przez cały okres użytkowania nie przeszło mi przez myśl, aby przywrócić go do ustawień fabrycznych. Radzi sobie dobrze w wymagających grach, takich jak Grand Theft Auto III, Grand Theft Auto Vice City, Grand Theft Auto San Andreas, Call of Duty: Mobile czy Minecraft. W codziennym użytkowaniu radzi sobie nieźle. Korzystam z niego trochę jak z przenośnego dysku, więc od długiego czasu moja pamięć jest w 99% zajęta. Wczytanie niektórych folderów z kilkudziesięcioma tysięcy zdjęć potrafią być małe problemy, ale poza tym trudno mi na niego narzekać.
OnePlus 10 Pro napędzany jest przez nowsze SoC. Wyprodukowany w 4 nm procesie litograficznym Qualcomm Snapdragon 8 Gen 1 posiada 8-rdzeniowy procesor. Mamy tu 1 rdzeń Cortex-X2, który rozpędza się do 3 GHz. Do tego 3 rdzenie Cortex-A710, one osiągają 2,5 GHz, a pozostałe 4 rdzenie Cortex-A510 dochodzą do 1,8 GHz. Układ graficzny to Adreno 730, a pamięć operacyjna typu LPDDR5 występuje w pojemnościach 8 GB lub 12 GB. Dwuliniowa pamięć masowa typu UFS 3.1 pojawiła się w wersjach 128 GB w połączeniu z 8 GB pamięci RAM lub 256 GB razem z 12 GB RAM. Egzemplarz OnePlusa 10 Pro, którego używałem to wersja 12/256, czyli takie samo połączenie jak w moim OnePlusie 7T Pro.
Czy jest szybciej? No jest, przyznam, że faktycznie trochę jest. Nie jest to jednak różnica wydajności, za którą byłbym w stanie wydać tak duże pieniądze. Dotychczas myślałem, że wymiana smartfona po około 2-3 latach jest ok, ale z doświadczenia widzę, że w moim OnePlusie 7T Pro bardziej brakuje mi lepszego i dłuższego wsparcia aktualizacjami do nowszych wersji Androida, a nie wydajności. OnePlus 10 Pro, tak samo jak swoi poprzednicy wyposażony jest w najwydajniejsze w swoim czasie SoC od Qualcomma. Oba smartfony mają pewne aspekty, do których można się przyczepić, ale na pewno nie jest to wydajność.
Bateria i ładowanie
OnePlus 7T Pro i jego bateria o pojemności 4085 mAh sprawują się przyzwoicie po ponad 2,5 roku użytkowania. Od jakiegoś czasu pojawia się potrzeba doładowania w ciągu dnia, bo całkowicie od rana do wieczora prądu już nie zawsze wystarczy. Warp Charge 30T, czyli przebrandowany VOOC 4.0 od OPPO (nie zapominajmy, że te dwie marki wspólnie należą do BBK Electronics – różne podobieństwa i dzielenie się pomysłami to żadna nowość wśród firm należących do chińskiej korporacji) to standard szybkiego ładowania, który dostarcza prąd 5 V, 6 A, co daje moc 30 W. Litera “T” w nazwie standardu oznacza ulepszoną wersję Warp Charge 30, który pojawił się w OnePlusie 7 Pro, wydanym pół roku wcześniej. W skrócie oznacza to tyle, że możemy ładować urządzenie mocą 30 W dłużej, bowiem nie jest to stała wartość poboru energii, a maksymalna. Dzięki temu, że maksymalne 30 W podczas ładowania utrzymuje się dłużej, urządzenie naładuje się szybciej. Ładowanie indukcyjne we flagowcu z 2 połowy 2019 roku? Niestety nie, nad czym ostatnio szczególnie ubolewam, bo port USB-C w moim OnePlusie 7T Pro nie ma się już najlepiej, połączenie bardzo łatwo się zrywa, a Warp Charge 30T działa już rzadko kiedy, przez większość czasu ładuje się strasznie powoli.
OnePlus 10 Pro to już spory upgrade, firma porzuciła nazewnictwo Warp Charge i zbliżając się na wielu płaszczyznach do OPPO, przyjęła to samo nazewnictwo. Już sama nazwa SuperVOOC 80 W jasno wskazuje, że mamy tu do czynienia z mocą 80 W, dokładnie 11 V, 7,3 A, czyli 80,3 W w peaku. Akumulator o pojemności 5000 mAh (a właściwie 2 akumulatory o pojemności 2500 mAh) możemy już na szczęście ładować indukcyjnie, urządzenie wspiera standard AirVOOC 50 W, niestety nie miałem żadnej ładowarki indukcyjnej, żeby to przetestować. Dzięki temu, że urządzenie posiada 2 akumulatory zamiast jednego, może być ładowane tak dużą mocą jak 80 W bez obaw o szybką degradację ogniwa. Moc 80 W podzielona na 2 razy po 40 W dla każdego akumulatora sprawia, że urządzenie nie nagrzewa się mocno podczas ładowania. Urządzenie ze stale włączonym Always On Display może bez większych problemów wytrzymać w granicach 1 – 1,5 dnia w zależności od tego jak z niego korzystamy.
Duża moc potrzebuje odpowiednio grubego przewodu, aby ten nie stopił się pod wpływem temperatury. Dlatego jestem w stanie zrozumieć wymóg użycia oryginalnych kabli w celu uzyskania pełnej mocy 80 W, czy nawet tych 30 W w starszym modelu. Nie mała irytacja pojawia jednak się w momencie gdy nie mamy przy sobie oryginalnej ładowarki, ani kabla, a musimy użyć pożyczonej ładowarki do innego telefonu. Wtedy możemy raczej zapomnieć o mocy większej niż 10 W lub czasem 15 W. Urządzenia marki OnePlus do pewnego momentu były dość problematyczne jeśli chodzi o obsługę powszechnie popularnych standardów szybkiego ładowania, takich jak Quick Charge czy Power Delivery. Nowszy OnePlus 10 Pro może się pochwalić obsługą standardu Power Delivery.
Oprogramowanie
Świetne oprogramowanie i jego szybkie aktualizacje były niegdyś jednym z głównych powodów, dla których społeczność wybierała smartfony OnePlusa. To niestety od jakiegoś czasu idzie w złym kierunku. OnePlus oferuje w swoich flagowcach 3 aktualizacje systemu do nowszych wersji Androida. Mój OnePlus 7T Pro był co prawda pierwszym smartfonem który miał od startu preinstalowanego Androida 10, więc powinien otrzymać później Androida 13 czyż nie? Obawiam się, że do tego nie dojdzie gdyż OnePlus traktuje go jako nieco lepszego OnePlusa 7 Pro, który startował z Androidem 9 Pie. Aktualizacje pojawiają się rzadko, a użytkownicy starszych flagowców czują się zapomniani. Ponad 9 miesięcy po premierze Androida 12, a mój OnePlus 7T Pro siedzi na Androidzie 11 z nakładką OxygenOS 11. A aktualizacji niestety na horyzoncie nie widać. Niestety, albo stety, bo po tym co widziałem na nowszym modelu, mam spore obawy co do tego czy ja faktycznie chcę korzystać z OxygenOS 12… Nie podoba mi się również fakt, że starsze modele w swoich aktualizacjach nie otrzymują obiecanych funkcji. Kiedy aktualizacja do OxygenOS 11 zaczęła być udostępniana dla użytkowników OnePlusów serii 7 i 7T, to było spore rozczarowanie. Nowa wersja nakładki dla modeli serii 7 i 7T w swoich pierwszych tygodniach miewała masę problemów i błędów, mimo tego, że użytkownicy czekali na nią bardzo długo. A szczytem wszystkiego był jeszcze fakt, że aktualizacja nie przynosiła wszystkiego co miała. Zabrakło wyczekiwanego przez wielu Always On Display, które z tajemniczych powodów nie trafiło tylko do modeli serii 7 i 7T, mimo, że wszystkie oczywiście mają ekrany AMOLED. OnePlus po jakimś czasie zdołał naprawić nową wersję nakładki i tak na niej siedzimy do dziś w oczekiwaniu na kolejną wersję.
A tą kolejną wersją – OxygenOS 12 – miałem okazję pobawić się korzystając z OnePlusa 10 Pro i nie będę tu krył rozczarowania. Integracja z nakładką ColorOS od OPPO, którą OnePlus ogłosił kilka miesięcy temu jest tu mocno wyrazista. Głośny odzew społeczności doprowadził na szczęście do tego, że dalsze prace nad połączeniem obu nakładek graficznych w jedną zostały zaprzestane. Ale dlaczego był to taki zły pomysł?
Niektórym może się to podobać lub nie. Nie zmienia to faktu, że jednym z głównych powodów, dla których zżyta ze swoimi smartfonami społeczność OnePlusa, stawiała właśnie na urządzenia tej marki była nakładka OxygenOS. Jeszcze do niedawna nakładka kojarzona była z czystym Androidem z dodatkiem wielu przydatnych funkcji. Ostatnio coraz bardziej się od czystego Androida oddalała, ale wciąż była mu dość bliska. ColorOS jest nakładką bardzo typową dla chińskich producentów. Nie ma w tym absolutnie niczego złego, jednak taka wizja Androida jest bardzo odmienna od tego co Google od lat buduje w swoim Androidzie. Mam przez to na myśli bardzo duże różnice w UI oraz UX względem tego co znamy z czystego Androida. ColorOS to nakładka bardzo kolorowa i “fajerwerkowa”, chińscy deweloperzy najlepiej zrobili by wszystko inaczej, tak aby pozbyć się jakiegokolwiek podobieństwa do tego co tworzy Google w czystym Androidzie. Takie mieszanie prostoty i czystości OxygenOS-a z wodotryskami nakładki ColorOS nie do końca do siebie pasuje. To trochę jakby pan młody przyszedł na ślub w stroju clowna. Obie nakładki są dobre dla swojej grupy docelowej i świetnie sprawdzają się tam gdzie się ich oczekuje, ale łączenie ich w jedno nie było najlepszą decyzją. Najwyraźniej cięcia w budżecie w postaci decyzji o rozwoju jednej nakładki graficznej zamiast dwóch miało dla OnePlusa i grupy BBK Electronics większe znaczenie niż jedna z kluczowych wartości, za które społeczność pokochała markę OnePlus. Na całe szczęście głos społeczności zmienił ten plan.
OxygenOS 12 ma w sobie masę elementów wziętych z nakładki ColorOS, np. drawer, konfigurację niestandardowych ikon, niektóre aplikacje systemowe, widok wszystkich uruchomionych aplikacji. Sporo elementów ekranu głównego uległo zmianie. Drawer ma teraz tylko 4 kolumny ikon, co nie jest wygodne przy dużym ekranie. Nie mogłem znaleźć opcji, aby to zmienić. Ekran główny otrzymał wybór animacji przejść między stronami. Przycisk pozwalający zamknąć wszystkie aplikacje zazwyczaj nie zamyka wszystkich aplikacji, bo pozostawia tą, której używaliśmy ostatnio. Zmieniła się kolejność oraz nazwy niektórych sekcji w ustawieniach, pojawiło się trochę nowych, ale też niektóre zniknęły. Nie znalazłem opcji włączenia sekund w zegarze na pasku statusu. Wybór koloru motywu stał się ograniczony, nie możemy już wybrać wszystkich odcieni. Mimo Androida 12, brakuje opcji ustawienia motywu kolorów na podstawie tapety. Ciekawym dodatkiem jest możliwość rozszerzenia pamięci operacyjnej poprzez partycję Swap. Takie rozwiązanie znamy z dystrybucji Linuxa, a w ostatnim czasie coraz częściej widujemy je w różnych nakładkach producentów smartfonów. Skąd dodatkowy RAM? Zabieramy te kilka GB z pamięci masowej i wykorzystujemy w kryzysowej sytuacji kiedy prawdziwego RAM-u nam nie wystarcza. OnePlus 10 Pro miał domyślnie dodane 3 GB swapu, choć pełne wykorzystanie tych standardowych 12 GB stanowiłoby nie lada wyzwanie.
Android umożliwia dostosowanie skalowania interfejsu wraz z napisami. Niestety w ustawieniach mamy do dyspozycji jedynie kilka z góry narzuconych wartości do wyboru. Aby dostosować skalowanie interfejsu nieco dokładniej możemy przejść do ustawień deweloperskich i znaleźć opcję “Smallest width“. Domyślna wartość dla OnePlusa 10 Pro to 360 dp, zmieniłem ją na 480 dp. I wszystko byłoby fajnie gdyby nie fakt, że po reboocie skalowanie przywraca się do wartości domyślnej. Albo do tej którą wybraliśmy z dostępnych w ustawieniach (tych nie-deweloperskich). Wiem, że nakładka ColorOS ma ten sam problem, a to jest kolejny element zabrany od OPPO, bo OxygenOS 11 w moim OnePlusie 7T Pro potrafi zapamiętać te wartości nawet po ponownym uruchomieniu systemu. Zauważyłem również, że bubbles (dymki jak z messengera, tylko, że te systemowe, które wprowadził już Android 11) nie przylegają do samej krawędzi ekranu, tak jak to powinno wyglądać. Zamiast tego lewitują w powietrzu około 100 pixeli od krawędzi ekranu. Zmiana skalowania interfejsu nic w tu nie zmieniła. Nie jestem pewien czy to kwestia oprogramowania czy mikrofonu, ale zauważyłem też OnePlus 10 Pro w messengerze nagrywał też głośniejsze i może też nieco wyraźniejsze wiadomości głosowe.
Zdjęcia i filmy
- Obiektyw główny – Sony IMX586 – 48 Mpix; ƒ/1,6; OIS
- Obiektyw szerokokątny – 16 Mpix; ƒ/2,2; 117°
- Teleobiektyw – 8 Mpix; Zoom optyczny x3; ƒ/2,4
- Obiektyw frontowy – Sony IMX471 – 16 Mpix; ƒ/2,0; EIS; stały focus
- Obiektyw główny – Sony IMX789 – 1/1,43″; 48 Mpix; ƒ/1,8; OIS
- Obiektyw szerokokątny – Samsung ISOCELL JN1 – 1/2,76″; 50 Mpix; ƒ/2,2; 150°
- Teleobiektyw – 8 Mpix; Zoom optyczny x3,3; ƒ/2,4; OIS
- Obiektyw frontowy – Sony IMX615 – 32 Mpix; ƒ/2,4; EIS; stały focus
Pierwsza różnica jaką zauważycie po wejściu do aplikacji do aparatu w OxygenOS 12 to, że jest to aplikacja od OPPO. Pod kilkoma względami lepsza, ale ma też kilka braków względem tej z OxygenOS 11. Nareszcie mamy możliwość robienia zdjęć w proporcji 16:9, co uważam za jedną z najbardziej podstawowych opcji, której mi bardzo brakowało. Możemy nareszcie wybrać szybkość nagrania w timelapse, ale za to nie ma opcji wyboru szybkości spowolnienia w slow-motion. Aplikacja w nowszej wersji systemu posiada również funkcję Focus Peaking, która podświetla na pomarańczowo obiekt w miejscu, które jest wyostrzone. Starszy OnePlus 7T Pro posiadał tryb macro, który korzystał z obiektywu szerokokątnego, gdyż zabrakło mu dedykowanego obiektywu macro. Nowszy model niestety nie posiada takiej funkcji.
Jeśli chodzi o filmy to OnePlus 7T Pro może nagrywać w 4K przy 30/60 fps lub 1080p przy 30/60 fps. OnePlus 10 Pro ma do dyspozycji 8K przy 24 fps, 4K przy 30/60/120 fps oraz 1080p przy 30/60 fps. Oba smartfony są w stanie nagrywać filmy w 4K i 60 fps. Niestety OnePlus 7T Pro w połączeniu takiej rozdzielczości i tego klatkażu jest w stanie nagrywać jedynie przez 5 minut. Po upływie tego czasu nagrywanie automatycznie się kończy. Było to typowe dla starszych wersji Androida, gdzie takie ograniczenie mogło wynikać z systemu plików, który nie obsługiwał pojedynczych plików mających więcej od konkretnej wartości MB. To ograniczenie miało zostać zniesione w Androidzie 11, jednak po aktualizacji do OxygenOS 11, ono wciąż istnieje na moim OnePlusie 7T Pro. Podejrzewam, że problem mógł zostać rozwiązany w urządzeniach z preinstalowanym Androidem 11, a mój OnePlus 7T Pro niestety startował z Androidem 10. OnePlus 10 Pro bez problemu radzi sobie z nagrywaniem w rozdzielczości 4K przy 60 klatkach na sekundę przez 5, 10, 15 minut i więcej.
Co ciekawe OnePlus 10 Pro potrafi nawet nagrywać w 8K, wtedy są to niestety tylko 24 klatki, a umówmy się, taki klatkaż wygląda akceptowalnie TYLKO w produkcjach kinowych. Wielu pewnie się zgodzi, że jest to zbędny bajer, z którego żadnego sensownego pożytku raczej nie będzie. Dostępność telewizorów, monitorów, czy jakichkolwiek ekranów o rozdzielczości 8K jest znikoma, a treści 8K, które moglibyśmy oglądać też za wiele nie ma. Zeszłoroczny OnePlus 9 Pro również potrafił w 8K, szkoda, że nikt nie wie po co. Dodali, bo wszyscy wokół dodawali, a zaczęło od Galaxy S20 Ultra.
Jak już wcześniej wspomniałem, budowa frontowych aparatów to zdecydowanie krok w tył. Wysuwany moduł OnePlusa 7T Pro nie zakrywa treści na ekranie, nie ma wpływu negatywnego wpływu na jakość zdjęć i dobrze przetrwał próbę czasu. Okres 2,5 roku to czas, po którym wiele osób decyduje się na zmianę telefonu, do tej pory mechaniczny moduł aparatu działa jak nowy, nie ma z nim żadnych problemów. Co ciekawe smartfon jest w stanie wykryć upadek. Gdy smartfon wypadnie nam z ręki, moduł aparatu sam schowa się jeszcze w locie, tak aby nie doznał obrażeń przy uderzeniu. Dla wielu osób, dodatkową zaletą takiego rozwiązania jest prywatność. Nie musimy się martwić o to czy jakieś oprogramowanie korzysta z naszej przedniej kamery bez naszej wiedzy, bo ta jest po prostu ukryta. O przedniej kamerze w OnePlusie 10 Pro nie ma co dużo mówić w kwestii designu. Jest to już trzeci z rzędu flagowiec tej firmy, który poszedł w ślady Samsungów serii Galaxy S10 i wykorzystał otwór w ekranie. Tutaj znów po lewej stronie, tak samo dwaj poprzednicy.
No dobra, to teraz najważniejsze. Jakość zdjęć. Czy współpraca z Hasselbladem dała jakieś widoczne rezultaty? Z tego co ja widzę to nie. Kolorystyka wciąż potrafi być oderwana od rzeczywistości, czasem nawet bardzo. Balans bieli przy zmianie obiektywów wciąż jest różny, stąd zmiana obiektywów jest bardzo widoczna gdy zdjęcia z różnych obiektywów wyglądają jak kompletnie innych urządzeń. Dobrze chociaż, że przejście pomiędzy obiektywami stało się bardziej płynne, chociaż trochę brakuje do ideału. Pewne różnice w jakości oczywiście są, mamy tu w końcu inne matryce oraz obiektywy. Szeroki kąt jest wyraźnie szerszy, mówimy tu o różnicy 117° VS 150°. Teleobiektyw też przybliża nieco bardziej, choć różnica jest nie wielka, bo z zoomu x3 zrobił się x3,3. A nawet sam obiektyw główny ma nieco szersze pole widzenia. Przedni obiektyw jest w nowszym modelu ma niestety ciemniejszą przysłonę (ƒ/2,4) względem 7T Pro (ƒ/2,0). Zdjęcia z przedniego obiektywu w słabych warunkach oświetleniowych kończą się brakiem jakichkolwiek szczegółów w nowszym modelu. Smartfonów OnePlusa nigdy nie można było nazwać uzdolnionymi fotograficznie, to się nie zmieniło. Nie mówię, że jest źle, ale w takich cenach oczekuje się jednak znacznie więcej od flagowców.
W moim OnePlusie 7T Pro na co dzień korzystam z portu aplikacji Google Camera, która znana jest z Google Pixeli. Przetwarzanie obrazu oferowane przez Gcama robi świetną robotę i potrafi kompletnie odmienić doświadczenie płynące z fotografii danym smartfonem. Na OnePlusie 10 Pro, którego dostałem do testów nie instalowałem Gcama, tam testowałem oryginalne rozwiązanie producenta. Pozwoliłem sobie jednak wprowadzić do poniższej galerii zdjęć, foty robione zarówno oryginalną aplikacją OnePlusa oraz aplikacją Google Camera. Wyniki prac tych dwóch aplikacji porównałem ze zdjęciami robionymi domyślną aplikacją OnePlusa 10 Pro. Niestety port, który zainstalowałem u siebie obsługuje jedynie główny obiektyw i frontowy obiektyw, dlatego nie mam do porównania zdjęć z tej aplikacji robionej obiektywem szerokokątnym i teleobiektywem.